PKO Ekstraklasa: awantura o pieniądze za transfer Jakuba Modera. Lech Poznań czeka, a w Warcie toczy się spór

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Jakub Moder
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Jakub Moder

Ponad 0,5 mln euro - tyle ma otrzymać Warta Poznań za transfer Jakuba Modera do Brighton and Hove Albion. Sprawa może się jednak ciągnąć bardzo długo, bo roszczenia do tych pieniędzy zgłosiły aż dwa podmioty.

Wychowanek zielonych występował przy Drodze Dębińskiej w latach 2011-2014. Gdy odchodził do "Kolejorza", w umowie zawarto zapis, że pięć procent z ewentualnego przyszłego transferu pomocnika trafi właśnie na Wildę.

Wtedy była to regulacja abstrakcyjna, bo nikt się nie spodziewał, że Jakub Moder może wyjechać z Polski za rekordowe 11 mln euro. Dziś okazuje się, że ten zapis jest wart ponad 2 mln zł, co dla beniaminka PKO Ekstraklasy stanowi znaczący zastrzyk finansowy.

Spór, którego przyczyny sięgają kilku lat wstecz

Warta Poznań to dwa podmioty prawne. Dziś za wszystkie sprawy piłkarskie (pierwszy zespół i komplet grup młodzieżowych) odpowiada spółka akcyjna (jej właścicielem od września 2018 roku jest Bartłomiej Farjaszewski), zaś pozostałe sekcje (hokejowa, tenisowa, szermiercza, kajakowa i pływacka) należą do stowarzyszenia "Klub Sportowy Warta".

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tak się bawią piłkarze Legii w Dubaju

Do finalnego rozdzielenia podmiotów doszło w 2019 roku, choć SA istniała już wcześniej (bo tylko w takiej formie można wystawiać seniorskie drużyny w rozgrywkach szczebla centralnego). Początkowo, spośród grup młodzieżowych, spółka zarządzała dwiema najstarszymi. Później uregulowano tę kwestię - tak, by cały futbol funkcjonował w jednym podmiocie prawnym. Przy poprzednim stanie, mogłoby bowiem dochodzić do kuriozalnych sytuacji, w których spółka, dając szansę gry najlepszym wychowankom, byłaby narażona na... wypłatę ekwiwalentu za wyszkolenie na rzecz innego podmiotu, choć de facto mówimy o jednym klubie.

KS chętnie oddał zarządzanie całą sekcją piłkarską spółce i nie składał żadnych protestów. Nie było też jakichkolwiek sygnałów dotyczących ewentualnych rozliczeń finansowych. Spółka wzięła na siebie wszelkie koszty szkolenia, ale też korzyści z tego płynące. Problem pojawił się dopiero wtedy, gdy okazało się, że Moder wyjeżdża z Polski za 11 mln euro i na Drogę Dębińską trafi niemała suma z tytułu wspomnianych wyżej pięciu procent.

Porozumienie już było, ale zostało zerwane

- Uważamy, że my jesteśmy partnerem do rozliczenia i wszelkich rozmów dotyczących sprawy transferu Jakuba Modera. Na poparcie naszego stanowiska mamy stosowne umowy - przekazał WP SportoweFakty rzecznik prasowy beniaminka PKO Ekstraklasy (czyli spółki), Piotr Leśniowski.

Co ciekawe, jak ustaliliśmy, jeszcze w końcówce ubiegłego roku KS nie składał żadnych roszczeń do pieniędzy za transfer Modera i sprawa wydawała się klarowna. Takie sygnały docierały też do Lecha, który aktualnie wstrzymuje się z wypłatą należnych pieniędzy, bo jak twierdzi, nie wie komu je przelać.

W czwartek miało się odbyć trójstronne spotkanie z udziałem przedstawicieli "Kolejorza", KS Warta i spółki Warta SA, lecz zostało ono odwołane. Powód? Pismo z KS, które wylądowało na biurku Karola Klimczaka trzy dni wcześniej. Stowarzyszenie zmieniło zdanie, a w dokumencie, który przesłało na Bułgarską, pogratulowało Lechowi lukratywnego transferu i wyraziło żądanie, by należne 5 proc. przelać na jego konto.

Skąd więc ta zmiana zdania? - Żadnego sporu na razie nie ma - stwierdził w rozmowie z WP SportoweFakty prezes stowarzyszenia KS Warta, Józef Bejnarowicz. - Nie widzimy problemu, to Warta SA wystąpiła z roszczeniem. My czekaliśmy na dokumenty, a nasze biuro prawne wystąpiło do Lecha z konkretnymi pytaniami dotyczącymi sumy transferowej za Modera. Jeśli spółka potwierdzi, że ma prawo do tych pieniędzy, to je otrzyma. Według naszych dokumentów sprawa wygląda jednak inaczej.

