Ostatnia nadzieja Antosia. 7-letni fan sportu walczy z potwornym guzem

Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Antoś Grzesiak
Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Antoś Grzesiak

W Polsce nie dawali mu szans. Za granicą dostał nową nadzieję. Świat sportu jednoczy się, aby mały kibic i były piłkarz wygrał najważniejszy mecz swojego życia. - Mamy 30 procent szans - wprost przyznaje Tomasz Grzesiak, tata Antosia.

Antoś to zawodnik Akademii Piłkarskiej Reissa: Reprezentacji Pleszew - Jarocin. Do 1 kwietnia był zdrowym, pełnym życia siedmiolatkiem, małym piłkarzem z sukcesami. - Cała akcja zaczęła się w prima aprilis. Wciąż mamy wrażenie, że to tylko ponury żart - mówi przez łzy ojciec chłopaka.

Na początku kwietnia Antoś poślizgnął się na schodach i spadł. Nie zrobił sobie krzywdy, ale czujność rodziców się wzmogła. Potem trener drużyny polecił swoim piłkarzom, aby potrenowali w domu i wysłali filmiki z ćwiczeń. Miał je ocenić, coś podpowiedzieć.

Okazało się, że Antoś ma problemy z najprostszymi ćwiczeniami. Nie potrafił prowadzić piłki, nie mógł zrobić jaskółki. Rodzice stwierdzili, że to na pewno przez jakąś niegroźną infekcję, ale sprawę potraktowali poważnie.

Po kilku wizytach u lekarzy Antoś trafił do szpitala. Rezonans magnetyczny wykazał guza w głowie 7-latka. Minęło zaledwie kilka godzin i podjęto decyzję o przetransportowaniu go do warszawskiego Centrum Zdrowia Dziecka.

- Dopiero wtedy do mnie dotarło, że Antoś jest poważnie chory - wspomina Grzesiak.

W Warszawie neurochirurg zaprosił ojca na rozmowę. Zaczął od słów: "Nie jest dobrze". - Oblał mnie zimny pot. A potem w szczegółach dowiedziałem się, co dolega mojemu synowi.

Diagnoza brzmiała "guz pnia mózgu". Nieoperacyjny. Biopsja uszczegółowiła informację - glejak złośliwy czwartego stopnia.

- Neurolodzy są bezsilni. Jedyne co nam pozostaje to onkologia. I cud - tłumaczy Grzesiak.

Nadzieja z zachodu

Cud może być jednak na wyciągnięcie ręki. Wszystko dzięki terapii eksperymentalnej, którą przechodzi Antoś.

- Po rezonansie kontrolnym wykonanym trzy miesiące po wyjściu ze szpitala, konsultowaliśmy wyniki z Zurichem. Rezultaty badania wysłaliśmy też do Warszawy. Polska pani doktor stwierdziła, że masa guza się zwiększyła. Na drugi dzień podczas wideokonferencji z lekarzami w Zurichu dowiedzieliśmy się, że masa guza uległa... zmniejszeniu. Przedstawiliśmy stanowisko z Warszawy, więc lekarze w Szwajcarii jeszcze raz przyjrzeli się wynikom. Podtrzymali swoją wersję - guz się zmniejsza - tłumaczy tata 7-latka.

Guza nie da się zoperować, więc jedyną nadzieją jest zmniejszanie obrzęku. Dzięki temu Antoś będzie czuć się lepiej. Ma szansę na samodzielność.

- Nadzieją na wyleczenie Antka są ruszające programy badawcze w Zurichu. Lada chwila specjaliści mają pracować nad kolejnym leczeniem eksperymentalnym. To przywróciło nam nadzieję, którą straciliśmy 22 czerwca, kiedy wychodząc ze szpitala w Polsce, otrzymaliśmy skierowanie do hospicjum - opowiada Tomasz Grzesiak.

Poza konsultacjami w Warszawie i Zurichu pojawiła się szansa na pomoc z USA. W ciągu kilku dni amerykańscy lekarze mają przyjrzeć się wynikom Antosia i być może przedstawić swój pomysł na leczenie.

- Leki, które teraz przyjmuje Antek może przepisać tylko jeden lekarz w Europie i można je kupić tylko w jednej aptece. Bez konkretnych badań obrazowych nie jesteśmy w stanie stwierdzić, jaki wpływ na syna ma terapia. Sami jednak widzimy dużą różnicę. Czuje się lepiej, jest bardziej samodzielny. Serce rośnie! - mówi tata Antosia.

Lekarze we Frankfurcie, z którymi wcześniej rozmawiali rodzice 7-latka twierdzą, że lek, który przyjmuje chłopczyk jest skuteczny w 30 proc. Może zatrzymać rozwój nowotworu, a nawet cofnąć niektóre skutki neurologiczne.

Sport daje impuls

Lekarstwo eksperymentalne kosztuje 5100 euro na trzy miesiące. Do tego medykament za 600 zł miesięcznie. Jeśli okaże się, że jego stężenie we krwi Antosia jest zbyt niskie, rodzice będą musieli podawać lekarstwo w syropie, a to już koszt 1200 zł na miesiąc. Do tego dochodzi opieka nad synkiem i kolejne konsultacje zagraniczne. Każda to koszt kilku tysięcy złotych.

W międzyczasie rodzice z Pleszewa realizują największe marzenia Antosia. Pomaga im Fundacja "Zobacz mnie".

Pierwszym było zwiedzenie stadionu PGE Narodowy w Warszawie. Udało się.

- Dla Antosia filmik ze słowami wsparcia nagrali piłkarze Lechii Łukasz Zwoliński i Sławomir Peszko. Syn dostał też piłkę z podpisami trenera Jerzego Brzęczka i Łukasza Piszczka. To wszystko bardzo podniosło Antosia na duchu - zaznacza Tomasz Grzesiak.

Niedawno wideo przesłał także Robert Lewandowski. Kuba Błaszczykowski porozmawiał z chłopcem i przekazał prezenty na licytację.

Chłopiec ogląda każdy możliwy mecz w telewizji. Kiedy nie ma spotkań na żywo, w internecie ogląda retransmisje. Sport to jedyne okno na świat dla Antosia. I impuls do walki ze straszliwą chorobą.

Jerzy Engel: Jerzy Brzęczek zapracował na spokój. Nie ma powodu, by mu cokolwiek wytykać >>
Szykuje się zmiana formatu Euro 2021. UEFA bierze pod uwagę przeniesienie turnieju do jednego kraju >>

Komentarze (0)