Po raz ostatni na ławce trenerskiej Franciszek Smuda usiadł jako szkoleniowiec Górnika Łęczna. Drużyna zremisowała z "jego" Widzewem Łódź 0:0. Było to 31 marca 2019 roku. Od tego czasu były selekcjoner reprezentacji Polski pozostaje - nie licząc funkcji doradczej w akademii Podhala Nowy Targ - bez pracy.
Marek Wawrzynowski, WP SportoweFakty: Jak tam, trenerze, żyje się na emeryturze?
Franciszek Smuda: Nie narzekam, mam blisko do Zakopanego, spaceruję, jeżdżę na rowerze. Ale kto panu powiedział, że jestem na emeryturze?
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: efektowne racowisko i głośny śpiew. Tak Neapol pożegnał Diego Maradonę
Tak sądziłem. Przecież prawie 1,5 roku nie ma pana na "karuzeli".
Fizycznie jestem w formie, głowa też niczego sobie. Mogę w każdej chwili podjąć pracę. Oczywiście teraz mamy specyficzny czas. Dostałem nawet zapytanie z zagranicy, ale w okresie pandemii nie podjąłem tematu. Jeśli jednak trafi się jakiś dobry projekt, to jestem gotów.
A wiek?
Wiek nie gra roli. Mam 72 lata, ma to swoje minusy, ale ma też plusy. Choćby doświadczenie. Nie do przecenienia. Ale wiem, że teraz kluby wolą młodych i zdolnych trenerów. Nie zawsze przekłada się to na wynik, ale ważne, że metryka się zgadza. Bo wie pan, ja bym wolał, żeby dzielili trenerów na dobrych i słabych, a nie starych i młodych. Miałem już takich trenerów. Piękny, wysportowany, treningi arcyciekawe, ale wyników nie było.
Jakieś nazwiska?
Zachowam dla siebie, proszę nie nalegać.
Mam wrażenie, że po okresie pracy z reprezentacją zainteresowanie panem nieco przycichło.
Coś w tym jest, ale nic z tym nie mogę zrobić. Może nie wszyscy pamiętali, że wcześniej budowałem drużyny, wprowadzałem do europejskich pucharów. Może ktoś pomyślał, że ta praca selekcjonera wypala...
A wypala?
Jednych tak, innych nie. Jak ktoś kocha futbol, to wraca na ławkę i pracuje dalej. Ja nigdy nie uważałem, że po pracy selekcjonera stałem się słabszym trenerem.
A może dostał pan kadrę w niewłaściwym czasie. Pierwsza propozycja padła 10 lat wcześniej, ale Legia pana nie puściła.
Nie ma czegoś takiego jak niewłaściwy czas na kadrę. Jak dostajesz ofertę, to ją przyjmujesz i robisz co możesz, żeby wypaść jak najlepiej.
Zastanawiał się pan, dlaczego nie wyszło na Euro 2012?
Myślę, że to kwestia szczęścia. Mieliśmy trudną grupę.
Bez przesady, była raczej łatwa.
Nie, tak nie można powiedzieć. Rosja, Grecja, Czechy to były solidne ekipy, w tej grupie każdy mógł wygrać z każdym.
Zajęliśmy w niej ostatnie miejsce.
Jasne, ale przecież to była kwestia jednego meczu. W pierwszej połowie meczu z Czechami mieliśmy dwie znakomite okazje, choćby strzał Roberta Lewandowskiego z ośmiu metrów. Gdyby wtedy strzelił, ludzie inaczej by patrzyli na tamtą drużynę. Zresztą wie pan, wcześniej jeździliśmy na turnieje, jeden mecz i było po wszystkim, drugi tylko jako gwóźdź do trumny, a trzeci o nic. My graliśmy do samego końca, do ostatniej minuty byliśmy w grze. A że nie wyszło, no cóż, to jest sport.
Przed turniejem czytałem opinie, że to nasza najlepsza drużyna od komunizmu.
To gruba przesada.
Pompowanie balona?
O, tym się nie przejmuję, to są normalne sprawy, że pompuje się balon przed turniejem, zwłaszcza w kraju gospodarza. Trzeba jednak patrzeć na sprawy realnie. Ja nie miałem takiego wyboru jak Adam Nawałka albo Jerzy Brzęczek. Zawsze są jakieś złote pokolenia i słabsze, my się znaleźliśmy w gorszym okresie.
Czyli pańskie - wbrew medialnej narracji - złote nie było?
Złote, proszę pana, to było w latach 70. Jak jechaliśmy grać do klubów w Stanach Zjednoczonych, to witali nas z otwartymi ramionami, bo wiedzieli, że polska piłka ma znak jakości. Wtedy można było złożyć trzy drużyny i każda mogła grać na mistrzostwach świata. A jak myśmy lecieli na mecze do Stanów Zjednoczonych w październiku 2010, trzeba było przymykać oko na braki techniczne zawodników, bo po prostu nie było z kogo wybierać. Ledwie sztukowaliśmy do szesnastu. Dziś kilkunastu chłopaków gra we Włoszech. Może pan powiedzieć, że miałem Lewandowskiego, ale to jeszcze nie był ten Robert Lewandowski. Gdybym miał go w takiej formie jak jest dziś, nawet nikt nie pytałby czy wyjdziemy z grupy, byłoby to oczywiste. Proszę pamiętać, że po czasach Beenhakkera nie zostało wiele z jego drużyny, zawodnicy się zestarzeli, trzeba było budować wszystko od nowa.
