Jeszcze rok temu ta historia brzmiałaby jak ponury żart. Lionel Messi, czyli najlepszy i najbardziej utytułowany piłkarz w historii Dumy Katalonii, chciał odejść z Camp Nou. Miał dość prowizorki i fatalnego zarządzania Barceloną przez Josepa Bartomeu.
O możliwości odejścia mówił przez cały poprzedni sezon, jednak definitywną decyzję podjął po kompromitującej porażce w Lidze Mistrzów z Bayernem Monachium (2:8).
Jego potencjalnym transferem żył cały sportowy świat. Piłkarz z Rosario powoływał się na specjalny zapis w umowie, który miał umożliwiać mu odejście z klubu za darmo. Tak ustalił z prezydentem Bartomeu, ale gdy ten był pod ścianą... nie chciał pamiętać o umowie z Argentyńczykiem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nowy członek w rodzinie Messiego
- Szefowie Barcelony zdawali sobie sprawę, że chcę odejść. Wszyscy, a w szczególności prezydent Bartomeu, wiedzieli o tym od razu po zakończeniu sezonu. Przez ostatnie dwanaście miesięcy wielokrotnie o tym mówiłem - zdradził Messi w specjalnym wywiadzie dla portalu goal.com.
- Zostanę w Barcelonie, bo nie chcę wojny. Bartomeu nie dotrzymał słowa, jeszcze jakiś czas temu mówił, że jeśli faktycznie będę chciał opuścić klub, to będzie to moja decyzja. To oczywiste, że nikt nie zapłaci za mnie klauzuli 700 mln euro - zaznaczył Argentyńczyk.
Bartomeu zablokował transfer Messiego. Bał się, że nagonka medialna zniszczy jego rządy, które i tak w najpóźniej w marcu odejdą w zapomnienie. Wtedy bowiem odbędą się nowe wybory na prezydenta klubu. Być może nie będzie trzeba tyle czekać, gdyż kibicom udało się doprowadzić do referendum ws. odwołania zarządu.
Ostatni taniec Messiego
Messi już zapomniał o konfliktach i w stu procentach skupiony jest na grze dla Barcelony. Dla niego to najprawdopodobniej ostatni sezon w barwach Dumy Katalonii, więc chce pożegnać się z Camp Nou jak na piłkarza wszech czasów przystało.
Argentyńczyk po zakończeniu sezonu bierze pod uwagę tylko jedną opcję - przenosiny do Manchesteru City. Tam poprowadzi go Pep Guardiola - trener, pod którego skrzydłami w Barcelonie (2008-2012) Messi stał się najlepszym piłkarzem świata.
Zanim jednak Messi będzie bohaterem wielkiego transferu, ma w stolicy Katalonii ostatnie misje do wykonania: odzyskać mistrzostwo Hiszpanii i po raz piąty wygrać Ligę Mistrzów. Na triumf w tych drugich rozgrywkach czeka już 5 lat - najdłużej w karierze. W sobotę czeka go prawdopodobnie ostatni ligowy występ przeciwko Realowi na na Camp Nou. Jest najlepszym strzelcem w historii El Clasico (26), ale nie strzelił gola Królewskim już 901 dni. Motywację ma więc podwójną.
Przez lata El Clasico był pojedynkiem na noże, a dramaturgia spotkania rozpalała kibiców na całym świecie. Teraz El Clasico jest nieco na rozdrożu. Oczywiście głównym aktorem nadal może być Messi, jednak ważne rolę mogą odgrywać młodzi piłkarze: Ansu Fati, Vinicius Junior czy Pedri. Następuje płynna zmiana pokolenia, a kibice będą szukać nowych bohaterów. Starzy muszą wiedzieć, kiedy ze sceny zejść. Niepokonanymi.
Po sześciu kolejkach wyżej w tabeli LaLiga sklasyfikowany jest Real, który ma 10 punktów i zajmuje 3. miejsce. FC Barcelona jest 9. i zgromadziła 7 "oczek". Blaugrana ma jednak o jeden mecz rozegrany mniej.
Sobotni pojedynek FC Barcelona - Real Madryt będzie meczem w ramach siódmej kolejki Primera Division. Początek tego starcia zaplanowano na godzinę 16:00. Transmisja w Canal Plus Sport, Eleven Sports, na Playerze i na WP Pilot. Relacja tekstowa na WP SportoweFakty.
Zobacz także: Radosław Majdan: Tylko sen dawał mi ulgę [WYWIAD]
Zobacz także: Włoski agent przekazał zaskakujące informacje. "Milik już dogadał się z nowym klubem"
Kibicuj "Lewemu" i FC Barcelonie na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)