"Nowy napastnik FC Kopenhaga, a kiedyś piłkarz Broendby IF, Kamil Wilczek jest pilnowany przez ochroniarza, gdy przebywa w pracy. W tym samym czasie policjanci patrolują ośrodek treningowy" - czytamy w duńskim tabloidzie "BT".
Wilczek wzbudza w Kopenhadze duże emocje, u niektórych także te niezdrowe. Gdy w sierpniu br. polski napastnik podpisał kontrakt z FC Kopenhaga, w stolicy Danii zawrzało. Fani Broendby, dla których niegdyś (w latach 2016-20) był idolem, z miejsca go znienawidzili.
"Koszulka, którą mam z Wilczkiem zostanie spalona! Szczur!", "Prawdziwy Judasz, brudny zdrajca!" - pisali fani Broendby IF w mediach społecznościowych (więcej TUTAJ>>).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak bawią się hiszpańscy piłkarze
Sytuacja wokół Wilczka zrobiła się tak gorąca, że piłkarz został zaproszony przez policję na spotkanie. Doradzono mu m.in., gdzie powinien zamieszkać. Wilczek w rozmowie z "BT" przyznaje, że to dla niego "wyjątkowa sytuacja".
- Mam zapewnione środki bezpieczeństwa na wypadek, gdyby coś się wydarzyło. Ale mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, bo nie byłoby to dobre dla nikogo - przyznał 32-letni napastnik.
Wilczek dodał, że z usług ochrony korzysta jedynie podczas pobytu w klubie. Po mieście porusza się bez żadnej eskorty. - Czuję się dobrze. Nie było żadnych problemów i nie jestem zaniepokojony. Rozmawiałem nawet z niektórymi kibicami w mieście, wszystko odbywało się dosyć spokojnie - przyznał.
W pierwszej kolejce Superligaen Kamil Wilczek strzelił dwa gole dla FC Kopenhaga, ale jego zespół przegrał na wyjeździe z Odense BK 2:3 (więcej TUTAJ>>). W najbliższą niedzielę Polaka czeka duże wyzwanie - derby z Broendby IF (godz. 14).
Czytaj także: Kamil Wilczek nazwany "Kamilem wypłatą". Skandaliczna postawa duńskiego ministra