Niemcy. Martin Kobylański: Przypomniałem o sobie [WYWIAD]

Getty Images / Martin Rose / Na zdjęciu: Martin Kobylański
Getty Images / Martin Rose / Na zdjęciu: Martin Kobylański

- Zasnąłem dopiero koło godziny trzeciej, a już o 7:30 pobudka, bo mieliśmy trening na dziesiątą. A piłka po hat-tricku czeka jeszcze w szatni - mówi Martin Kobylański.

Tamten wieczór należał do niego, był największą gwiazdą na boisku. W piątek Martin Kobylański ustrzelił hat-tricka i wyeliminował z Pucharu Niemiec faworyta, Herthę Berlin. Jego Eintracht Brunszwik wygrał 5:4. Pierwszą bramkę zdobył po bezpośrednim uderzeniu z rzutu wolnego, potem trafił z rzutu karnego, choć bramkarz obronił pierwszy strzał, a na koniec zaskoczył rywali uderzeniem z woleja w polu karnym.

Już w ubiegłym sezonie błyszczał w III lidze. Był najlepszym strzelcem Eintrachtu, miał 18 trafień i pomógł drużynie awansować do 2. Bundesligi. Był drugim najlepszym polskim snajperem w Niemczech zaraz po Robercie Lewandowskim. - Z uśmiechem podchodzę do takich porównań. "Lewy" to inny świat, pokazuje to od lat - mówi Kobylański.
Maciej Siemiątkowski, WP Sportowe Fakty: Jak wyglądały pana pierwsze godziny po meczu z Herthą?
Martin Kobylański, pomocnik Eintrachtu Brunszwik: 

O 23:30 miałem jeszcze konferencję prasową i do domu wróciłem po północy. Mecz cały czas był w głowie, rozgrywałem go drugi raz. To świetne wspomnienia, że wydarzyło się coś tak mile zaskakującego, nasz pierwszy mecz w pucharze i od razu wygraliśmy go w takim stylu. Zasnąłem dopiero koło godziny trzeciej, a już o 7:30 pobudka, bo mieliśmy trening na dziesiątą. Piłka po hat-tricku czeka jeszcze w szatni, podpisali ją wszyscy koledzy. Na pewno znajdę dla niej wyjątkowe miejsce w mieszkaniu
Zdążył pan odpisać na wszystkie gratulacje?

Było wiele wiadomości. Kilku osobom przypomniałem o sobie. Pisali koledzy, z którymi kiedyś grałem w jednej drużynie. Ale najszybsi zwykle są mój tata i żona. Od razu dzwonią po meczach. W piątek tata oglądał go z mamą, zdzwoniliśmy się koło godziny 23, ale nie mieliśmy czasu, żeby dłużej porozmawiać. Zwykle po spotkaniach rozmawiamy pół godziny. Tata zawsze ogląda moje występy, analizuje i przekazuje mi swoje wnioski. I nawet gdy ustrzeliłem hat-tricka, to zwrócił uwagę na rzeczy do poprawienia. Zdobyłem trzy bramki, ale mecz trwa 90 minut, nie byłem bezbłędny. Rozmawialiśmy o tym w poniedziałek

Pierwszego gola strzelił pan bezpośrednio z rzutu wolnego. Do bramki było dość daleko, to była odważna decyzja.

W ostatnich latach zdobyłem tak kilka bramek. Ćwiczę to regularnie. Zostaję po treningach z drugim trenerem i bramkarzem. Ustawiam sobie około 20 piłek i oddaję strzały, sprawdzam różne warianty. Dzięki temu czuję się pewniej podczas meczów. Nie muszę wtedy "jechać na fantazji".

Nie pamiętam, ile było metrów do bramki w meczu z Herthą. Ale czułem się pewnie i wierzyłem, że może się udać. Nie było tak, że zamknąłem oczy i liczyłem na szczęście. Pomyślałem, że może to być niezły początek meczu, spróbowałem i się udało. Muszę za to jeszcze popracować nad rzutami karnymi!

Rok temu też zaczął pan sezon od hat-tricka. Był to ligowy mecz z Magdeburgiem.

To moment, kiedy mogę się tym cieszyć. W pucharze wyszło tak, jak sobie wyobrażałem. Ale w tym tygodniu wracamy do treningów po wolnym weekendzie. W niedzielę zaczynamy sezon w 2. Bundeslidze.