Spór może się ciągnąć latami

Najgorszy scenariusz zakłada, że żaden konsensus nie zostanie osiągnięty, sprawa trafi do sądu, a wtedy pieniędzy za Modera Warta może nie zobaczyć nawet przez kilka lat.

Lech tymczasem czeka. - Prezes Karol Klimczak prowadził rozmowy w tym temacie przed nowym rokiem, ale później sytuacja się skomplikowała i dlatego w poniedziałek wysłaliśmy pismo do PZPN z prośbą o zajęcie stanowiska. Czekamy na odpowiedź, ewentualnie na informację z Warty, kto powinien dostać pieniądze. Nie zamierzamy w ogóle być sędzią w tej sprawie. Chcemy tylko, żeby wszystko było jasne - podkreśla rzecznik prasowy wicemistrza Polski, Maciej Henszel.

Stanowisko władz KS dziwi choćby dlatego, że wcześniej stowarzyszenie prezentowało zupełnie inną postawę - we wszelkich sprawach związanych z piłką nożną odsyłało do spółki. Nagłe zainteresowanie sekcją futbolową pojawiło się wraz z perspektywą wpływu ponad 2 mln zł.

KS dziś nie prowadzi żadnej działalności związanej z futbolem. - Ale mamy sekcję piłkarską - przekonuje Bejnarowicz. Czy prowadzi ona jakikolwiek zespół? - Nie, jednak w każdej chwili znów możemy zacząć to robić - odpowiada prezes.

To dziwna i wątpliwa deklaracja w obliczu faktu, że KS Warta został w listopadzie ubiegłego roku skreślony ze struktur PZPN i nie może aktualnie wystawiać żadnych drużyn w rozgrywkach. By robić to ponownie, musiałby na powrót stać się członkiem futbolowej centrali.

Wracają stare demony

Józef Bejnarowicz objął prezesurę w stowarzyszeniu 24 kwietnia 2019 roku. To wtedy w zarządzie przestała zasiadać Izabella Łukomska-Pyżalska i zakończył się otwarty konflikt między byłymi właścicielami Warty a nowymi władzami spółki.

Wówczas wydawało się, że stosunki na linii KS - SA zaczynają się normować, czego efektem miało być właśnie przeniesienie całości sekcji piłkarskiej do spółki, co ostatecznie nastąpiło. Teraz mamy jednak przykrą powtórkę z przeszłości, czyli spór między dwoma podmiotami funkcjonującymi w obrębie tego samego klubu.

Dla KS ponad 2 mln zł to łakomy kąsek, bowiem stowarzyszenie nie ma znaczących dochodów finansowych poza tymi, które uzyskuje z funkcjonującej w sąsiedztwie klubu giełdy kwiatowej. Ponadto w dokumentach finansowych za 2019 rok (ostatnich, jakie zostały opublikowane), po stronie zobowiązań wciąż widnieje 3,1 mln zł - czyli tyle samo, ile wynosiło zadłużenie dwa lata wcześniej. Wtedy był to dług względem małżeństwa Pyżalskich, którzy do 2012 roku część środków przekazywali klubowi (funkcjonującemu w tamtym okresie jako jeden podmiot - KS) w formie pożyczek.

Prezes Bejnarowicz podkreśla, że te zobowiązania trudno nazwać długiem. - Państwo Pyżalscy wystawiali kwity dłużne i był moment, w którym zgłosili się do KS z wnioskiem o ich spłatę. Gdy nasz dział prawny zaczął zgłębiać ten temat i zadał szereg szczegółowych pytań, dalszego kontaktu z byłymi właścicielami już nie było.

Nie zmienia to faktu, że sumy na poziomie ponad 2 mln zł stowarzyszenie KS Warta nie widziało od dawna i głównie z tego względu widzi szansę na znaczące poprawienie swojej sytuacji finansowej.

Spółka natomiast jest w trudnym położeniu. Jeszcze kilkanaście dni temu wydawało się, że KS nie będzie składać roszczeń i pieniądze dość sprawnie (choć w ratach, wypłacalnych proporcjonalnie do sum, które Lech otrzyma od Brighton od Hove Albion) trafią na Drogę Dębińską, co pozwoliłoby je uwzględnić jeszcze w budżecie na sezon 2020/2021.

Teraz nad beniaminkiem PKO Ekstraklasy wisi perspektywa nawet kilkuletniego sporu sądowego, bo właśnie tam może mieć on dalszy ciąg. Jak ustaliliśmy, PZPN nie kwapi się do rozstrzygania, któremu z podmiotów należą się pieniądze, a stowarzyszenie raczej nie wycofa się z roszczeń.

Czytaj także:
Jacek Gmoch kończy 82 lata. "Mimo szacownego wieku, wciąż jestem kumaty!"
Premier League: brexit przymyka Polakom drogę. Dziś wielu z nich nie dostałoby zgody na grę

Źródło artykułu: