Reprezentacja. Marek Koźmiński z mocnym przekazem do piłkarzy po dymisji Jerzego Brzęczka

Newspix / LUKASZ GROCHALA/CYFRASPORT / Na zdjęciu od lewej: Marek Koźmiński i Jerzy Brzęczek
Newspix / LUKASZ GROCHALA/CYFRASPORT / Na zdjęciu od lewej: Marek Koźmiński i Jerzy Brzęczek

Wiceprezes PZPN i kandydat na nowego prezesa federacji Marek Koźmiński ocenia zwolnienie Jerzego Brzęczka i nastawienie piłkarzy reprezentacji w ostatnim czasie. - Było dużo przyczyn do zmiany - mówi nam Koźmiński.

[b]

Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Wstrząs związany ze zwolnieniem selekcjonera był potrzebny naszej reprezentacji na kilka tygodni przed startem eliminacji mistrzostw świata 2022?[/b]

Marek Koźmiński, wiceprezes PZPN: Pyta pan, czy można było zwolnić selekcjonera w formie bardziej "lajtowej"? Przygotować społeczeństwo do zmiany?

Można było to zrobić na konferencji, od razu wytłumaczyć powody i ogłosić nowe nazwisko.

Może i tak. Czytałem opinie, że ta dymisja była brutalna lub nieelegancka. Nie zgodzę się. Zwolnienie nie odbyło się przez faks, maila czy sms-a, tylko twarzą w twarz. Trener został zaproszony na spotkanie i poinformowany o decyzji w sposób cywilizowany.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: odpalił petardę w meczu o Puchar Maradony. Kapitalny gol!

Zbigniew Boniek powtórzył kilka razy: "W drużynie był marazm". Kiedy się zaczął?

Podzielmy kadencję trenera Brzęczka na dwie części. Wyniki były zadowalające, kadra osiągnęła zakładany sukces. Na papierze możemy napisać: wszystko zostało spełnione.

Ale inną kwestią są wyniki, a inną atmosfera. W drużynie pojawiła się apatia, marazm, drobne kwasy. Był problem ze stylem gry, choć nie chcę mówić szerzej o filozofii i pomyśle, bo zostanie to odebrane jako atak na trenera. Co jednak rzucało się w oczy, to że jedyną osobą obarczaną odpowiedzialnością za apatię, brak szczęścia i niepowodzenia był trener. Nawet komentarze w mediach utwierdziły w tym opinię publiczną i nas.

Ma pan na myśli jakąś konkretną sytuację?

Wiele drobnych. I to był duży przyczynek do zmiany. Zawodnicy trochę w sposób nieświadomy, ale naturalny, przerzucili całą odpowiedzialność na trenera. Nawet w pewnych wypowiedziach publicznych. Forowana była opinia, że trener był zły, że wszystko jest jego winą. A tak nie było.

To dlaczego został zwolniony? Po co konkretnie była zmiana selekcjonera?

Żeby zmienić formę narracji: "To jest twój problem, panie Brzęczek". Za wyniki reprezentacji odpowiada selekcjoner, ale przede wszystkim zawodnicy. Trener jest dodatkiem, bardzo istotnym, ale grają piłkarze. Nikt nie mówił, że "Nowak", czy "Kowalski" coś zawalili. A powiedzmy sobie szczerze, bez wymieniania nazwisk, niektórzy grali słabo, byli znacząco słabsi. To wszystko skłoniło nas do dokonania zmian. Czas powiedzieć do piłkarzy: "Chłopaki - jaja na stół". Zrobiliście awans na Euro 2020, ale przed nami kolejne turnieje. Bez ikry to się nie uda, zwłaszcza że poprzeczka jest zawieszona wyżej.

Czego panu brakowało w tej drużynie?

U trenera Adama Nawałka momentem przełomowym było spotkanie z Niemcami (2:0). U Brzęczka zabrakło takiej "pieczątki", a wielkie rzeczy zaczynają się najczęściej od dobrej energii. Ta ekipa nie wygrała z nikim mocnym od trzech lat. Zadawaliśmy sobie pytanie: czy my nie jesteśmy w stanie pokonać Włochów i Holandii? Czy potrafimy wygrywać tylko z Macedonią i Izraelem? Kiedyś ci sami zawodnicy ogrywali Szwajcarię na Euro, Niemców w eliminacjach Euro 2016. Ja po 2,5 roku kadencji Jerzego Brzęczka nie znałem na to pytanie odpowiedzi i nie jest to wyłącznie winą trenera.

Drużyna potrzebuje impulsu. Osobowego, taktycznego, nawet innego podejścia szkoleniowca do zawodników. Czasem ktoś jest kimś znużony, coś za długo się ciągnie. Sport nie lubi wygody, bezpieczeństwa, pewności siebie. Lubi rywalizację. Praca w tym zawodzie to funkcjonowanie "pod prądem".

Przychodzi nowy trener, który na pewno dokona zmian. Trzeba wydobyć z zawodników to coś. Prezes uznał, że Jerzy Brzęczek nie daje takiej gwarancji.

W listopadzie 2020 roku, po ostatnim zgrupowaniu kadry, selekcjoner zapewniał, że jest w stanie to zrobić.

Oczywiście, że tak. Ocena kogoś z boku jest jednak lepsza. Mniej emocjonalna.

Gdyby opinia publiczna nie oceniała selekcjonera tak negatywnie, czy decyzja mogła być inna?

"Grill" selekcjonera był od dłuższego czasu przesadzony, ale większość zarzutów - merytoryczna. Nikt nie mówił, by zmieniać trenera, bo nie chce gadać z dziennikarzami czy krzywo się uśmiecha. Wszyscy widzieliśmy to, co widzieliśmy. Gra reprezentacji nie była katastrofalna albo obrzydzająca, natomiast każdy z nas martwił się o przyszłość.

