Istnieją decyzje, których negatywne skutki można przewidzieć już w pierwszej chwili. Często pochopne, nieprzemyślane i podejmowane pod wpływem emocji i impulsu. Do tej historii idealnie pasuje rozstanie Cristiano Ronaldo z Realem Madryt, które źle działa na obie strony. Królewscy odpadają z Champions League już na etapie 1/8 finału, a Portugalczyk od dwóch lat nie wstawił europejskiego trofeum do gabloty.
"Cristiano dokonał refleksji, po której przyznał, że popełnił błąd, odchodząc z Realu Madryt w wieku 33 lat. Nie był to moment na takie eksperymenty" - podkreślali dziennikarze hiszpańskiego "ABC". Sam Ronaldo nigdy publicznie tego nie przyzna, ale uważa, że się pomylił.
Ambicja zamiast rozsądku
Prezydent Realu Florentino Perez nie ugiął się pod żądaniami Portugalczyka i z dzisiejszej perspektywy należy uznać to za błąd. CR7 zarabiał w stolicy Hiszpanii tylko 21 mln euro. Tylko, gdyż sam Lionel Messi inkasował 40 mln euro, a Neymar ponad 30 mln euro. To mocno nie spodobało się Ronaldo, który czuł się niedowartościowany. Chciał wskoczyć na pułap 30 mln euro rocznie, na co Perez kategorycznie nie zamierzał się zgodzić.
ZOBACZ WIDEO: PKO Ekstraklasa. Ośrodek Legia Training Center oficjalnie otwarty. Obiekt robi wrażenie!
- Czułem w klubie, w szczególności ze strony prezesa, że nie traktują mnie dłużej w taki sposób, w jaki robili to na początku. Przez pierwsze cztery czy pięć lat w Realu czułem, że jestem świetnie traktowany. Potem byłem dla nich kimś mniej ważnym - przyznał pięciokrotny laureat Złotej Piłki w rozmowie z "France Football".
W międzyczasie wybuchła głośna afera podatkowa z udziałem Portugalczyka, a Real nigdy publicznie nie wsparł swojego gwiazdora. CR7 czuł się opuszczony, a chęć zmierzenia się z nowymi wyzwaniami sprawiła, że za wszelką cenę dążył do zmiany klubu. Co ciekawe, Perez podobno w ostatniej chwili zgodził się na żądania Portugalczyka, ale wtedy było już za późno.
- Dałem słowo człowiekowi, który mnie szanował, kiedy Real tego nie robił. Florentino przychodzi i daje teraz dwa razy więcej pieniędzy? To nie ma dla mnie już żadnego znaczenia. Odszedłem - wspominał Ronaldo.
W Turynie CR7 znalazł nowy dom, w którym mógł na nowo poczuć głód sukcesu. Do długiej listy trofeów dopisał scudetto i Coppa Italia. Wyraźna rysa pojawiła się jednak w Champions League, z której Stara Dama sensacyjnie odpadła w ćwierćfinale z Ajaksem Amsterdam.
Najgorzej od dekady
W tym roku było jeszcze gorzej, bo Juventus nie znalazł się nawet w pierwszej ósemce w Europie. Ronaldo, najlepszy piłkarz w historii Ligi Mistrzów, od 10 lat nie odpadł z tych rozgrywek tak wcześnie. W 6 meczach fazy pucharowej Ligi Mistrzów Cristiano strzelił dla Bianconerich 7 goli, ale to było za mało, by Stara Dama z nim w składzie mogła się liczyć w Champions League.
Real Madryt bez Cristiano nie radzi sobie wcale lepiej. W pierwszym sezonie bez niego został wyeliminowany przez Ajax już w 1/8 finału, i to po kompromitującej porażce przed własną publicznością. W tym roku na tym samym etapie żadnych szans Los Blancos nie dał Manchester City. Dwóch kolejnych klęsk już w 1/8 finału na Bernabeu nie przeżyli od sezonów 2008/09 i 2009/10.
Na szybkim odpadnięciu z Ligi Mistrzów cierpi nie tylko prestiż Królewskich, ale też ich budżet. W 2018 roku, gdy Real po raz ostatni triumfował w Champions League, na jego konto trafiło 90 mln euro. Teraz stawki są jeszcze wyższe. Mistrz Hiszpanii dostanie 9,5 mln euro za awans do fazy pucharowej, a za końcowy triumf zainkasowałby łącznie ok. 40 mln euro więcej niż dwa lata temu.
Powrót jedynym wyjściem
Wyłączając kwestie marketingowe i finansowe, największą minusem odejścia Ronaldo jest wynik sportowy. Owszem, Królewscy odzyskali mistrzostwo Hiszpanii, ale na Bernabeu liczy się przede wszystkim Liga Mistrzów. Na jej wygranie Królewskim brakuje ognia w ofensywie. Karim Benzema dwoi się i troi, ale nie jest w stanie zastąpić Ronaldo.
Podobnie jak wytypowany na następcę Portugalczyka Eden Hazard. CR7 strzelał najważniejsze gole w najważniejszych momentach najważniejszych meczów - ani Benzema, ani Hazard tego drużynie nie dają.
Mistrz Europy z 2016 roku ma jeszcze dwa lata kontraktu z Juventusem. Ciągle w sercu ma jednak Real, o czym świadczy sytuacja z marca. Korzystając z przełożenia meczu Starej Damy z Interem zjawił się na ostatnim El Clasico w Madrycie. Mecz z Barceloną obejrzał w loży VIP, a wcześniej spotkał się z fanami, by rozdać autografy. Po bramce Viniciusa Juniora nie ukrywał swojej radości, co momentalnie wychwyciły kamery telewizyjne.
- To godny następca Alfredo di Stefano, najlepszy strzelec w historii klubu. Tacy piłkarze jak Cristiano na zawsze pozostaną w serach kibiców z Madrytu, a pamięć o nich będzie przekazywana z pokolenia na pokolenie. Kiedyś do nas wróci - powiedział wtedy Perez. Oby nie było już za późno.
Zobacz także:
Legia Warszawa kusiła Kamila Grosickiego
Nowa Zelandia. Wygrali z koronawirusem i w końcu zaplanowali rozgrywki