Diego Maradona raz uciekł śmierci. "Nie oddychał, umierał"

PAP/EPA / ACHIM SCHEIDEMANN / Na zdjęciu: Diego Maradona
PAP/EPA / ACHIM SCHEIDEMANN / Na zdjęciu: Diego Maradona

To był początek 2000 roku. Diego Maradona jedną nogą był już na drugim świecie. Wtedy oszukał przeznaczenie. W środę - niestety - nie.

W tym artykule dowiesz się o:

Jeden z najwybitniejszych piłkarzy w historii w środę doznał ataku serca. Zmarł w swoim prywatnym domu w Tigre na przedmieściach Buenos Aires. Tym razem nie uciekł śmierci spod topora tak, jak uczynił to 20 lat temu.

Diego Maradona jedną nogą na drugim świecie

To był początek 2000 roku. Dokładnie 4 stycznia. Urugwajski doktor Jorge Romero otrzymał desperacki telefon od prawnika i przyjaciela Diego Maradony.

- Doktorze, ktoś po drugiej stronie telefonu prosi o manometr.
- Dzień dobry, z tej strony dr Jorge Romero. Co się dzieje?
- Tutaj Guillermo Coppola. Jestem z Diego Maradoną, który śpi od dwóch dni. Nie możemy go obudzić.
- Ale jeśli śpi od dwóch dni, to nie śpi, jest w śpiączce.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: absurdalna sytuacja w polskiej lidze. Koszmarny babol sędziego!

- Miał kryzys nadciśnieniowy i komorową arytmię. Ponadto przestawał oddychać na okres pięciu lub sześciu sekund. Sytuacja była poważna. Umierał - wspominał po latach Jorge Romero w wywiadzie dla "Teleshow".

Choć sytuacja była bardzo poważna, lekarz musiał się sporo napocić, by przekonać Guillermo Coppola do transportu Diego Maradony do szpitala. Czas grał na niekorzyść legendy.

- Gdybyśmy nie przewieźli go do szpitala, umarłby za kilka godzin. Na karetkę też nie mogliśmy czekać, bo nie mieliśmy czasu - mówił Romero. W końcu Maradona, Coppola i Romero pojechali furgonetką do Polikliniki La Barra. Wcześniej - przy pomocy dwóch innych osób - Maradona - wtedy ze sporą nadwagą, w dodatku nieprzytomny - został wniesiony do pojazdu.

Wykonane w szpitalu badania wykazały chlorowodorek kokainy we krwi i moczu byłego piłkarza. Właśnie uzależnienie od narkotyków, połączone z nadwagą, wywołało kryzys nadciśnieniowy i komorową arytmię u Diego Maradony.

Lekarze wygrali walkę o jego życie. Maradona uciekł śmierci, oszukał przeznaczenie.

By uniknąć powtórki

20 stycznia Diego Maradona został przeniesiony do szpitala w Buenos Aires, a wkrótce potem trafił na odwyk na Kubie. Tam osiadł na pięć lat.

W ośrodku La Pradera w Hawanie towarzyszyli mu Guillermo Coppola i sekretarz Gabriel Buono. Maradonie na Kubie niczego nie brakowało, wszystko miał podane pod nos. Oczywiście - wszystko, z wyjątkiem narkotyków.

- Dni Diego na odwyku były cudowne. Za każdym razem, gdy go odwiedzałem, był czysty - mówił Leo Sucar, przyjaciel Diego Maradony. Legenda futbolu po około dwóch miesiącach zaczęła biegać, by zrzucić zbędne kilogramy, później na stałe wróciła do Buenos Aires.

Metamorfozie Maradony "pomogła" też śmierć jego przyjaciela, Rodrigo Bueno, znanego w Argentynie wokalisty. Zdjęcie Maradony, stojącego przy otwartej trumnie piosenkarza i całującego denata w czoło, obiegło zresztą cały świat.

- Widząc martwego Rodrigo, coś w nim pękło. Zaczął bardziej dbać o siebie, próbował się zmienić, bo wiedział, że on sam był na skraju śmierci. Później Diego już nie dbał o to, by się nie nudzić, a o to, by wyzdrowieć. Do naszej ostatniej rozmowy mówił mi, że jest czysty - wspominał Sucar, który był przy Maradonie do 2002 roku. Później ich drogi rozeszły się.

- Po raz pierwszy spróbowałem narkotyków w Barcelonie. Miałem wówczas 24 lata. To był największy błąd w moim życiu. Narkotyki zabijają. Uważam się za szczęściarza, że mogę o tym mówić. Jeśli nadal brałbym narkotyki, to teraz już by mnie nie było wśród żywych - przyznał  "Boski Diego" w wywiadzie dla telewizji Canale 5, w styczniu 2017 roku.

Uśmiercony za życia

Diego Maradona w 2000 roku okiwał śmierć. W kolejnych latach świat chciały z kolei okiwać plotki sugerujące śmierć legendy. Taka wyszła choćby w 2007 roku. Wstrząsnęła całą Argentyną. "Diego Maradona nie żyje. Zmarł z powodu ostrego zapalenia wątroby, spowodowanego spożywaniem alkoholu".

Plotka dotarła nawet do prezydenta Argentyny. I na szczęście była to tylko plotka. - Rozmawiałem z dyrektorem kliniki i powiedział mi, że z Maradoną wszystko w porządku. To była bezpodstawna plotka. Osoba, która ją wymyśliła, jest idiotą - komentował szef argentyńskiej policji, Hector Hugo Luca.

- Nie można publikować takich informacji. Moja matka, która ma 80 lat, mogła mieć przez to zawał serca! - grzmiał sam Diego Maradona.

Śmierć dopadła go 25 listopada 2020 roku. Legendarny piłkarz zmarł około godziny 12:00. Doznał ataku serca.

Zobacz też:
Diego Maradona nie żyje. "Od wielu lat flirtował ze śmiercią: narkotyki, alkohol, mafia"
Roman Kosecki o śmierci Diego Maradony: Był moim idolem. Powiedziałem mu to

Komentarze (0)