Bycie liderem zespołu i jednym z najlepszych zawodników na świecie, to równocześnie wielka presja. Spokój w życiu prywatnym znacznie ułatwia funkcjonowanie zawodowym sportowcom. Doświadcza tego Robert Lewandowski.
Polski napastnik bardzo liczy się ze zdaniem swojej żony, również w kwestiach piłkarskich. Po meczu analizuje z Anną Lewandowską swoje występy. - Zawsze to robiliśmy. Dzwoni do mnie po meczach wyjazdowych, chce znać moją opinię. Mamy różne perspektywy, ja też byłam zawodową sportsmenką. Jest to więc swego rodzaju techniczna dyskusja między sportowcami. Robert nigdy nie jest z siebie w 100 procentach zadowolony - wyjawiła małżonka snajpera Bayernu Monachium w klubowym magazynie "51".
- Jeśli strzeli dwa gole, to mówi, że mógł zdobyć jednego albo dwa więcej. Ma wyraźne wymagania wobec siebie i ogromne ambicje - dodała.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zwariowana końcówka meczu. Rozpacz, euforia i kolejny dramat
Do żony zadzwonił też po finale Ligi Mistrzów. Anna Lewandowska na Instagramie pokazała wideorozmowę z mężem na krótko po zakończeniu spotkania. Bayern Monachium pokonał PSG 1:0, a Polak po raz pierwszy zwyciężył w Lidze Mistrzów.
- Powiedział wtedy "Zrobiliśmy to! Wygraliśmy! Wszyscy razem!". Miał na myśli zespół, ale także rodzinę i przyjaciół. Wszystkich, którzy go wspierali. Triumf w Lidze Mistrzów był jego wielkim marzeniem. Było też trochę smutno, bo nie mogliśmy być z nim w Lizbonie. Dlatego powiedziałam mu, że musi znowu wygrać Ligę Mistrzów - przyznała Lewandowska.
W Niemczech mówi się, że to żona Lewandowskiego stoi za jego sukcesem. Głównie przez to, że dba o to, co zawodnik je, a czego nie. To wszystko prowadzi do dobrych wyników na boisku.
Czytaj też:
Liga Mistrzów. Andrea Pirlo: Napastnicy byli zbyt egoistyczni
Piłkarze klubu z Bundesligi przeszli testy na koronawirusa o północy