Fortuna I Liga. ŁKS Łódź - Korona Kielce, czyli starcie spadkowiczów. "Zmieniliśmy się od meczu w ekstraklasie"

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Wojciech Stawowy
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Wojciech Stawowy

- Do tej pory graliśmy z zespołami, które też w tej lidze są bardzo groźne, są wyżej notowane niż drużyna Korony Kielce. To jest też spadkowicz i drużyna, która będzie chciała wrócić do ekstraklasy - uważa trener ŁKS-u Wojciech Stawowy.

Mecz piłkarzy Łódzkiego Klubu Sportowego z Koroną Kielce miał odbyć się 18 października, lecz na kilkanaście godzin przed jego rozpoczęciem w drużynie biało-czerwono-białych pojawiły się zakażenia wirusem SARS-CoV-2 i ostatecznie spotkanie przełożono. W ostatni weekend kielczanie wygrali w Sosnowcu 3:1 z Zagłębiem, a łodzianie pokonali u siebie Chrobrego Głogów 4:0.

- W pierwszej połowie Chrobry nas bardziej przycisnął, czego się nie spodziewaliśmy. To było naprawdę ciężkie wejście dla mnie, ale uważam, że w drugiej połowie już dużo lepiej poczułem się na boisku, więc ta pierwsza część gry pewnie była po to, by "przepalić organizm". Cieszy to, że moje pierwsze statystyki w ŁKS-ie powoli zaczynają rosnąć. Mam nadzieję, że będzie już tylko lepiej - powiedział Przemysław Sajdak, który w sobotnim meczu zaliczył dwie asysty.

- Do momentu strzelenia pierwszej bramki gra nam się totalnie nie kleiła. Była bardzo wolna i schematyczna. To nie wynikało z tego, że Chrobry postawił nam wysoko poprzeczką, a bardziej my męczyliśmy się swoją grą. Natomiast po tej bramce na 1:0 zespół złapał właściwy rytm dla siebie, taki nasz styl, i wyglądało to już zupełnie lepiej - ocenił trener Wojciech Stawowy.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak strzela brat Wayne'a Rooneya. Bramka-marzenie

Ełkaesiacy po dziesięciu rozegranych meczach legitymują się bilansem 9-0-1. Sezon Fortuna I Ligi układa się dla nich dużo lepiej niż poprzedni w PKO Ekstraklasie, gdzie aż trzykrotnie mierzyli się z Koroną Kielce. W Łodzi ŁKS wygrał 4:1, ale w stolicy województwa świętokrzyskiego dwukrotnie przegrał - najpierw 0:1, później 0:2. Ten ostatni mecz miał miejsce już za kadencji Stawowego.

- Nastąpiły tam zmiany personalne. Na pewno jest to inny zespół niż ten, z którym graliśmy ostatni raz w ekstraklasie. Ale zmienił się też ŁKS, więc trudno te rzeczy porównywać - twierdzi szkoleniowiec Łódzkiego Klubu Sportowego.

- Trudno powiedzieć, czy to będzie najtrudniejszy rywal, z którym będziemy się mierzyć. Nieco więcej będziemy mogli powiedzieć po zakończeniu meczu. Do tej pory graliśmy z zespołami, które są wyżej notowane niż Korona. Kielczanie to też spadkowicz chcący wrócić do ekstraklasy. Drużyna jest skonsolidowana, wygrali ostatnie spotkanie z Zagłębiem Sosnowiec i na pewno to ich motywuje - przyznał trener ŁKS-u.

Początek spotkania na Stadionie Miejskim przy al. Unii w Łodzi w środę, 11 listopada o 18:00. W łódzkim zespole zabraknie kontuzjowanego Piotra Gryszkiewicza. Młodzieżowiec w sobotę nabawił się kontuzji i jego przerwa ma potrwać ponad tydzień. Najprawdopodobniej do gry gotowy będzie Maksymilian Rozwandowicz, który również w meczu z Chrobrym schodził z boiska z urazem.

Czytaj również: Widzew Łódź - GKS Bełchatów. Bezbramkowe derby ziemi łódzkiej. Szału nie było

Komentarze (0)