PKO Ekstraklasa. KGHM Zagłębie - Lech. Dariusz Żuraw: Dwa stałe fragmenty i... jedziemy do domu bez punktów

PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: trener Dariusz Żuraw
PAP / Maciej Kulczyński / Na zdjęciu: trener Dariusz Żuraw

- Zasłużyliśmy w Lubinie na punkty, ale wygrywa zespół, który strzela o jedną bramkę więcej - tę oczywistą rzecz przypomniał trener Lecha Poznań Dariusz Żuraw na konferencji po przegranej 1:2 inauguracji PKO Ekstraklasy z KGHM Zagłębiem Lubin.

To oznacza, że seria meczów bez wygranej Kolejorza z Miedziowymi została przedłużona już do sześciu. Z tą statystyką szkoleniowiec wicemistrzów Polski musiał się zmagać także przed meczem na Dolnym Śląsku.

-  Wielu dziennikarzy przypominało mi, że dawno tu nie wygraliśmy i KGHM Zagłębie jest zespołem, który nam nie leży. To się potwierdziło. Pomimo, że długo prowadziliśmy mecz i mieliśmy swoje sytuacje, nie potrafiliśmy zdobyć drugiej bramki, która by zamknęła mecz - powiedział Dariusz Żuraw.

Dwa rzuty rożne

Wynik w doliczonym czasie pierwszej połowy golem dla Lecha Poznań otworzył Mikael Ishak. I choć to poznaniacy w całym spotkaniu oddali więcej strzałów, w ostatnim kwadransie drugiej połowy stracili dwie bramki po rzutach rożnych. Wykonawcą obu był Damjan Bohar. Na 1:1 trafił Lubomir Guldan, a na 2:1 dla gospodarzy Sasa Balić.

ZOBACZ WIDEO: Pracował z Lewandowskim w Lechu Poznań. "Poprawił wszystko, jest najlepszym napastnikiem na świecie. To gladiator"

- Niestety, jeden stały fragment gry spowodował, że lubinianie uwierzyli, iż są w stanie coś tutaj zrobić. Drugi stały fragment i... niestety jedziemy do Poznania bez punktów. Szkoda, bo na punkty tutaj zasłużyliśmy, natomiast wygrywa ten zespół, który strzela jedną bramkę więcej. W tym meczu to było KGHM Zagłębie, gratuluję - przyznał Żuraw.

Optycznie Lech prezentował się całkiem nieźle, lecz bardzo często niedokładność przy kluczowych podaniach dawała o sobie znać.

- Myślę, że na spokoju przeanalizuje mecz. Na gorąco jest inny odbiór. Budowaliśmy akcje od tyłu, czyli to co chcemy. Graliśmy do przodu. Były dobre momenty, fajne akcje. Sytuacji bramkowych było dużo. Zabrakło wyrachowania, trochę zimnej krwi, żeby dokładniej tą ostatnią piłkę dograć. Mimo wszystko wydaje mi się, że my byliśmy zespołem lepszym - uważa trener Kolejorza.

Dwa oblicza Miedziowych

- Przeciwnik pokazał jakość. Biegaliśmy bez piłki. Nie było w pierwszej połowie jakości z naszej strony. Brakowało kontaktu z przeciwnikiem i agresji z naszej strony. Dlatego piłkę przy nodze mieli piłkarze Lecha. Po naszej stronie były tylko dwie okazje Mraza. Nie może być w kolejnych meczach tak, żebyśmy w ostatnich sekundach pierwszej połowy oddawali przeciwnikowi czas i miejsce, żeby zdobył bramkę - uważa trener KGHM Zagłębia Lubin Martin Sevela.

Lecz po przerwie jego piłkarze może nie szarżowali mocno na bramkę Filipa Bednarka, ale stopniowo wyswobadzali się z presji nałożonej przez rywala, a nawet sami zaczęli ją wywierać.

- Tego brakowało w pierwszej połowie, ale przyszło po zmianach, które zrobiliśmy w trakcie drugiej połowy. Chłopcy, którzy wchodzili, pokazali jakość i pewność siebie. Zespół pokazał, że jest mocniejszy. W drugiej połowie drużyna pokazała pewność i uwierzyła w siebie - ocenił trener Miedziowych.

Dwa gole w ciągu pięciu minut rozstrzygnęły spotkanie na korzyść KGHM Zagłębia. Słowacki szkoleniowiec zwraca przede wszystkim uwagę na to, że zespół oprócz jakości piłkarskiej, pokazał też tę psychiczną.

W ostatnich 20 minutach chłopacy pokazali charakter. To są rzeczy, które musimy mieć w każdym kolejny meczu. To podstawy. Jakość w zespole jest, a gdy dodamy do tego energię, emocje, zdrowie i agresywność to przeciwnikom będzie trudno grało przeciwko nam. Z wyniku jesteśmy zadowoleni, choć wciąż jest miejsce na poprawę jakości w naszym zespole - zakończył Sevela.

W drugiej kolejce KGHM Zagłębie zagra u siebie z Wartą Poznań (28 sierpnia, godz. 18:00), zaś Lech podejmie 30 sierpnia Wisłę Płock. Trzy dni wcześniej jednak Kolejorza czeka mecz z łotewską Valmierą w eliminacjach Ligi Europy.

Czytaj też: 
Jakub Kiełb spełnia marzenia. Miał patroszyć ryby w Anglii, a zadebiutuje w PKO Ekstraklasie
Robert Lewandowski dzwonił do Bartosza Kapustki. "To była złota rada"

Źródło artykułu: