To był 10 września 1975 roku - nieco ponad rok po tym, jak Biało-Czerwoni wywalczyli 3. miejsce na mistrzostwach świata w Niemczech, a "Oranje" przegrali dopiero w finale z gospodarzami.
Na Stadionie Śląskim w Chorzowie doszło do starcia gigantów europejskiego futbolu, lecz to nasi byli górą. Naszpikowana gwiazdami Holandia - z Johanem Neeskensem, Rene van de Kerkhofem i samym Johanem Cruyffem na czele - poległa 1:4 po dublecie Andrzeja Szarmacha, a także golach Grzegorza Laty i Roberta Gadochy.
Jeden najlepszych meczów w historii
- Kilka dobrych spotkań w swojej karierze rozegrałem. Najbardziej cenię te mundialowe, one się dla mnie bardzo liczyły, ale z drugiej strony starcie z Holandią trzeba zapisać do dziesięciu najlepszych meczów w historii polskiego futbolu. Wypadliśmy świetnie - powiedział WP SportoweFakty Grzegorz Lato.
ZOBACZ WIDEO: Radosław Majdan nie skreśla Jerzego Brzęczka. "Mecz z Włochami mnie zmartwił"
Napięcie było ogromne - tak jak stawka. - Przyjechała do nas cała srebrna drużyna z mundialu. Też czuliśmy się mocni, ale nie byliśmy pewni siebie. Eliminacje były o wiele trudniejsze niż teraz. Walczyliśmy o awans z Holendrami i Włochami. To była piękna grupa, tyle że również grupa śmierci. Nawet w turnieju finałowym byłaby uznawana za bardzo mocną - dodał.
Tłumy na trybunach, płatny wywiad z Johanem Cruyffem
Biało-Czerwoni nie zawiedli kibiców w Chorzowie, a na widowni było ich aż 85 tys. - Z tego co potem słyszałem, zapotrzebowanie było na 670 tys. biletów. Tylu ludzi chciało je kupić. Stadion pękał w szwach, kibice byli ściśnięci na ławkach, a część stała na koronie stadionu. Zapchane były wszystkie schody - wspomina Lato.
- Wspaniałe spotkanie, jedno z najlepszych w historii - wtóruje królowi strzelców mundialu Andrzej Strejlau, który był wtedy członkiem sztabu Kazimierza Górskiego.
Oprócz okazałej wygranej, nie zabrakło smaczków pozaboiskowych. - Pamiętam historię z przedmeczowego treningu Holendrów. Johan Cruyff się na niego spóźnił, a gdy przyszedł, z każdym się przywitał, także z naszymi dziennikarzami. Niektórzy chcieli z nim przeprowadzić wywiad, a potem mi mówili, że owszem, była taka możliwość, ale ktoś z holenderskiej kadry ich poinformował, że za rozmowę trzeba zapłacić - opowiada Strejlau.
Przykry rewanż, eliminacje bez happy endu
Piękna wygrana z Holandią nie dała nam niestety awansu na mistrzostwa Europy. Polacy zajęli w grupie eliminacyjnej drugie miejsce (za Holandią, a przed Włochami). Mieli tyle samo punktów co "Oranje" (8), lecz byli niżej ze względu na gorszą różnicę bramek.
Przed rewanżem w Amsterdamie też doszło do zgrzytu. - Gospodarze zachowali się po chamsku - mówi bez ogródek Strejlau. - Nie pozwolono nam w ogóle odbyć treningu na stadionie. Holendrzy tłumaczyli się, że po opadach deszczu boisko jest grząskie i nie można go zniszczyć. Jedyną możliwością zapoznania się z murawą było krótkie wyjście naszych piłkarzy już po zajęciach, gdy mieli na sobie garnitury. Niestety przegraliśmy wysoko, 0:3 i nie awansowaliśmy dalej. Trudno powiedzieć co się wtedy stało. Składy były podobne, rewanż odbył się zaledwie po miesiącu, a jednak był kompletnie nieudany.
Lato uważa, że przyczyn przegranych eliminacji trzeba szukać gdzie indziej. - Dwa razy zremisowaliśmy bezbramkowo z Włochami, a mecz u siebie rozegraliśmy na Stadionie Dziesięciolecia. W Chorzowie atmosfera była magiczna, bardzo lubiliśmy tam grać, trener Górski również. Wystarczyło, że kibice zaśpiewali hymn i to wystarczyło, by nas ponieść. Doping też był fantastyczny. Władze jednak zdecydowały, że mecz odbędzie się Warszawie, a tam nie było żadnej atmosfery. Nie wygraliśmy i tego jednego zwycięstwa zabrakło nam do awansu.
Z "polskiej" grupy do ćwierćfinałów (będących ostatnim etapem kwalifikacji) przeszli ostatecznie Holendrzy, którzy pokonali w dwumeczu Belgię, pojechali na turniej główny, a w nim zajęli 3. miejsce (w półfinale przegrali z Czechosłowacją, zaś w "małym finale" byli lepsi od Jugosławii).
Mecz 6. kolejki Ligi Narodów Polska - Holandia odbędzie się w środę o godz. 20.45.
Czytaj także:
Liga Narodów: Włochy - Polska. Grzegorz Lato w szoku. "Wyglądało to tragicznie"
Trudne decyzje przed Jerzym Brzęczkiem. "Będą niezadowoleni, nie da się tego uniknąć"