Wicekról strzelców ubiegłego sezonu Bundesligi (28 bramek dla RB Lipsk; lepszy był tylko Robert Lewandowski z 34 golami dla Bayernu Monachium) trafił na Stamford Bridge za ponad 50 mln euro i miał z marszu wzmocnić atak ekipy Franka Lamparda. Na razie jednak idzie mu jak po grudzie.
Statystyki Niemca nie są może tragiczne, bo w 18 ligowych występach zebrał cztery bramki i pięć asyst. Problem w tym, że po raz ostatni trafił do siatki 7 listopada w domowym starciu z Sheffield United (4:1). Potem miał serię aż dziesięciu meczów, w których nie udało mu się pokonać w Premier League żadnego bramkarza, mimo że w zdecydowanej większości z nich pojawiał się na boisku w podstawowym składzie.
W sobotnim spotkaniu z Fulham FC (1:0) menedżer "The Blues" posłał Wernera do gry na ostatni kwadrans i 24-latek miał w doliczonym czasie doskonałą okazję na przełamanie. Wyszedł sam na sam z Alphonse Areolą, ale strzelił obok słupka.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się bawią piłkarze Legii w Dubaju
- Myślę, że Timo nie dawał nam wystarczająco dużo w grze z piłką i bez piłki. Musimy dać mu czas. Będę to powtarzał, bo Premier League to zupełnie inna liga, ale musi jak najszybciej się tu odnaleźć - tak Lampard komentował sytuację Wernera w końcówce ubiegłego roku, po przegranych 1:3 derbach Londynu z Arsenalem.
Szkoleniowiec Chelsea robi wiele, by Niemiec wreszcie się przełamał. W ubiegłą niedzielę udało mu się zdobyć gola w spotkaniu III rundy Pucharu Anglii z Morecambe FC (4:0), tyle że wtedy rywal był z League Two (4. poziom rozgrywkowy). Na Stamford Bridge liczą na znacznie więcej, tymczasem na razie 24-letni napastnik jest porównywany do Fernando Torresa, Andrija Szewczenki czy Alvaro Moraty, którzy też byli ściągani na Fulham Road jako gwiazdy, a okazali się transferowymi niewypałami.
Czytaj także:
Jacek Gmoch kończy 82 lata. "Mimo szacownego wieku, wciąż jestem kumaty!"
Premier League: brexit przymyka Polakom drogę. Dziś wielu z nich nie dostałoby zgody na grę