25 marca 2021 roku reprezentacja Polski zagra na wyjeździe z Węgrami i to będzie pierwszy mecz Biało-Czerwonych w walce o finały mistrzostwa świata w Katarze. Rywal teoretycznie jest niżej notowany od nas, był losowany z trzeciego koszyka, ale na Węgrów trzeba bardzo uważać. Ostatnio dokonali dużego postępu, a ich kluby w pucharach radzą sobie lepiej od naszych. Przykładem choćby Ferencvarosi TC, który gra w tegorocznej Lidze Mistrzów. U bratanków nie brakuje też polskich akcentów, w zespole jest choćby doskonale znany z występów w Legii Nemanja Nikolić. Urodzony w Serbii piłkarz reprezentuje Węgry i ostrzy sobie zęby na starcie z Polską. Niko stanowczo sprzeciwia się opiniom, że w naszej grupie karty zostały już rozdane, a pierwsze miejsce "należy się" Anglii. Uważa, że zarówno Polska, jak i Węgry mają szansę powalczyć o awans.
Piotr Koźmiński, WP SportoweFakty: Jakie są twoje odczucia po losowaniu? Wielu w Polsce stwierdziło, że wszystko już jasne. Anglia pierwsza, potem może Polska, a może Węgry i tak dalej...
Nemanja Nikolić, reprezentant Węgier, były piłkarz Legii Warszawa:
Nie zgadzam się z takim podejściem. I jestem przekonany, że w Polsce jest spora grupa fanów, którzy tak kochają zespół narodowy, że wierzą w jego awans. Powiem szczerze: w mojej opinii Polska wcale nie jest gorsza od Anglii. OK, Anglicy mają lepszą ligę, może lepszych, a na pewno bardziej znanych poszczególnych piłkarzy, ale jako zespół nie sądzę, żeby Polska była słabsza.
Dla wielu ludzi z zagranicy polska reprezentacja to Robert Lewandowski plus jacyś inni piłkarze. Ale jak rozumiem nie dla ciebie...
Oczywiście, moja wiedza jest dużo większa, grając w Polsce zdążyłem tych piłkarzy poznać, obejrzeć trochę spotkań waszej reprezentacji. Macie najlepszego napastnika na świecie, ten fakt nie ulega wątpliwości. Ale macie też Wojciecha Szczęsnego, czołowego bramkarza we Włoszech i nie tylko tam. Następnie Kamil Glik, świetny obrońca z wielkim doświadczeniem. Potem Grzegorz Krychowiak z Lokomotiwu, Kamil Grosicki, który zawsze potrafi zrobić różnicę, Arkadiusz Milik, Krzysztof Piątek, czyli dwóch świetnych napastników. Nie zapominajmy też o niezwykłej atmosferze jaka jest na meczach reprezentacji Polski. Oczywiście, wiem, że jest pandemia, ale mam nadzieję, że się z nią uporamy i fani powrócą. Tak czy inaczej, bardzo trudno pokonać Polskę na jej terenie. Wiem, że Anglia i Węgry, nie mówiąc już o innych drużynach w naszej grupie, będą w Polsce bardzo cierpieć.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewandowski ma groźnego rywala. Popis piłkarza Bayernu
A jakie są wasze ambicje?
Też czujemy się mocni! Atmosfera w kadrze jest świetna, a wyniki lepsze niż się wielu mogło spodziewać. Na przykład w Lidze Narodów UEFA zajęliśmy w grupie pierwsze miejsce, pokonując Rosję, Serbię i Turcję. W barażach do EURO 2020 też spisaliśmy się jak trzeba, byliśmy lepsi od Bułgarii i Islandii. To już drugie EURO z rzędu, w którym Węgry będą brały udział. Na pewno nie rezygnujemy z walki o najwyższe cele w tej grupie. Z całym szacunkiem dla Anglii, Polski i wszystkich innych zespołów.
Faktem jest, że węgierski futbol wraca na salony. Czemu to zawdzięczamy?
Między innymi inwestycjom w nowe stadiony. To się zaczęło około 10 lat temu. Potem były inwestycje w kluby, Fehervar FC i Ferencvaros zaczęły odnosić sukcesy w europejskich pucharach. Mamy też dobre pokolenie w reprezentacji. I nowy stadion narodowy w Budapeszcie, który może pomieścić 65 tysięcy widzów. Dzięki coraz lepszej grze zainteresowanie fanów rośnie, więc jeśli tylko uporamy się z pandemią, przewiduję komplety na meczach reprezentacji.
Wspomniałeś o nowym, zdolnym pokoleniu. Coraz więcej mówi się w Europie o Dominiku Szoboszlaiu, którym ma się interesować nawet Real Madryt. Rzeczywiście jest taki dobry?
Jest. To wciąż bardzo młody, bo ledwie 20-letni zawodnik, ale już bardzo dojrzały. Kocha piłkę, chce ciężko pracować, ma wokół siebie mądrych doradców, wliczając w to rodziców. My, reprezentanci Węgier, staramy się mu pomóc jak tylko możemy, bo widzimy, że to materiał na wielkiego piłkarza. Najważniejsze, aby wybrał odpowiedni dla siebie klub, gdy już będzie odchodził z Red Bull Salzburg. Ale myślę, że dobrze wybierze.
