Po raz ostatni bramka z "wapna" dla mistrza Polski padła 9 lutego w domowym meczu PKO Ekstraklasy z ŁKS Łódź (3:1). Zdobył ją Domagoj Antolić. Później ekipa ze stolicy rozegrała 34 spotkania, w których sędziowie ani razu nie podyktowali dla niej rzutu karnego.
- Śmiejemy się, że w regulaminie ekstraklasy jest zapis, że Legia nie ma rzutów karnych - przyznał żartobliwie Czesław Michniewicz. Temat został poruszony przy okazji zaległego starcia 1/16 finału Fortuna Pucharu Polski z Widzewem Łódź. Tu musi być wyłoniony zwycięzca, więc jeśli regulaminowy czas i dogrywka nie przyniosą rozstrzygnięcia, to właśnie jedenastki zdecydują o awansie.
- Gdy zostajemy po treningach, żeby potrenować karne, trener pyta po co to robimy, skoro w meczu i tak ich nie będzie - powiedział uśmiechnięty Cezary Miszta, który w środę stanie między słupkami bramki Legii.
Jak się okazuje, przed wyjazdem do Łodzi mistrz Polski jednak będzie ćwiczyć ten element, choć bez przesadnej intensywności. - Z trenowaniem karnych jest tak, że im bliżej spotkania, tym bramka staje się mniejsza. Na początku tygodnia widzisz tylko ją, a tuż przed rozpoczęciem gry ona się nagle kurczy i zostaje tylko bramkarz. Jednak dla higieny psychicznej jedną czy dwie serie przetrenujemy - zaznaczył Michniewicz.
Mecz 1/16 finału Fortuna Pucharu Polski Widzew Łódź - Legia Warszawa rozpocznie się w środę o godz. 17.40.
Czytaj także:
Frustracja w branży fitness rośnie. "Czujemy się oszukani i pomijani"
PKO Ekstraklasa. Warta Poznań - Wisła Kraków. Piotr Tworek: Mam w zespole żołnierzy z wielkim charakterem
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ryiad Mahrez zrobił z obrońców pośmiewisko