Der Spiegel: Nie mamy nic wspólnego z szantażowaniem Roberta Lewandowskiego

ONS.pl / Pawel Kibitlewski / Na zdjęciu: Robert Lewandowski
ONS.pl / Pawel Kibitlewski / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

Pełnomocnicy Roberta Lewandowskiego oskarżają Cezarego Kucharskiego, że ten szantażował piłkarza ujawnieniem jego rzekomych oszustwo podatkowych. Zostały one opisane w magazynie "Der Spiegel". Niemcy zapewniają, że z szantażem nie mają nic wspólnego.

W połowie września magazyn "Der Spiegel" ujawnił niejasności wokół podatków Roberta Lewandowskiego i jego żony. Gazeta część informacji posiadała od byłego agenta piłkarza, Cezarego Kucharskiego. Były piłkarz został w środę zatrzymany. Prokuratura regionalna w Warszawie bada, czy Lewandowski padł ofiarą szantażu. Według informacji z prokuratury, do których dotarła "Rzeczpospolita", Cezary Kucharski miał grozić ujawnieniem informacji o rzekomych oszustwach podatkowych piłkarza Bayernu Monachium i reprezentacji Polski, jeśli nie otrzyma od zawodnika 20 milionów euro.

"Rzeczpospolita" sugeruje, że niemiecki dziennikarz był częścią "układu". Kucharski - jak czytamy - mówi na nagraniu (prokuratura ma nagrania ze spotkania agenta z piłkarzem): "Rafał widział te wszystkie kwity (...) Zapytałem go, ile to jest warte dla Lewandowskiego. Wiesz, co on powiedział? Że to jest warte 20 milionów".

Dalej w "Rzeczpospolitej" czytamy: "Po odmowie zapłaty wydarzenia przybierają zadziwiający obrót. W niemieckim tygodniku "Der Spiegel" pojawiają się artykuły o rzekomych nieprawidłowościach w podatkach gwiazdy Bayernu. Wcześniej, w końcu sierpnia i na początku września, Lewandowski dostaje też dziwne esemesy od Rafaela B. Nie wyglądają jak merytoryczne pytania, kierowane przez dziennikarzy.
"Po przestudiowaniu dokumentów twój przypadek uważamy za poważny i problematyczny'" - pisze dziennikarz, dodając: "Badamy twoją sprawę od wielu miesięcy". Co zastanawiające, Rafael B. słabo mówił po polsku, a pisać w tym języku w ogóle nie potrafił. Tymczasem esemesy po polsku nie miały błędów, co zdumiewa, tym bardziej że w niemieckich komórkach nie ma polskich znaków" - piszą dziennikarze "RP".

ZOBACZ WIDEO: Euro 2020. Słowacja krok od wyjazdu na mistrzostwa Europy i rywalizacji z Polską w grupie. "Wszystko może się zdarzyć"

O komentarz poprosiliśmy samego zainteresowanego. W imieniu gazety odpowiedziała nam Anja zum Hingst.

- Ani firma SPIEGEL, ani żaden z jej pracowników nie był świadomy domniemanego szantażu wobec pana Lewandowskiego - podkreśla Hingst. - To oczywiście oznacza, że żaden pracownik SPIEGEL nie brał udziału w takich rzekomych działaniach. Stanowczo odrzucamy takie zarzuty - informuje nas redaktorka ds. komunikacji.

Według niej śledztwo w sprawie trwało od dawna, co oznacza, że artykuł nie mógł być efektem szantażu. Materiały zostały zebrane znacznie wcześniej.

"Artykuły SPIEGEL dotyczące domniemanych przestępstw podatkowych panów Lewandowskiego i Kucharskiego, zostały stworzone przez zespół badawczy złożony z pięciu reporterów, którzy byli i nadal pozostają w bliskim kontakcie z redaktorem naczelnym działu dokumentacji i działu prawnego SPIEGEL. Artykuły te zostały opublikowane wyłącznie na podstawie wiarygodnych pisemnych dowodów. Tymczasem powództwo Pana Kucharskiego o odszkodowanie wpłynęło do warszawskiego sądu dopiero we wrześniu" - napisała nam.

Niemcy zaznaczają też, że Lewandowski nigdy nie skierował przeciwko magazynowi sprawy do sądu.

Czytamy: "Skarga Pana Lewandowskiego skierowana jest przeciwko Panu Kucharskiemu. Warszawska prokuratura ani żaden inny organ śledczy nie skontaktowały się ze spółką SPIEGEL ani z żadnym z jej pracowników".

Niemcy zapewniają też, że dochowali wszelkiej staranności i dziennikarskiej rzetelności w sprawie.

Jak czytamy: "W naszych czterech artykułach informowaliśmy między innymi, że pan Lewandowski i pan Kucharski mogli uniknąć płacenia podatków. Dlatego oczywiście skontaktowaliśmy się z obiema stronami przed publikacją odpowiednich artykułów, aby mogły przedstawić swój punkt widzenia, zweryfikować fakty oraz wyjaśnić, dlaczego oceniają sprawy inaczej niż my. Zaproponowaliśmy im rozmowę na temat naszych ustaleń, a także wysłaliśmy na piśmie szczegółowe pytania przed publikacją artykułów".
Niemiecki magazyn nie chce się odnieść do ewentualnego zarzutu, czy to Kucharski był źródłem ich informacji.

"Der Spiegel nie może podać źródła, ani potwierdzać tego, które jest nam przypisywane. Tu kierujemy się zasadą ochrony źródła informacji, która jest dla nas fundamentalna".
ZOBACZ Mocne oświadczenie adwokatów Kucharskiego

ZOBACZ Adwokat Lewandowskiego: to książkowy przykład szantażu

Źródło artykułu: