Reprezentacja Polski zremisowała z Włochami (0:0), lecz król strzelców mistrzostw świata 1974 jest daleki od zachwytów. - Możemy być zadowoleni z remisu, jednak trzeba przyznać, że przeciwnik miał znacznie klarowniejsze sytuacje. Federico Chiesa na początku przestrzelił praktycznie z pięciu metrów. My takich szans nie wypracowaliśmy niestety wcale - powiedział WP SportoweFakty Grzegorz Lato.
Na Półwyspie Apenińskim obawiano się Roberta Lewandowskiego, ale snajper Bayernu Monachium tym razem nie błysnął. - Włosi go wyłączyli. Sporo piłek leciało w jego kierunku, tyle że cały czas był pilnowany przez dwóch rywali, a jeszcze trzeci asekurował. Szkoda mi jednej okazji, gdy w pierwszej połowie mógł uderzać sprzed pola karnego i niepotrzebnie szukał podania - dodał.
- Ciężko gra się "Lewemu" w kadrze. Może Jerzy Brzęczek za późno wpuścił Kamila Grosickiego, bo brakowało wsparcia dla napastnika. Gdy "Grosik" wszedł do gry, trochę rozruszał nasze skrzydła. Uważam, że ta zmiana powinna nastąpić szybciej. Nie było na co czekać, zwłaszcza w tak ważnym spotkaniu - zaznaczył Lato.
Były reprezentant Polski nie zamierza przesadnie chwalić "Biało-Czerwonych". - Cieszy głównie wynik, jednak powinniśmy mocno popracować nad utrzymaniem się przy piłce. Były momenty, że Włosi nas "klepali" i mieliśmy problem z wyjściem z własnej połowy.
Przebieg meczu też nieco zaskoczył Latę. - W poprzednich spotkaniach towarzyskich my wygraliśmy z Finlandią 5:1, a reprezentacja Włoch rozbiła Mołdawię 6:0, tymczasem w niedzielę zobaczyliśmy dość zamkniętą grę. Jeśli chodzi o nasz zespół, jest mały progres w porównaniu do tego, co pokazał miesiąc temu - podczas poprzedniego zgrupowania. Wiadomo, że po wysokiej wygranej nad Finami niektórym wzrosły apetyty, tym razem jednak rywal był o wiele mocniejszy, więc musimy docenić ten remis - zakończył.
ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Tomaszewski zachwycony nagrodami Lewandowskiego. "To jeden z najszczęśliwszych dni polskiego futbolu"