Pandemia koronawirusa obnażyła wszystkie problemy Katalończyków. Rozrzutność poprzedniego prezydenta Josepa Bartomeu, który lekką ręką przeznaczył 125 mln euro na Ousmane'a Dembele, 145 mln na Philippe'a Coutinho oraz 120 mln na Antoine'a Griezmanna, może okazać się gwoździem do trumny. Bartomeu szastał kasą na lewo i prawo i gdy pojawiły się poważne problemy, Barcelonie grozi... bankructwo. To nie żart.
Bartomeu kompletnie nie potrafił dokonywać transferów. Wydał prawie pół miliarda euro na gwiazdy, które nic nie wnoszą. W trzech przypadkach pękła magiczna granica 100 mln euro - żaden klub na świecie nie przekroczył jej więcej razy, ale okazało się, że to droga donikąd. Po sprzedaży Neymara za 222 mln euro i coraz większych wpływach ze strefy marketingowej, Barcelona mogła pozwolić sobie na wiele.
A miało być tak pięknie
W lipcu 2019 roku klub ze stolicy Katalonii ogłosił rekordowy przychód w wysokości 990 mln euro. Zysk operacyjny wyniósł 17 mln euro, a po opodatkowaniu 4,3 mln euro. Na koniec sezonu kolejnego roku przychód miał wynieść ponad miliard euro, czyli najwięcej spośród wszystkich klubowych drużyn na świecie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: cudowna bramka w Copa Libertadores. Z 25 metrów idealnie pod poprzeczkę!
Pandemia koronawirusa wywróciła jednak wszystko do góry nogami. Z dnia na dzień FC Barcelona straciła ogromne wpływy z tytułu biletów, muzeum czy oficjalnego sklepu klubu. Za jeden mecz w Lidze Mistrzów bez udziału publiczności, Barca traci między 3 a 6 milionów euro. Podobne pieniądze można uzyskać za El Clasico z Realem Madryt, czy prestiżowe mecze z Sevillą czy Atletico Madryt.
W rekordowym tempie rosły przychody, jednak nie mniejszym także wydatki. Lwią część pochłaniały wydatki na pensje piłkarzy, na które klub przeznacza 80 procent (!) swojego budżetu. Nie jest tajemnicą, że sam Leo Messi zarabia rocznie 40 milionów euro plus premie. Latem 2020 roku Barca desperacko pozbywała się piłkarzy ze szczyty listy finansów: Luis Suarez, Arturo Vidal czy Ivan Rakitić.
- Barcelona jest bankrutem: ekonomicznie i moralnie - stwierdził Victor Font będący jednym z kandydatów na prezydenta tej drużyny.
Już w marcu klub poprosił piłkarzy o rekordową obniżkę pensji, nawet 70 procent całego kontraktu. Większość kręciła nosem, jednak presja mediów i kibiców była tak duża, że piłkarze podpisali się pod wnioskiem Bartomeu. Problem w tym, że rekordowa obniżka nie rozwiązała problemów. Powróciły one jak bumerang i teraz mocno zagrają funkcjonowaniu klubu.
Jest bardzo źle. Ile brakuje pieniędzy?
Spójrzmy na kolejne liczby. Barcelona zarobiła o 192 miliony euro mniej, niż przewidywała - zamiast 1,047 miliarda euro klub odnotował 855 milionów przychodu. Dług klubu wzrósł do 488 milionów euro. Teraz przychody mają wynieść nieco ponad 700 mln euro, czyli klub zanotuje kolejną stratę.
Gdzie szukać oszczędności? Najłatwiej w pensjach piłkarzy, jednak ci nie są skorzy, aby ratować skórę klubowi, który przez trzy lata był fatalnie zarządzany.
Jak informowało radio RAC1, najpóźniej do 5 listopada musi dojść do porozumienia, a jedynym, jakie wchodzi w grę, jest obcięcie pensji zawodnikom o ok. 30 procent. W ten sposób klub ma zaoszczędzić ok. 190 mln euro.
- Problem polega na tym, że pensje są wypłacane piłkarzom w dwóch transzach: w lipcu i w styczniu. Podobno na chwilę obecną nie ma pieniędzy na te styczniowe wypłaty, więc opcje są dwie: albo je opóźnić/zmniejszyć (muszą się zgodzić sami zawodnicy) albo znaleźć na nie pieniądze (czyli jakieś inne źródła dochodu, np. sprzedaż w styczniowym okienku) - mówi WP SportoweFakty Michał Gajdek, członek socio Barcelony.
Sprawa jest klarowna. Jeżeli Barcelonie zabraknie pieniędzy na pensje, klub powinien zgłosić to do sądu i rozpocząć postępowanie układowe, żeby to sąd wyznaczył kiedy, komu i ile trzeba zapłacić.
- Na podstawie przepisów FIFA zawodnicy mogliby teoretycznie rozwiązywać umowy z winy klubu. Dlatego moim skromnym zdaniem do takiej sytuacji ostatecznie absolutnie nie dojdzie, a informacje o zupełnym braku pieniędzy traktuję jako presję nakładaną na zawodników w negocjacjach - ale sytuacja na pewno nie jest kolorowa - dodaje.
FC Barcelona szuka pieniędzy na każdej płaszczyźnie. W środę zagra w Lidze Mistrzów z Dynamo Kijów i oprócz aspektu sportowego, kluczowy jest także czynnik finansowy. Za każde zwycięstwo w fazie grupowej klub dostaje 2,7 mln euro. Remis natomiast wyceniany jest na 900 tysięcy euro, dlatego w żadnym meczu Barca nie może pozwolić sobie na wpadkę.
Początek meczu FC Barcelona - Dynamo Kijów w środę o godz. 21:00. Transmisja w Polsat Sport Premium oraz w TVP.
Zobacz także: Dramat polskiego napastnika! Usłyszał najgorszą wiadomość z możliwych
Zobacz także: Red Bull Salzburg - Bayern Monachium. Rok Hansiego Flicka - idealna rewolucja