Polak rozgrzał Duńczyków do czerwoności. Kiedy na początku sierpnia było już pewne, że Kamil Wilczek zostanie piłkarzem FC Kopenhagi, cała Dania była w szoku. Napastnik wcześniej grał w barwach jej największego rywala, Broendby IF, strzelił dla niego 92 gole i był żywą legendą. Fani potraktowali to jak zdradę. A emocje udzieliły się nawet ważnym politykom. Minister ds. cudzoziemców i integracji Mattias Tesfaye nazwał pana "Kamilem wypłatą". Później usunął wpis.
- Kilka minut po ogłoszeniu transferu moje media społecznościowe zalały setki wiadomości - mówił w rozmowie z WP Sportowe Fakty i dodał: - Po kilku dniach były ich tysiące. Nie były to miłe treści. W zasadzie sam hejt. Pozamykałem wszystkie profile i dałem się ludziom wyszaleć. Po jakimś czasie opróżniłem skrzynki z wiadomościami, nawet tego nie czytałem (cała rozmowa TUTAJ).
Piłkarz potrzebuje nawet specjalnej opieki klubowego ochroniarza. FC Kopenhaga poprosiła go, by chodził za drużyną nawet na treningi. Sam Wilczek zaraz po podpisaniu umowy dostał wskazówki od funkcjonariuszy, jak zachowywać się w groźnych sytuacjach.
ZOBACZ WIDEO: Były reprezentant Polski ostrzega kadrowiczów. "Zawodnicy nie są od tego, by dyskutować"
- Podchodzę do tego spokojnie. Ja naprawdę nie jestem pilnowany 24 godziny na dobę. Zachowujemy większą czujność, ale nic poza tym - uspokaja Wilczek.
To on ma być jednym z nowych liderów Kopenhagi, która chce odzyskać mistrzostwo Danii. W końcu ma bardzo dobre doświadczenie w tej lidze. Przez cztery lata strzelił dla Broendby prawie 100 goli, zdobył Puchar Danii i był kapitanem Broendby.
- Ma wielki talent do strzelania goli. Ma nosa, wie, gdzie trzeba się znaleźć, piłka go szuka. A on, jak już ją dostanie, to umie skończyć akcję. Ma również bardzo dobrą lewą nogę - mówił nam Kim Vilfort, były piłkarz Broendby i reprezentacji Danii.
Transfer do Kopenhagi to wyzwanie dla Wilczka. Polak chce wrócić do formy po nieudanym półroczu w tureckim Goeztepe. W Danii chce znowu regularnie trafiać do bramki.
W pierwszym meczu ligi duńskiej 32-latek strzelił dwa gole w meczu z Odense, ale jego Kopenhaga przegrała 2:3. W derbach jego zespół chce zdobyć pierwsze punkty w nowym sezonie.
- Jeżeli strzelę gola w najbliższym meczu, nie będę robił z siebie durnia i szalał z radości. Nie chcę z nikim walczyć. Spędziłem w Broendby świetny czas i szanuję ten klub. Mam jednak swoje cele i ambicje - podkreśla polski napastnik.
FC Kopenhaga będzie gospodarzem niedzielnych derbów z Broendy. Początek spotkania o godzinie 14.