Za to przed rozpoczęciem tego sezonu zdążył pan wziąć ślub.

Mieliśmy trochę zadań z żoną, organizowaliśmy, co się dało, ale wiele rzeczy wzięli na siebie moi rodzice. Wielki szacunek dla nich. Wszystko odbyło się w Ostrowcu Świętokrzyskim, gdzie mieszka prawie cała moja rodzina. Nie było łatwo, ale wszystko potoczyło się tak, jak chcieliśmy. Mieliśmy szczęście, że w tym regionie nie było alarmu związanego z pandemią. Dopiero tydzień później pojawiły się obostrzenia i limity. W zasadzie wiele się w naszym życiu nie zmieniło. Jesteśmy razem już od pięciu lat. Cieszę się, że wszystko się dobrze układa. Z uporządkowaną głową lepiej się gra.

Jak przygotowujecie się do gry w wyższej lidze?

Jest wiele nowych twarzy. Latem przyszedł nowy trener, jest też 11 nowych piłkarzy. Myślę, że w meczu z Herthą było widać, że zostawiliśmy na boisku serce oraz pokazaliśmy wiarę i ambicję. Chcemy to robić bez względu na to, z kim gramy. Wtedy wszystko jest możliwe.

Na co zwraca wam uwagę nowy trener Daniel Meyer?

Minęliśmy się już w Energie Cottbus. Jest bardzo ambitny. Przed meczami skupia się bardziej na nas, a nie na rywali. Analizowaliśmy występy Herthy, ale nie zmienialiśmy mocno swojego stylu. Skupiliśmy się na sobie i swoich atutach. A mi trener daje dużo swobody, wynika to też z mojej pozycji. Gram na "10", tuż za napastnikiem, choć zdarza mi się też schodzić na boki.

Ma pan też nowe role. Od końcówki poprzedniego sezonu jest pan kapitanem.

Trener się jeszcze nie wypowiada na ten temat. Ostateczną decyzję co do kapitana ma podjąć po kolejnej przerwie na reprezentacje. Nadal się zastanawia. We wszystkich przedsezonowych sparingach i w pucharowym meczu z Herthą grałem z opaską. Cieszę się, że szkoleniowiec mi ufa. Ale na boisku musi być 11 kapitanów, każdy powinien czuć się odpowiedzialny za zespół.

Jak działał III-ligowy klub w Niemczech na początku pandemii?

Wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy, jak dobrze zorganizowane są kluby na tym szczeblu. Co 3-4 dni mamy testy na obecność koronawirusa. Na bieżąco byliśmy o wszystkim informowani. Kiedy przerwano rozgrywki od razu przeszliśmy na treningi indywidualne i ćwiczyliśmy w domach. Nie było łatwo. Dużo biegałem i jeździłem na rowerze. Trudniej było ćwiczyć z piłką, bo boiska były zamknięte.

W poprzednim sezonie strzelił pan 19 goli we wszystkich rozgrywkach. Był pan drugim najskuteczniejszym w Niemczech Polakiem po Robercie Lewandowskim.

Z uśmiechem podchodzę do takich porównań. Lewandowski to inny świat, pokazuje to od lat. W Bundeslidze strzela na zawołanie. Widać, że cały czas chce być jeszcze lepszy, każdego dnia wykonuje ogromną pracę.

A jest pan w kontakcie ze sztabem reprezentacji Polski?

Nie. Rozmawiam tylko z chłopakami, którzy w niej grają. W weekend pisałem z Piotrem Zielińskim, Arkadiusz Milik gratulował mi hat-tricka. Ale nie dostaję żadnych sygnałów od selekcjonera i jego sztabu.

Czy to prawda, że zgłosiło po pana SC Paderborn?

Nie chcę wypowiadać się na ten temat. Okno transferowe w Niemczech jest otwarte. Nikt nie wie, co może się wydarzyć.

Hertha Berlin chce nowego napastnika. Krzysztof Piątek może mieć poważnego konkurenta

Śmierć, która wstrząsnęła Włochami. AS Roma uczciła pamięć młodego kibica

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: najpierw gol, a potem salto. Zobacz wyjątkową "cieszynkę"

Komentarze (0)