To dość symboliczny mecz, który pokazuje jaką drogę przeszedł Bayern Monachium przez kilka lat. Kilka lat temu Bayern prowadzony przez Pepa Guardiolę aspirował do miana najlepszego klubu Europy, ale musiał obejść się smakiem. Najbardziej bolesna była chyba porażka z Atletico Madryt w półfinale Ligi Mistrzów w kwietniu 2016 roku, gdy zespół Diego Simeone wygrał dzięki bramkom strzelonym na wyjeździe.
W środę różnica między zespołami była ogromna. Bayern od początku miał kontrolę nad spotkaniem, był lepszy w każdym elemencie. Atletico próbował szarpać bokami, ale zatrzymywało się na linii defensywnej, gdzie świetnie grał Niklas Suele. Zawodnik o wyglądzie kolosa wykazywał się w kilku sytuacjach sprytem i zwrotnością baletnicy. Ale Bayern wygrywał też walkę w środku pola. Joshua Kimmich rządził na boisku, rozprowadzał piłki, dyrygował monachijską orkiestrą.
Reprezentant Niemiec daje do zrozumienia, że ci, którzy płakali po odejściu Thiago Alcantary do Liverpoolu, mogą otrzeć łzy i z optymizmem spojrzeć w przyszłość. Monachijska machina nie tylko się nie zatrzymuje, ale wręcz przyspiesza.
ZOBACZ WIDEO: PKO Ekstraklasa. Mecze mogłyby odbywać się z kibicami? Prezes ligi odpowiada
Pierwszego gola dla Bayernu strzelił Kingsley Coman, który dostał szansę gry w pierwszym składzie pod nieobecność zakażonego koronawirusem Serge'a Gnabry'ego. Francuz otrzymał fantastyczne podanie od Kimmicha i mocnym, precyzyjnym strzałem pokonał Jana Oblaka. Kilkanaście minut później Coman obsłużył Leona Goretzkę a Niemiec podwyższył bardzo efektownym uderzeniem z kilkunastu metrów na 2:0.
Bayern kontrolował sytuację w pełni. Rywale zostali sprowadzeni do grupy statystów na koncercie artystów futbolu. Po zmianie stron zawodnicy Simeone próbowali szczęścia, najbliżej był Yannick Ferreira Carrasco, który po efektownej akcji Joao Feliksa trafił jedynie w boczną siatkę. Z kolei Luis Suarez właściwie był niewidoczny i w końcu zszedł z boiska.
Z kolei nasz Robert Lewandowski również zadowolił się rolą drugoplanową. Choć jest liderem "bandy Flicka" i wciąż jej najważniejszym elementem, to jednak ostatnio coraz częściej daje się wyszaleć kolegom. Efekt jest taki, że mniej mówi się o nim, ale więcej o Bayernie. Teraz również próbował, ale w najważniejszych momentach go nie było. Pod koniec meczu został zastąpiony przez Erica Choupo-Motinga. Wcześniej, na 3:0 podwyższył fantastycznym uderzeniem z dystansu Corentin Tolisso, a czwartą bramkę zdobył Coman, który pokazał obrońcom Atletico na czym polega gra jeden na jednego.
Grafika wg SofaScore.com
Bayern po zmianie stron nie forsował tempa. Grał spokojnie, wręcz zachowawczo, a mimo to strzelał i powiększał przewagę. Zespół Flicka daje do zrozumienia, że gra o coś więcej niż tylko wygranie w Lidze Mistrzów. Drużyna z Monachium ma ambicje, by stać się europejskim dominatorem, takim jakim były w ostatnich latach Barcelona i Real. Wtedy drużyna ze stolicy Bawarii nie wykorzystała okazji. Była blisko, ale przegrała. Potem wydawało się, że osłabła na tyle, że przez wiele lat nie będzie się liczyć w czołówce. I nagle z każdym meczem zaczęła pokazywać, że skreślono ją zbyt wcześnie. Mecz z Atletico był tylko kolejną demonstracją monachijskiej potęgi.
Bayern Monachium - Atletico Madryt 4:0 (2:0)
1:0 Coman 28'
2:0 Goretzka 41'
3:0 Tolisso 67'
4:0 Coman 72'
Składy drużyn
Bayern: Neuer – Pavard (73. Sarr), Suele, Alaba, Lucas – Kimmich, Goretzka (83. Martinez) – Mueller (83. Davies), Tolisso, Coman (73. Costa) – Lewandowski (83. Chopupo-Moting)
Atletico: Oblak – Trippier, Savić, Felipe, Lodi – Llorente (79.Lemar), Herrera, Koke (79.Torreira), Carrasco (76. Vitolo) – Joao Felix, Suarez (76. Correa)
Sędziował: Michael Olivier (Anglia)
Żółte kartki: Alaba, Mueller - Lodi, Koke, Herrera