Kiedy po Mexico '86 Zbigniew Boniek rzucił klątwę na reprezentację, nikt nie dopuszczał myśli, że Biało-Czerwonych zabraknie na trzech następnych mundialach i wrócą na niego dopiero w kolejnym stuleciu - po 16 latach przerwy. A kiedy w 1996 roku Marek Citko przelobował z połowy boiska Jose Francisco Molinę, nikt nie spodziewał się tego, że na gol polskiego klubu w Lidze Mistrzów przyjdzie nam czekać 20 długich lat.
Dziś też trudno sobie wyobrazić, że występ Lecha w Lidze Europy był ostatnim przedstawiciela PKO Ekstraklasy w tych rozgrywkach na wiele, wiele lat, ale taka jest brutalna prawda. Od nowego sezonu w życie wchodzi reforma, która wypchnie polskie kluby na peryferia wielkiej piłki.
Europejska trzecia liga
Począwszy od sezonu 2021/22, UEFA organizowała będzie trzy rozgrywki klubowe. W kwalifikacjach do Ligi Mistrzów, jak dotąd, mistrz Polski będzie startował od pierwszej rundy. Do Ligi Europy przedstawiciele PKO Ekstraklasy i jej sąsiadów z rankingu UEFA (polska liga jest dopiero 30. - najniżej w historii!) dopuszczeni natomiast już nie będą.
ZOBACZ WIDEO: Piłka nożna. Tomasz Iwan ocenia grę reprezentacji Polski. "Kadra jest w trakcie budowy. Gra bez pomysłu i tożsamości"
Europa League będzie dostępna dla zespołów z lig 1-15 rankingu UEFA i dla spadochroniarzy z eliminacji Ligi Mistrzów. To ma dodać jej prestiżu. Dla drużyn z ligi polskiej i jej podobnych UEFA powołała do życia Ligę Konferencji - nowy puchar trzeciej kategorii. W jego pierwszej edycji wezmą udział trzy polskie kluby, startując od pierwszej (trzeci zespół ekstraklasy) i drugiej (wicemistrz i zdobywca pucharu) rundy eliminacji.
Szansę na grę w Lidze Europy będzie miał tylko mistrz Polski i to pod warunkiem, że przebrnie przez pierwszą rundę kwalifikacji do Champions League - po potknięciu się na pierwszej przeszkodzie wyląduje w eliminacjach Conference League. W dalszych rundach zasady pozostaną takie jak teraz. Nie jest to jednak optymistyczny wariant, bo w czterech ostatnich sezonach żadnemu mistrzowi Polski nie udało się dotrzeć do fazy grupowej Ligi Mistrzów czy Ligi Europy.
Łatwiej nie będzie
Mniej prestiżowe towarzystwo w Lidze Konferencji nie oznacza jednak automatycznie, że będziemy odnosili w tych rozgrywkach sukcesy. Wręcz przeciwnie, polskie kluby spadły do europejskiej trzeciej ligi i nie zanosi się na to, by grały w niej o promocję do wyższej klasy. W ostatnich latach odpadały przecież nie z potęgami, lecz m.in. z Azerami, Białorusinami Cypryjczykami, Luksemburczykami, Mołdawianami czy Słowakami.
Praca nad miejscem w rankingu UEFA - jedyną przepustką do elity - to mozolne zajęcie na kilka sezonów. Do tego trzeba mieć zespół, który regularnie zbiera do niego punkty. Ostatnim, któremu się to udawało, była Legia w latach 2012-16. To zaowocowało dobrymi losowaniami w eliminacjach Ligi Mistrzów 2016/17 i awansem Wojskowych do fazy grupowej
Do gwałtownego dźwignięcia polskiej piłki klubowej z zapaści potrzebny jest krajowy hegemon, ale problem w tym, że stworzenie go jest teraz trudniejsze niż kiedykolwiek. Zbudowanie drużyn na wzór Legii 93-95, Widzewa 95-97 czy Wisły 02-05, które zdominowały ekstraklasę i imponowały w pucharach, czyli skupienie najlepszych zawodników ligi, jest obecnie w polskich warunkach niemożliwe.
Regularny drenaż
Termin ważności dobrej drużyny w Polsce jest liczony w miesiącach, a nie w latach, bo żaden nasz klub nie jest w stanie obronić się przed rozbiorem. Nie ma argumentów, nie tylko finansowych, by zatrzymać najlepszych zawodników. Dziś każdy wyróżniający się piłkarz PKO Ekstraklasy przebiera nogami, by jak najszybciej wyjechać i wyrwać się z polskiego piekiełka. Za granicą po pierwsze, zarobi zdecydowanie lepiej, a po drugie, będzie miał zdecydowanie lepsze warunki do rozwoju - zarówno pod względem otoczenia, jak i infrastruktury.
Nie ma przypadku w tym, że ponad połowę "11" młodzieżowej reprezentacji Polski na finiszu ostatnich eliminacji stanowili piłkarze z zagranicy, a na ostatnie zgrupowanie kadry A Jerzy Brzęczek powołał tylko dwóch piłkarzy z polskich klubów: Jakuba Kamińskiego i Jakuba Modera z Lecha. Ten drugi i tak ma teraz status wypożyczonego do Kolejorza gracza angielskiego Brighton and Hove Albion.
Co pół roku europejskie kluby drenują PKO Ekstraklasę z najlepszych i najzdolniejszych piłkarzy. 5 z 6 ostatnich Odkryć/Młodzieżowców Sezonu podpisało zagraniczne kontrakty po pierwszym błysku: Drągowski, Kapustka, Żurkowski, Dziczek i Karbownik. A 4 z 6 ostatnich Piłkarzy Sezonu wyjechało z Polski do pół roku po otrzymaniu takiego wyróżnienia: Wilczek, Nikolić i Odjidja-Ofoe.
Zresztą, dziś nawet nie trzeba być gwiazdą ligi, żeby wyemigrować. Piłkarze bez doświadczenia i dorobku też wolą przy pierwszej okazji wyjechać za granicę niż piąć się w krajowej hierarchii. Zasilają kluby drugiej ligi angielskiej, włoskiej albo ruszają do Turcji - to najpopularniejsze ostatnio kierunki.
Marne perspektywy
Dotąd w Europie mieliśmy piłkę dwóch prędkości, a teraz UEFA podzieliła Stary Kontynent na trzy strefy, przez co przepaści będą się pogłębiać. Napędem rozwoju są pieniądze, a polskie kluby na kilka lat zostaną od nich odcięte. Lech zarobił w tym sezonie 4,5 mln euro - w Conference League do wzięcia będą znacznie niższe premie, a w Lidze Mistrzów i Lidze Europy bonusy będą rosły.
Ponadto, bez występów w Lidze Europy i Lidze Mistrzów przestaną rosnąć ceny za piłkarzy, którzy liznęli te rozgrywki. A nie mogąc obiecać cudzoziemcom występów w Lidze Europy, polskie kluby znacznie stracą na atrakcyjności. Bez takiego wabika trudno będzie ściągnąć do Polski zawodników pokroju Pedro Tiby czy Mikaela Ishaka.
Nadchodzą mroczne czasy dla polskiej piłki klubowej, a wyjście z cienia może zająć wiele długich lat. Albo nigdy się nie udać.