Michał Listkiewicz: Maradona dał mi niezwykły prezent, jest jak relikwia

East News / Imago Sport and News / Na zdjęciu: Diego Maradona (pierwszy od lewej) i Michał Listkiewicz (czwarty od lewej)
East News / Imago Sport and News / Na zdjęciu: Diego Maradona (pierwszy od lewej) i Michał Listkiewicz (czwarty od lewej)

Michał Listkiewicz sędziował kilka spotkań, w których występował Diego Maradona. - Było tylko dwóch piłkarzy, przez których tak się zatracałem, że trochę zapominałem w jakiej roli jestem na boisku. Jednym z nich był Diego - mówi nam Listkiewicz.

W tym artykule dowiesz się o:

Półfinał i finał mistrzostw świata we Włoszech w 1990 roku, ale też niezwykłe spotkanie po 20 latach, na mundialu w RPA, gdzie obaj pojawili się w nowych rolach. Dlaczego Diego Maradona miał wtedy pretensje do Michał Listkiewicza o ich wspólne zdjęcie sprzed lat? Co dla niego zrobił mimo "feralnej" fotki? Jak były polski sędzia wspomina boskiego Argentyńczyka i co niezwykłego mu zawdzięcza? Rozmawialiśmy z Michałem Listkiewiczem, który, jak cały świat futbolu, składa hołd zmarłemu geniuszowi. Tak przedwcześnie, że nigdy nie zostanie to odżałowane.

Piotr Koźmiński, WP Sportowe Fakty: Miał pan okazję kilka razy spotkać Diego Maradonę, a nawet sędziować mecze z jego udziałem…

Michał Listkiewicz, były sędzia międzynarodowy i prezes PZPN: To prawda. Na pewno najważniejszym meczem jaki sędziowałem Diego, w roli sędziego bocznego, był finał mistrzostw świata we Włoszech, w 1990 roku. Argentyna przegrała wówczas z Niemcami i muszę przyznać, że po tym spotkaniu było bardzo nerwowo. Argentyńska drużyna kopała w drzwi, trochę było tam demolki, mieli wielkie pretensje do sędziego, wyzywali od mafii, ale chodziło o głównego, który był z Meksyku. Natomiast najbardziej emocjonalnym meczem był półfinał, rozgrywany w Neapolu, a przecież wiadomo, że Maradona był tam bogiem. Pamiętam ten wielki, na pół stadionu, transparent: "Diego kochamy cię, ale dziś musi wygrać Italia". Niezwykłe emocje, rzuty karne, wygrana Argentyny. Maradona był po tym meczu w amoku. Po drodze do szatni nawet mnie uścisnął.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nożyce, poprzeczka, a potem... coś niewiarygodnego! To może być bramka roku

Jak to uścisnął?

Schodząc z boiska był bardzo rozemocjonowany, całował i ściskał każdego na swojej drodze. Też się jakoś znalazłem w tym miejscu, przez które przechodził, więc wyściskał i mnie. Taki to był człowiek, pełen emocji.

Zbigniew Boniek uważa, że to był najlepszy piłkarz wszech czasów. A pan, jako sędzia, to patrzył na umiejętności, czy skupiał się jednak na wykonywaniu swojej pracy?

Przyznam szczerze, że było dwóch piłkarzy, którzy sprawiali, że zapominałem po co ja jestem na boisku, zapominałem trochę o swojej roli sędziego. To byli Diego Maradona i Mirosław Okoński.

Po latach jeszcze raz spotkał pan Maradonę…

Tak, to było w 2010 roku, na mistrzostwach świata w RPA, gdzie byłem już w roli działacza, a Diego przyjechał tam jako trener Argentyny. Chciałem, żeby mi podpisał koszulkę ich reprezentacji.

Poznał pana po latach?

Pokazałem mu nasze wspólne zdjęcie z finału we Włoszech. Bardzo mu się nie spodobało.

Przepraszam, spodobało czy nie spodobało?

Nie spodobało, bo powiedział, że ja na tym zdjęciu wyglądam na 5 kg później, ale on na 50 kg później!

Ale koszulkę panu podpisał?

Ba! Żeby tylko podpisał. Wziął mnie do szatni Argentyny i pokazał palcem na jednego z piłkarzy. "A od tego małego nie chcesz? Na razie jest słaby, ale może coś z niego będzie".

Kto to był?

Lionel Messi.

No to nieźle…

Ostatecznie Messi też się podpisał, więc mogę powiedzieć, że dzięki Maradonie mam niezwykłą pamiątkę - koszulkę reprezentacji Argentyny, na której są podpisy i Leo, i Diego.

To gdzie ją pan trzyma? Chyba w sejfie, bo to przecież piłkarska relikwia…

Pożyczyłem ją Stefanowu Szczepłkowi. Wiadomo, że to nie tylko wybitny dziennikarz, ale i kolekcjoner koszulek. Była więc gdzieś ostatnio na wystawie.

Wracając do Diego. Żył na całego, ale przecież na informację o śmierci zawsze jest za wcześnie…

Oczywiście, że tak. 60 lat… Za wcześnie, dużo za wcześnie. Ale w naszej pamięci pozostanie na zawsze. Jak wspomniałem, tylko dwóch graczy sprawiało, że "zatracałem się" w mojej pracy sędziowskiej: Oko i Diego.

Źródło artykułu: