Artur Długosz: Nie wyszedł Cracovii Kraków pierwszy mecz w nowym sezonie. Na początek porażka ze Śląskiem Wrocław.
Piotr Polczak: Przegraliśmy różnicą dwóch goli, natomiast myślę, że najbardziej bolą stracone bramki, bo były to dwa stale fragmenty gry. Szczególnie ten pierwszy gol z wyrzutu z autu, gdzie Sebastian Dudek uderzył po długim rogu i piłka zatrzepotała w siatce. Staraliśmy się szanować piłkę, tworzyć sytuacje. Kilka groźnych akcji stworzyliśmy, ale brakło zimnej krwi pod bramką rywala. Nie mogliśmy zdobyć gola, a przeciwnik spokojnie wyczekał, grał dobrze w defensywnie, wyprowadzał groźne kontry. Wrocławianie tych sytuacji także nie stworzyli sobie sporo - poza jedną groźną okazją Szewczuka. Szkoda trochę straconych trzech punktów. Przyjechaliśmy do stolicy Dolnego Śląska by wygrać pojedynek. Będziemy teraz patrzeć przed siebie. W następnej kolejce gramy z Lechią Gdańsk i trzy punkty wywalczone w tych zawodach będą dla nas bardzo cenne.
Pierwszy gol dosyć mocno podłamał wam skrzydła. Widać było, że przez kilka następnych minut po jego utracie nie mogliście złapać właściwego rytmu.
- Tak na pewno. Jak się traci gola na samym początku spotkania, jeszcze na inaugurację rozgrywek, to jest to trochę dyskomfort. Po kilku minutach wróciliśmy do swojej gry, zaczęliśmy szanować piłkę, stworzyliśmy sobie kilka dogodnych sytuacji, ale niestety zabrakło skuteczności. Szkoda, że nie udało się trafić do siatki, bo wyrównujące trafienie sprawiłoby, że widowisko byłoby jeszcze lepsze i moglibyśmy pokusić się nawet o zwycięstwo. Nie zdobyliśmy bramki, straciliśmy po kontrze i jakiejś przepychance, gdzie podyktowano rzut wolny, który został ładnie wykorzystany przez zawodnika Śląska.
Chcieliście pokazać wszystkim tym sobotnim spotkaniem, że Cracovia nie jest z przypadku w Ekstraklasie?
- Można powiedzieć, że tak. Nasza gra była dość dobra natomiast też nie ma co się nad nią zachwycać skoro nie wywozi się punktów. Wiadomo, że liczą się tylko zwycięstwa i niestety w sobotę się nie udało. Tak jak mówię trzeba się teraz skoncentrować na przyszłym tygodniu i dobrze przygotować się do meczu z Lechią.
Jak ocenisz swój występ?
- Ciężko tu siebie oceniać. Na pewno jeżeli byśmy wygrali to każdy by wracał do Krakowa z podniesioną głową, a tak to ta porażka troszkę siedzi w głowie. Od niedzieli trzeba się już koncentrować na kolejnym spotkaniu.
Cracovia przez wszystkich typowana jest jako jeden z głównych kandydatów do spadku...
- Są różne głosy, a my chcemy udowodnić, że nam się ten spadek po prostu nie należy i swoją dobrą postawą chcemy zdobywać punkty i piąć się w górę tabeli. Wiadomo, że otoczka wokół Cracovii nie jest na razie najlepsza, ale chcemy to zmienić. Mam nadzieję, że od przyszłego tygodnia uda nam się to zdziałać.
Śląsk Wrocław ma być czołową drużyną Ekstraklasy, a wy na boisku w niektórych momentach prezentowaliście się nawet lepiej od gospodarzy, a przez cały mecz byliście dla wrocławian równorzędnym rywalem. Może to tylko mit, że Cracovia ma bronić się przed spadkiem?
- Tamten sezon pokazał, że nie można od razu żadnej drużyny skreślać. Mówić, że ta jest do spadku, a znowu inna walczy o mistrzostwo. Liga jest wyrównana. W tym sezonie będzie podobnie. Każdy pojedynek jest ważny. W sobotę nie udało nam się zdobyć tych trzech punktów, nawet nie zremisowaliśmy ze Śląskiem. Musimy wyciągnąć wnioski i następny mecz zagrać bardziej konsekwentnie taktycznie i wydaje mi się, że będzie dobrze.
Cały czas ciąży na was ten syndrom braku zwycięstw na wyjeździe.
- Na pewno nie jest to dla nas pocieszenie, że nie umiemy wygrywać. Chcemy to przełamać. Teraz wszystkie mecze będą na wyjazdach i musimy po prostu wziąć się w garść i zacząć zwyciężać.
Które miejsce zajmie Cracovia Kraków?
- Nie mnie to oceniać. W każdym meczu chcemy zdobywać trzy punkty, grać o zwycięstwa i myślę, że to pokażemy w tym sezonie.