Paweł Kapusta: Od nazwiska Sousa tramwaje nie staną, ale gorzej już było (komentarz)

Zbigniew Boniek w najbardziej wymagającym roku dla polskiej kadry za jej sterami posadził selekcjonera-zagadkę. Nikogo z prawdziwego szczytu. Przeciętne nazwisko z trenerskiej karuzeli trafiło do średniej europejskiej reprezentacji.

Paweł Kapusta
Paweł Kapusta
Paolo Sousa Getty Images / Francesco Pecoraro / Na zdjęciu: Paolo Sousa
Gdy w poniedziałek gruchnęła wiadomość, że prezes Boniek wręczył wypowiedzenie Jerzemu Brzęczkowi, środowisko piłkarskie było w szoku. Można było przypuszczać, że skoro prezes na kilka tygodni przed startem eliminacji mundialu i kilka miesięcy przed Euro zdecydował się podpalić zebrany pod Brzęczkiem chrust i dokonać rewolucji, to musi mieć asa w rękawie. Mocne, zagraniczne nazwisko, które uciszy większość wątpliwości.

Siedliśmy więc wszyscy przed telewizorami, nadstawiliśmy uszu, a prezes umiejętnie budował napięcie. Mówił dużo, bardzo dużo, aż w końcu oznajmił światu ściśle strzeżoną tajemnicę, zaprezentował ludzkości klucz do sukcesu kadry. Dla niego to pewnie dobrze, że konferencyjna sala była pusta, bo zamiast twarzy pełnych uznania, dostrzegłby nerwowe oglądanie się po sobie i drapanie po głowach. Gdy ktoś bowiem wypowie imię i nazwisko: "Paulo Sousa", tramwaje z wrażenia w Warszawie nie staną.

Czy to zły trener? Prezes Boniek i jego wielcy koledzy z zagranicy, których ma niemało - pytał ich przecież o zdanie (kolegów pytać może, co innego członków zarządu PZPN, do których jak widać nie ma zaufania, ale to już detal) - cmokają pod jego adresem. Mówią: "Trener Top!". Tak przynajmniej relacjonował to prezes podczas konferencji. Jego CV jednak niekoniecznie za tym przemawia. Zresztą: gdyby był trenerem TOP, nie zdecydowałby się na przyjęcie oferty z PZPN. Mówił przecież o tym sam Boniek podczas konferencji!

ZOBACZ WIDEO: Jerzy Engel ostrzega nowego selekcjonera reprezentacji Polski. "Przeskok jest kolosalny"

W skrócie: chwilka w QPR, chwilka w Swansea, momencik w Leicester, jakieś niejasne historie w Girondins Bordeaux. Ale miał też dobry czas na Węgrzech, w Izraelu, fazy grupowe europejskich pucharów. Pokazał się z dobrej strony we Florencji. Zbigniew Boniek w najbardziej wymagającym roku dla polskiej kadry (eliminacje mundialu, Euro) za jej sterami posadził selekcjonera-zagadkę. Nikogo z prawdziwego szczytu. Przeciętne nazwisko z trenerskiej karuzeli trafiło do średniej europejskiej reprezentacji.

Prezes, człowiek od lat mieszkający we Włoszech, ma wyjątkowy dar nawijania makaronu na uszy. Problem jednak w tym, że im dłużej stosuje tricki ze swojej palety (a jako sternik PZPN robi to od lat), tym bardziej staje się to przewidywalne, żeby nie powiedzieć przaśne. Podczas awaryjnie zwołanej konferencji ganił dziennikarzy, ganił piłkarzy, tłumaczył świat, zaprzeczał sam sobie, wysyłał niespójne komunikaty, później znów ofukiwał reporterów. Reporterów, którzy próbowali poznać logikę strategicznych w końcu ruchów prezesa piłkarskiej centrali. Człowieka, od zdania którego i podejmowanych przez niego decyzji zależy los piłkarskiej kadry. Drużyny, której losy są śledzone przez miliony.

Czy Sousa to zły wybór? Jako zawodnik ma za sobą wielkie mecze o potężną stawkę. Wie, jak smakuje presja na boisku. Rozumie szatnię, obcował z wielkimi piłkarzami. To coś, czego Brzęczkowi brakowało. Potrafi dbać o relacje w szatni, kontakty z zawodnikami. A to przecież coś, co ostatnio w naszej kadrze nie istniało. Ba, trudno nie odnieść wrażenia, że Brzęczka zwolnili piłkarze. Ciekawym zjawiskiem do obserwowania była przecież reakcja naszych reprezentantów na wieść o zwolnieniu selekcjonera. W mediach społecznościowych za współpracę podziękowało trenerowi raptem kilku, na palcach jednej ręki można by było ich wyliczyć. Niby detal, ale tu nie ma przypadku. Gdyby stali za selekcjonerem, na pewno Boniek z kadry Brzęczka by nie pogonił. Sousa to nowe otwarcie, powiew świeżości. Nie ma jednak wielkiego doświadczenia jako trener. O stanowisku selekcjonerskim już nie wspominając. Trudno przewidzieć, co tak naprawdę wyjdzie z tego eksperymentu. Tym bardziej że nie ma czasu na kombinacje. Każdy kolejny mecz kadry w tym roku będzie o coś.

W lipcu 2018 roku mówiło się w takiej chwili: to albo szaleństwo, albo nos Zibiego, kiedyś przecież piłkarza genialnego. Właśnie tym nosem - czuciem czegoś, czego nie może dostrzec osoba bez piłkarskiego doświadczenia jak Boniek - próbowaliśmy racjonalizować wybór Jerzego Brzęczka w 2018. Bo przecież trudno było o sensowne wytłumaczenia. Jak to się skończyło, wszyscy wiemy. Dziś Boniek nie ma już takiego kredytu zaufania, ale i tak zaprosił nas do wehikułu czasu. Tym razem na zagranicznych blachach. Boniek, jak w czasach piłkarskich - ciężar gry wziął w kluczowym momencie na siebie. Jak wyjdzie na tym kadra, dowiemy się bardzo szybko.

Paweł Kapusta
Redaktor Naczelny WP SportoweFakty

OGLĄDAJ MECZE REPREZENTACJI W PILOCIE WP (link sponsorowany)

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×