Tomasz Kędziora zadebiutował w reprezentacji Polski w 2017 r., a za kadencji Jerzego Brzęczka w prawie wszystkich meczach zalicza 90 minut gry. Nie ukrywa, że cieszy się z tego, jak bardzo mu ufa selekcjoner.
- Na pewno czuję się częścią drużyny narodowej i jestem z tego powodu bardzo dumny. Gra w reprezentacji Polski, reprezentowanie barw swojego kraju, to największe wyróżnienie i zaszczyt. [...] Trener Jerzy Brzęczek regularnie na mnie stawia i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy. Otrzymałem szansę, za którą staram się odwdzięczać na każdym treningu i w każdym meczu. Zawsze daję z siebie wszystko - mówił w najnowszym wywiadzie dla Łączy Nas Piłka.
Nowoczesny futbol wymaga od bocznych obrońców ciągu na bramkę. Daje to zespołom więcej możliwości w ofensywie - m.in. naszej reprezentacji, bo Kędziora przyznaje, że zawsze chętnie podejdzie pod bramkę przeciwnika. - Lubię włączać się do akcji ofensywnych i stwarzać przewagę. W dzisiejszym futbolu zmieniła się zresztą rola prawego obrońcy. Musi on właściwie biegać od jednej szesnastki do drugiej. Mnie to odpowiada, lubię taki styl - powiedział.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nożyce, poprzeczka, a potem... coś niewiarygodnego! To może być bramka roku
Dodał też, że nie miałby problemu z grą np. w środku defensywy. - Jak widać, uczymy się przez całe życie i każda umiejętność może się kiedyś przydać - komentował.
Kędziora jest pierwszym wyborem Brzęczka na prawej obronie po tym, jak Łukasz Piszczek zakończył karierę reprezentacyjną. Stwierdził, że dużo się nauczył od starszego kolegi.
- Obserwowałem Łukasza od wielu lat, to światowej klasy zawodnik, jest wzorem do naśladowania. Dużo się od niego nauczyłem na zgrupowaniach kadry, podpatrywałem, jak zachowuje się w danych sytuacjach. Piszczek również wiele podpowiadał, jak ustawić się na boisku, dawał wiele cennych wskazówek, które od razu można było wdrożyć w życie - przyznał.
We wrześniu była pierwsza okazja do reprezentacyjnych meczów od listopada 2019 r. Pandemia koronawirusa wymusiła odwołanie marcowych sparingów i przełożenie Euro. Chciałby, aby wszystko jak najszybciej wróciło do normalności.
- Nikt nie mógł przewidzieć tego, co się stało. Na pewno bardzo brakowało mi zgrupowań i meczów reprezentacji Polski. Fajnie było spotkać się z kolegami po dziesięciu miesiącach przerwy i w końcu móc pogadać na żywo, spędzić razem czas, zagrać wspólnie w piłkę. Musieliśmy się dostosować do nowych realiów. Przecież wszyscy chcemy, aby świat jak najszybciej wrócił do normalności, dlatego powinniśmy na siebie uważać, przestrzegać procedur medycznych i sanitarnych - mówił.
Zauważa, że w reprezentacji Polski płynnie następuje zmiana pokoleniowa, wchodzi coraz więcej młodych zawodników. Dość łatwo się w tym wszystkim odnajduje, bo część zna z drużyn młodzieżowych. Uważa, że to bardzo dobre dla kadry. - Już wcześniej żartowaliśmy z kolegami na zgrupowaniu, że praktycznie z samych zawodników Lecha bylibyśmy w stanie stworzyć bardzo dobrą jedenastkę w reprezentacji. Znamy się nie od dziś, ze współpracą nie byłoby problemu - dodał.
Tomasz Kędziora podpisał nowy kontrakt z Dynamem Kijów, który będzie teraz obowiązywał do końca czerwca 2024 r. Była możliwość odejścia z Ukrainy, inne kluby pytały o niego. - Były różne zapytania, ale kiedy propozycję nowego kontraktu, a także plan na moją osobę w Dynamie, przedstawił mi mój obecny pracodawca, szybko doszliśmy do porozumienia - zdradził.
Padło też pytanie o mecz jego klubu z Barceloną w Lidze Mistrzów. Dynamo przyjechało na Camp Nou bez 14 zawodników, u większości nieobecnych wykryto zakażenie koronawirusem. Polak trafił do siatki "Blaugrany", ale jego gol nie został uznany.
- Po moim strzale głową doprowadziliśmy nawet do remisu. Już miałem się cieszyć z trafienia w Lidze Mistrzów, gdy zobaczyłem, że sędzia nie uznał bramki. Arbiter pokazał, że piłka opuściła na chwilę boisko przy dośrodkowaniu w pole karne Barcelony. Naprawdę rzadko zdarzają się takie sytuacje... Byłem bardzo zaskoczony, ale musiałem szybko się otrząsnąć i wracać do obrony.
Czytaj też:
Duże pieniądze do zdobycia dla Polski
Włosi w chaosie, ale nie odpuszczą