Beniaminek, który ma coś do udowodnienia

Wiele osób twierdzi, że futbol w niezbyt licznie zamieszkałych miejscowościach nie ma prawa bytu. A przecież wyjątkiem od tej reguły były chociażby Wronki. Także społeczność Niecieczy wierzy, że rozpoczęty właśnie sezon nie będzie jedynie rocznym epizodem w drugoligowej historii klubu.

Ocenianie beniaminka na podstawie wyniku pierwszej kolejki być może nie robiłoby na nikim wrażenia, gdyby LKS Nieciecza nie wskoczył na czoło drugoligowej tabeli. A tak, w jednym momencie znalazł się na ustach kibiców niemal z całej wschodniej części kraju, która żyje rozgrywkami drugiej ligi. Obserwatorzy zmagań na tym szczeblu bardzo szybko znaleźli zespół, który w podobny sposób jak LKS zrobił furorę. Ale tylko do pewnego pułapu. Chodzi o Heko Czermno, które po wypromowaniu nazwy firmy głównego sponsora błyskawicznie sięgnęło dna. W tej chwili mało kto pamięta, że na początku swojej drugoligowej przygody w sezonie 2005/06 napsuło krwi m.in. Widzewowi Łódź, Zagłębiu Sosnowiec czy Lechii Gdańsk.

Losy drużyn z małych miast nie są jednak obce szefom klubu i sztabowi szkoleniowemu. Przedstawiciele firmy Bruk Bet, która od czterech lat łoży pieniądze na futbol w małym miasteczku spod Tarnowa zapewniają, że sport, to dla nich coś więcej niż tylko reklama. I na pewno, nawet w dobie kryzysu, nie zostawią zespołu z dnia na dzień.

Spora w tym zasługa także szkoleniowca Marcina Jałochy, który z zespołem zapracował na pierwsze zwycięstwo w lidze nad Okocimskim Brzesko. Trzeba wspomnieć, że zespół, który wprawił w euforię przybyłych na spotkanie fanów futbolu budował niemal przez trzy lata. - Mimo to widać było, że byliśmy nieco stremowani na początku naszej drugoligowej przygody. Przetrwaliśmy jednak napór rywali a potem wszystko układało się tak, jak sobie wymarzyliśmy. Na co jednak naprawdę nas stać, przekonamy się za kilka tygodni - podkreśla opiekun zespołu.

Nie jest tajemnicą, że prawdziwą szkołą przetrwania dla beniaminków są spotkania wyjazdowe. A w najbliższy weekend ekipę z Niecieczy przeegzaminuje na własnym boisku zespół Wigier Suwałki. Ponad pół tysiąca kilometrów przemierzonych w drodze na mecz z pewnością nie pozostanie bez znaczenia na dyspozycję podopiecznych Marcina Jałochy. Skoro jednak chcą udowodnić, że druga liga to dla nich nie za wysokie progi, a historia podobna do Heko ich nie dotyczy, muszą skutecznie poradzić sobie i z tą przeszkodą.

Komentarze (0)