Liga Mistrzów. PSG - Bayern. Lewandowski nie krył łez. To było wielkie rozczarowanie

Był smutek, żal straconej szansy i łzy w oczach. Tak z perspektywy Roberta Lewandowskiego wyglądał jego pierwszy finał Ligi Mistrzów. W niedzielę Polak po raz drugi w karierze zagra o triumf w tych rozgrywkach.

Tomasz Skrzypczyński
Tomasz Skrzypczyński
Robert Lewandowski Newspix / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
Siedem długich lat czekał Robert Lewandowski na awans do finału Ligi Mistrzów. I nie ma wątpliwości, że to właśnie nasz napastnik ma największe zasługi w tym, że Bayern Monachium zagra w niedzielę z Paris Saint-Germain.

Polak zdobył w tym sezonie Ligi Mistrzów aż 15 bramek i może być już pewny zwycięstwa w klasyfikacji strzelców. Co więcej, brakuje mu tylko dwóch goli do wyrównania rekordu Cristiano Ronaldo, który Portugalczyk ustanowił w sezonie 2013/2014.

Determinacji w meczu z Paris Saint-Germain na pewno mu nie zabraknie. Polak grał już przecież w finale najważniejszych klubowych rozgrywek i wie, jak smakuje porażka. Za wszelką cenę będzie chciał wreszcie wygrać Champions League i nie przeżywać ponownie tego, co w 2013 roku.

ZOBACZ WIDEO: Liga Mistrzów. Starcie Neymar kontra Lewandowski w finale. Henryk Kasperczak: To są teraz najlepsi piłkarze

Przełom

To był przełomowy sezon w karierze Roberta Lewandowskiego, grającego jeszcze w Borussii Dortmund. Właśnie wtedy Polak wszedł do grona najlepszych piłkarzy na świecie. Cztery gole strzelone jednego wieczoru Realowi Madryt, i to w półfinale Ligi Mistrzów, zmieniły jego postrzeganie na całym świecie.

Lewandowski zaczął być wymieniany w gronie czołowych "9" globu, na równi z Luisem Suarezem, Edinsonem Cavanim czy Zlatanem Ibrahimoviciem. Wtedy zaczęły się też pojawiać plotki o zainteresowaniu Realu, gdzie Polaka chciał u siebie pracujący wówczas w klubie Jose Mourinho.

Kilka tygodni po wspaniałym występie przeciwko Królewskim czekał go najważniejszy mecz w dotychczasowej karierze - finał Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium. I choć w tamtym sezonie Bundesligi Bawarczycy zmiażdżyli wręcz BVB w tabeli (wygrali ligę z przewagą 25 punktów!), w jednym spotkaniu szanse na zwycięstwo Borussii rosły.

Największe nadzieje pokładano właśnie w Lewandowskim. W nim kibice z Westfalii upatrywali kogoś, kto po 16 latach ponownie doprowadzi klub na szczyt europejskiej piłki. Przecież przed finałem Polak miał zdobytych więcej bramek w tych rozgrywkach (10) niż Leo Messi (8), co już było wydarzeniem. A rok wcześniej w finale Pucharu Niemiec wbił Bayernowi trzy gole.

Polakowi został do zrobienia ostatni krok. Na Wembley w Londynie, 25 maja 2013 roku.

Smutek, żal i łzy

Dla całej Europy był to niemiecki finał, dla nas polski, bo przecież obok Lewandowskiego w podstawowym składzie Borussii znaleźli się także Łukasz Piszczek i Jakub Błaszczykowski. I choć żaden z nich nie zawiódł, wszyscy po meczu mieli łzy w oczach.
Bayern wygrał bowiem 2:1, a gola dającego triumf mistrzowi Niemiec strzelił w samej końcówce Arjen Robben. Zwycięstwo Bawarczyków trudno było uznać za niezasłużone, jednak porażka w finale Ligi Mistrzów po bramce straconej w 89. minucie zawsze boli podwójnie.

Po spotkaniu Lewandowski długo siedział na murawie londyńskiego stadionu, nie mogąc pogodzić się ze straconą szansą. W zaszklonych oczach polskiego napastnika można było zobaczyć wielki żal. Nie mógł on wtedy być pewny, czy jeszcze kiedykolwiek uda mu się awansować do finału Champions League.

Swojego napastnika długo próbował pocieszać trener Borussii Juergen Klopp.
Spełnione nadzieje

- Ciężko cokolwiek powiedzieć po takim meczu. Długo dobrze sobie radziliśmy, Bayern nie mógł znaleźć sposobu. W drugiej połowie dały nam się już chyba we znaki trudy sezonu. Bardzo żałuję, bo byliśmy bardzo blisko... - mówił po końcowym gwizdku smutny Lewandowski na antenie nSport.

Pytany był także o swoją przyszłość, bo wkrótce kończył się jego kontrakt z Borussią. Lewandowski odpowiedział, że decyzję podejmie w najbliższym czasie. Jak wiemy, jako swój następny klub wybrał właśnie Bayern Monachium.

- Czy strzelę jeszcze kiedyś 10 bramek w jednym sezonie Ligi Mistrzów? Mam nadzieję, że strzelę nawet więcej - przekonywał w tej samej rozmowie reprezentant Polski. I nadzieje nie okazały się płonne - najpierw udało mu się w sezonie 2015/2016 (12 bramek), a po raz kolejny w obecnym.

Na pewno jednak Lewandowski zamieniłby tytuły króla strzelców na jeden triumf w rozgrywkach. W jego klubowej karierze brakuje mu już tylko tego. Początek finałowego meczu Ligi Mistrzów pomiędzy Bayernem Monachium a Paris Saint-Germain w niedzielę o godz. 21:00. Transmisja w TVP 1 oraz Polsat Sport Premium 1. Spotkanie można obejrzeć w Internecie na platformie WP Pilot. Można z niej skorzystać również na urządzeniach mobilnych.

Tak Lewandowski przygotowuje się do finału LM. Czytaj więcej--->>>

Petycja o Złotą Piłkę dla Lewandowskiego. Czytaj więcej--->>>

Kto wygra Ligę Mistrzów?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×