Władze Bayernu Monachium długo czekały na to, by można było przeprowadzić transfer Leroy'a Sane. Ostatecznie Niemiec trafił do bawarskiego klubu przed obecnym sezonem. Miał być jednym z liderów mistrzów Niemiec, ale póki co zawodzi. W trzynastu meczach strzelił pięć goli i miał tylko trzy asysty. Jego statystyki sprawiły, że dziennikarze i eksperci rozpoczęli dyskusję na temat tego, czy Sane jest potrzebny Bayernowi.
Piłkarz nie ukrywa swojej radości, że trafił właśnie do klubu z Monachium. Mimo słabszego momentu, skrzydłowy może liczyć na duże wsparcie trenera Hansiego Flicka. Ten wiele razy powtarzał już, że nie rozumie, dlaczego Sane jest krytykowany. Podczas konferencji prasowej dał do zrozumienia, że wszystko idzie zgodnie z planem, a Sane prezentuje wzrost formy.
Jak informuje serwis sport1.de, słowa trenera były jasną odpowiedzią dla tych, którzy wątpią, że Sane nie jest potrzebny Bayernowi. Piłkarz może liczyć na duże wsparcie ze strony trenera, co bardzo docenia. "Flick wydaje się bardzo zdeterminowany, by zaoferować Sane więcej wsparcia, zwłaszcza na tle krytycznych głosów. On pod tym względem jest lepszy niż Guardiola" - czytamy w niemieckim portalu.
Pep Guardiola był trenerem Sane w Manchesterze City. Tam nie wyrażał zbyt wielu pochwał na temat niemieckiego piłkarza. Sane chciał odejść już w 2019 roku. Nie ukrywa radości, że trafił do Bayernu, bo wie, że ma ogromne wsparcie nie tylko u trenera, ale też u władz klubu.
- Wszyscy jesteśmy przekonani o jego potencjalne. Ma u nas pełne wsparcie - mówił prezydent Bayernu Herbert Hainer. Dziennikarze sport1.de przypomnieli, że Bayern miał w przeszłości dobre doświadczenia, stawiając na utalentowanych skrzydłowych, których skreślono gdzie indziej. Mowa o Francku Riberym i Arjenie Robbenie, którzy przez lata byli liderami Bayernu.
Czytaj także:
Robert Lewandowski przed wielką szansą. Dotąd nie dokonał tego nikt, nawet Leo Messi i Cristiano Ronaldo
Premier League. Leeds United - West Ham United. Polski mecz dla Młotów, ale otworzony golem Mateusza Klicha
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za gol! Ręce same składały się do oklasków