Jeśli chodzi o ciebie, to już raz pożegnałeś się z reprezentacją. Co cię skłoniło do powrotu?
Ten powrót w pewnym sensie zdziwił nawet i mnie. Chodzi o to, że gdy wracałem z Chicago Fire na Węgry, do mojego poprzedniego klubu w tym kraju, moim głównym celem było osiągnięcie z nim czegoś dużego. Właśnie dlatego wróciłem tu mając 32 lata, a nie 35-36-37 kiedy - być może - pauzowałbym w co drugim-trzecim meczu ze względu na zmęczenie czy kontuzje. Moje marzenie i cel to awans do Ligi Mistrzów. Ok, ktoś się teraz może zaśmiać, ale ilu wierzyło, że do Champions League awansuje Legia Warszawa, za czasów, gdy w niej grałem? A udało się! I teraz też w to wierzę. Natomiast kiedyś na trening mojej drużyny przyjechał selekcjoner Marco Rossi. Rozmawialiśmy 2-3 godziny. Przekonywał mnie, że chce grać dwoma napastnikami i że bardzo bym mu się przydał. Że szuka kogoś, kto strzelał gole wszędzie tam, gdzie grał, kogoś kto, tak jak ja, czasem potrafi zdobyć bramkę z niczego. Przekonał mnie i nie żałuję decyzji. Nawet gdy w danym meczu nie gram, albo wchodzę z ławki, to czuję duże wsparcie trenera. Powiem więcej: nigdy wcześniej w reprezentacji Węgier nie czułem takiej wiary szkoleniowca we mnie jak teraz ze strony Marco.
A myślisz bardziej już tylko o finałach EURO, czy dasz radę powalczyć o grę na mundialu w Katarze?
Powiem tak: brałem udział w finałach EURO 2016 i wiem jak wspaniałe to uczucie. Muszę utrzymać formę w klubie, żeby znów je poczuć. Grałem więc na EURO, w Lidze Mistrzów, ale nie grałem w finałach mistrzostw świata. Byłoby więc super i tego turnieju "dotknąć", wziąć w nim udział. Mam dobrą genetykę, nie miałem ciężkich kontuzji, długich przerw, urazów mięśniowych. Ibrahomović, Quagliarella czy choćby Lewandowski osiągnęli szczyt formy po 30-tce. Wierzę, że przede mną jeszcze wiele sezonów.
Jeśli chodzi o Polskę, to zapisałeś piękny rozdział w Legii. Interesujesz się do tej pory życiem tego klubu?
Oczywiście, że tak! Znam wynik każdego meczu. Wiem, że ostatnio Legia wygrała 2:0 z Lechią Gdańsk. Jeśli mogę, to oglądam skróty, a jak nie, to sprawdzam wyniki na livescorze. Raz legionista, zawsze legionista. Cieszę się, że Legia jest na pierwszym miejscu, bo poznałem mentalność tego klubu, pasję, która go kształtuje. Dla Legii drugie miejsce to NIC, ZERO. Liczą się tylko trofea. I cieszę się, że pomogłem je zdobywać, że stałem się częścią historii tego klubu.
Masz wciąż ulubione miejsca w Warszawie?
Przede wszystkim Stare Miasto, po którym uwielbialiśmy spacerować. Do tego Wilanów, gdzie mieszkaliśmy. Jeśli mówię o Warszawie, to powinienem chyba użyć słowa "nostalgia". Lubimy tu wrócić od czasu do czasu, pokazujemy wtedy naszym dzieciom miejsce, gdzie mieszkaliśmy, gdzie piliśmy ulubioną kawę, wracamy do restauracji, gdzie często jadaliśmy. I mam nadzieję, że jeszcze nieraz tu wrócimy.
We wtorek wieczorem podano terminarz eliminacji. Na pierwszy ogień Węgry - Polska. Jak ci się to podoba?
Przede wszystkim marzyłbym o tym, żeby to był już mecz z kibicami, żeby stadion był pełen. Na boisku niech wygra lepszy, ale wiadomo jak ważny jest pierwszy mecz, jak bardzo wygrana może ci dodać pewności siebie na całe eliminacje. Na pewno zagramy na maksa, żeby trzy punkty zostały na Węgrzech.
***
Nemanja Nikolić urodził się 31 grudnia 1987 roku w Sencie. To węgierski piłkarz pochodzenia serbskiego. Na Węgry trafił w 2006 roku, a pięć lat później przyjął tamtejsze obywatelstwo. Latem 2015 roku, po wygaśnięciu kontraktu z Videotonem, podpisał umowę z Legią. W sezonie 2015/2016 zdobył z Legią mistrzostwo i Puchar Polski, był też królem strzelców i najlepszym strzelcem PP. Z Legią awansował do Ligi Mistrzów. W Legii rozegrał 86 meczów, w których strzelił 56 goli. Następnie przeniósł się do Chicago Fire, a stamtąd, w lutym tego roku, powrócił na Węgry. W reprezentacji 35 meczów i 7 goli.