Miał pan trójkę z Borussii. Może to też było nasze przekleństwo, bo cała gra szła prawą stroną.
Grała drużyna, ale co miałem z nimi zrobić?
Może rozdzielić Błaszczykowskiego i Piszczka, żebyśmy mieli dwie solidne strony.
Nie sądzę. To była nasza najlepsza broń. Jeśli czegoś zabrakło, to jeszcze kilku zawodników na takim poziomie. Inna sprawa, że wielu zawodników dopiero zaczynało międzynarodowe kariery, nie byli w stanie jeszcze ciągnąć wózka.
Dlatego brał pan "farbowane lisy"?
To bzdurne zarzuty. To byli chłopcy, którzy mieli polskie korzenie, niektórzy z nich urodzili się w Polsce, chcieli grać dla Polski. Wcześniej nie przeszkadzał nikomu Olisadebe, a przecież Polanski czy Matuszczyk to byli chłopcy, którzy mieli po prostu prawo ubiegać się o grę w kadrze.
Czy zależało im jednak na grze dla Polski tak jak Polakom?
Pamiętam Ludo Obraniaka przed meczem z Francją. Był tak naładowany, że wydawało mi się, że sam wygra mecz. To był chłopak, który chciał tylko grać i wygrywać za wszelką cenę.
Sporo osób miało pretensje, że kupujecie zawodników, że to nie jest polska drużyna.
Jak mówiłem, chłopcy mieli prawo grać dla Polski, chcieli. A u nas zawsze będzie krytyka. Tymczasem w wielu krajach Europy stosowano tego typu praktyki, czy to szukano zawodników z korzeniami, czy naturalizowano obcokrajowców, wszędzie grali potomkowie imigrantów. Mam wrażenie, że wiele osób nie zauważyło, że czasy się zmieniły, świat poszedł do przodu. Zresztą za moich czasów nie kojarzę żadnych zgrzytów w drużynie, chłopcy się nie skarżyli na "obcych".
Patrząc z perspektywy czasu, coś by pan zmienił?
Trudno powiedzieć, bo przecież przed turniejem ta drużyna wyglądała dobrze, mieliśmy remis z Niemcami, świetny mecz w Korei, wygraną z Białorusią, która wtedy miała świetny okres. Piłkarsko nie było wcale źle. Chciałbym mieć na pewno więcej szczęścia i na pewno więcej czasu.
Jednak wynik decyduje.
Zgadzam się, ale myślę, że wynik powinno oceniać się w dłuższej perspektywie. Na swoim przykładzie wiem, jak bardzo rosłem z każdym dniem w tej pracy. Zobaczcie na Niemców. Oni są teraz w podobnej fazie jak Polska w moich czasach. Coś się skończyło, nie mają już tej drużyny z 2014 roku. Oczywiście ludzie żyją wspomnieniami, ciężko im przyjąć słabszy mundial czy wysoką porażkę z Hiszpanią. A jednak federacja zostawiła selekcjonera, dała mu w spokoju popracować, zbudować nową ekipę. Wiedzą, że on jest w środku, umie to zrobić, zna ludzi, realia. Chciałbym, żeby tak było u nas. Uważam, że Adam Nawałka powinien po 2018 roku pozostać na stanowisku selekcjonera, wykorzystywać swoje doświadczenie i czekać na lepszy okres zawodników. Naprawdę mamy kim grać i jest oczywiste, że to musi prędzej czy później wypalić.
Obecny selekcjoner też nie ma najlepszej prasy.
Och, nie ma co narzekać, to taki zawód. Zajmujesz stanowisko selekcjonera i od razu zakładają ci na plecy ciężki worek z krytyką, który będziesz nosił przez całą kadencję albo i dłużej. Polacy kochają futbol miłością bezwzględną, chcą wygranych i pięknej gry, są krytyczni, wymagający. Każdy selekcjoner musi mieć świadomość życia pod czujnym okiem ekspertów i kibiców. To są normalne sprawy. Mam jednak nadzieję, że Zbyszek Boniek wytrzyma ciśnienie i zostawi Brzęczka na stanowisku. Na pewno on też zrobił spory postęp przez ten czas w roli selekcjonera.
Patrząc na obecną kadrę, czego pan się spodziewa podczas mistrzostw Europy w 2021?
Wszystkiego. To znaczy jestem przygotowany na każdy możliwy wynik. To jest grupa świetnych zawodników o nieprzeciętnych umiejętnościach. W każdej chwili mogą zaskoczyć. A jak zaskoczą, są w stanie grać z najlepszymi w Europie.