Było jakieś dziesięć, może dwanaście minut do końca spotkania Legii Warszawa z Piastem Gliwice, gdy piłka tuż przed polem karnym Artura Boruca trafiła pod nogi Jakuba Świerczoka. Legia do tego momentu prowadziła 2:1 i wydawało się, że kontroluje przebieg gry, jest dużo lepsza, może w każdej chwili strzelić trzeciego gola. Ale piekielnie mocne uderzenie 27-letniego napastnika Piasta wybudziło piłkarzy i fanów mistrza ze słodkiego snu.
Legia od początku zdominowała rywali, narzuciła wysoki pressing, wcisnęła przeciwników w okolice ich pola karnego. Piłkarze Piasta mieli poważne problemy by uwolnić się z matni, ich akcje były mało składne, jakby powodowane paniką.
Przewaga Legii rosła z każdą minutą i kibice mieli prawo oczekiwać bramki jak niczym widzowie filmu kryminalnego zabójstwa. Oczywiste było, że to nastąpi, ale nie było jasne kiedy. W końcu, w 13. minucie Filip Mladenović zagrał znakomicie do Bartosza Kapustki, a ten na raty pokonał Frantiska Placha. Przy okazji wykorzystał prosty błąd Jakuba Czerwińskiego, który chciał opanować piłkę zamiast jej wybić.
ZOBACZ WIDEO: Roman Kosecki wspomina spotkania z Diego Maradoną. "Geniusz piłkarski"
Nie tylko bramka Kapustki była efektowna, również jego gra mogła się podobać. Wciąż młody, bo przecież 23-letni pomocnik z Tarnowa był aktywny, szukał gry, grał agresywnie. Widać, że ma pragnienie futbolu i nie rezygnuje z dużej piłki. Widać było, że powoli zaczyna się ta inwestycja spłacać, podobnie jak transfer Filipa Mladenovicia, którego część ekspertów zaczęła już nazywać najlepszym zawodnikiem ligi. 29-letni reprezentant Serbii zaliczył w tym sezonie już czwartą asystę w Ekstraklasie, do tego ma dwie bramki. Na 11 meczów to dobre osiągnięcie. Wszystko pięknie, tyle że znowu 2-3 miesiące za późno, bo warto przypomnieć, że na początku października Legia odpadła z pucharów z Karabachem, nie mając właściwie nic do zaoferowania.
Od tego czasu Legia sporo jednak zmieniła, coraz bardziej widać rękę nowego trenera. Zwłaszcza w stosunku do tego co grała we wrześniu. Nie jest to jeszcze poziom, który Legia prezentowała późną jesienią 2019 roku, ale też Czesław Michniewicz ma inny pomysł na grę niż wtedy Aleksandar Vuković. Podobnie jak Serb wykorzystuje wysoko grających bocznych obrońców do robienia przewagi, ale poza tym znacznie więcej gra środkiem.
Tyle, że chwila zagapienia i Piast wyrównał. Do dośrodkowania z rzutu rożnego wyskoczył Piotr Malarczyk i z bliska skierował piłkę do bramki. Lepiej mógł się zachować w tej sytuacji na pewno Artur Jędrzejczyk, który jednak źle obliczył tor lotu piłki i w nią nie trafił.
Po zmianie stron jednak Legia kontrolowała sytuację i dążyła do kolejnych goli. W końcu mający świetny dzień Mladenović, trafił w rękę mającego fatalny dzień Czerwińskiego. Pierwszy rzut karny dla Legii od początku lutego wykorzystał Tomas Pekhart. 31-letni wieżowiec z Czech znany był z wielu różnych cech, ale niekoniecznie ze strzelania bramek. Tymczasem w 10 meczach w sezonie trafił już po raz dziewiąty. To jego najlepszy sezon od dekady, gdy w czeskiej lidze strzelił 18 goli w 24 meczach w barwach FK Jablonec i Sparty Praga.
Wszystkie statystyki w tym meczu były wyraźnie po stronie Legii. Posiadanie (59:41), strzały (21:7), strzały celne (10:3), rzuty rożne (11:1). Dlatego absolutnie nic nie wskazywało na to, że mistrzowie Polski mogą stracić punkty. I gdy wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku a Legia spokojnie dowiezie 6 wygraną w 7 ligowym meczu w czasach Czesława Michniewicza uderzył Świerczok, jeden z najzdolniejszych i chyba najbardziej niespełnionych polskich napastników. Tak mocno, że słynący ze znakomitej reakcji Boruc nawet się nie ruszył.
Legia Warszawa - Piast Gliwice 2:2 (1:1)
1:0 Kapustka 13'
1:1 Malarczyk 29'
2:1 Pekhart 57' z karnego
2:2 Świerczok 79'
Składy drużyn
Legia: Boruc - Juranović, Lewczuk, Jędrzejczyk, Mladenović - Martins - Luquinhas, Wszołek, Kapustka, Karbownik - Pekhart
Piast: Plach - Konczkowski, Czerwiński, Malarczyk, Holubek - Milewski, Sokołowski, Chrapek, Badia - Swierczok, Steczyk.
Sędziował: Przemysław Frankowski (Toruń)
Żółte kartki: Martins, Kapustka - Badia, Sokołowski