Pan rozumie fenomen krytyki trenera Brzęczka? Dlaczego spadła głównie na selekcjonera?

Bo to jest dobry człowiek. Wyszedł do ludzi z uśmiechem, z wieloma osobami jest na "ty". "Swój Jurek" - tak go odbierano, a ludzie go "zgrillowali". Nie wszystko mu się udało, to prawda. Natomiast skala "jazdy" z Brzęczkiem była przesadzona, niesmaczna. Co więcej: dziś, po kilku dniach od dymisji, sympatia do trenera rośnie. "Szkoda tego Jurka, że w takim momencie" - reaguje to samo środowisko.

Relacje Roberta Lewandowskiego z Jerzym Brzęczkiem były odpowiednie?

Mogę powiedzieć, jak to widziałem od środka. Robert Lewandowski jest bardzo inteligentną osobą, wybitnym piłkarzem i niezbędnym zawodnikiem dla kadry. Z Lewandowskim każdy musi się liczyć. Z Leo Messim liczą się w Barcelonie, z Cristiano Ronaldo w Juventusie. U nas to jest pan Robert Lewandowski. Na boisku zawsze walczy, podnosił drużynę w trudnych momentach. Dla kolegów jest ikoną i najważniejszym zawodnikiem. Pokazuje to na boisku.

Zgrzyt pomiędzy panami pewnie był, ale to normalne, jak to w życiu. W sporcie są duże emocje. Robert czasem oczekiwał więcej od drużyny, od samego siebie też. Jeżeli ktoś jednak mówi, że Lewandowski zwolnił trenera, wygaduje bzdury.

Ale prezes Boniek sam powiedział w Polsacie, że to piłkarze zwolnili selekcjonera.

Swoją grą! Brakiem błysku dali sygnał, że coś nie funkcjonuje - tak odczytujmy tę wypowiedź.

Pana to nie dziwi, że prezes PZPN sam podjął decyzję o zmianie selekcjonera i nie skonsultował jej z wiceprezesem oraz innymi współpracownikami?

Takie prawo szefa: zawsze może kogoś zwolnić. Sport nie lubi solidarności, decyzji kolegialnych. To nie jest głosowanie rady nadzorczej czy zarządu, że z piętnastu głosów osiem osób jest "za" i zwalniamy. Decyduje jeden. Tak jak trener w drużynie, tak i prezes w związku. Ktoś decyzję musiał podjąć na bazie różnych zdarzeń. Dla ludzi zaskoczeniem był czas, a nie zwolnienie. Dla mnie podobnie. Prezes zadzwonił w sobotę, poinformował mnie dwa dni przed spotkaniem z selekcjonerem. Rozumiałem jego decyzję. Zdecydował, że tego typu zmiana jest potrzebna. Nie zrobił tego pochopnie.

Pan też zwolniłby trenera Brzęczka?

Proszę wybaczyć, ale nie odpowiem na to pytanie. Koźmiński nie zatrudniał trenera Brzęczka, dlatego nie będzie go zwalniał. To była decyzja prezesa.

Kandydat z Polski był rozważany?

Od razu była idea trenera zagranicznego, choć nie jest to prztyczek w nos polskich szkoleniowców. Wydaje mi się, że tym razem trzeba było całkowicie czegoś innego.

Paulo Sousa był jedynym kandydatem?

Pojawiły się inne nazwiska, ale nie powiem jakie.

Kiedy sytuacja się wyklarowała? Tydzień przed zwolnieniem Jerzego Brzęczka?

Wcześniej.

Paulo Sousa bardzo różni się od Jerzego Brzęczka, jeżeli chodzi o prowadzenie zespołu?

Na pewno nowy selekcjoner nie wywróci wszystkiego do góry nogami. Wprowadzi swoje porządki, być może będzie jakaś korekta osobowa. Znając szkołę trenera Sousy, mogę powiedzieć, żebyśmy nie spodziewali się gry "na hura" do przodu. Sousa stawia na dobre zabezpieczenie własnej bramki i mieszankę: utrzymania się przy piłce oraz gry z kontrataku. Nie będzie to hiszpańska tiki-taka czy gra diametralnie różniąca się od stylu Adama Nawałki i Jerzego Brzęczka. Być może zmienią się wykonawcy, jeden, dwóch. Może ustawienie zawodników. O pytania merytoryczne odsyłam do trenera. Ja przedstawiłem jedynie pewien zarys.

Jakie plany ma nowy selekcjoner? We wtorek widział się w Monachium z Robertem Lewandowskim.

Sousa bierze pod uwagę i przyjazd do zawodników i wspólne spotkanie ze wszystkimi online. Chce przedstawić sztab, powiedzieć coś o sobie. W szerokim gronie - około trzydziestu osób.

W sztabie Paulo Sousy będą Polacy?

Zostaje Hubert Małowiejski - nasz analityk pracujący z reprezentacja od czasów Franciszka Smudy.

Z Jerzym Brzęczkiem przyjaźni się pan od lat. Rozmawialiście po zwolnieniu?

Wysłałem Jurkowi SMS-a, gdy opuszczał gabinet prezesa. Nie chciałem go uprzedzać, ani wydzwaniać w gorącym momencie. Napisałem, że jest mi po ludzku przykro i bardzo mu dziękuję. Po kilku dniach odbyliśmy przyjacielską, ciepłą, koleżeńską rozmowę. Bez emocji. Spędziliśmy wspaniałe lata na boisku, dużo nas łączy, nic nie dzieli. Bardzo go szanuję i cenię. Wiadomo, że trener nie rozumie decyzji i się z nią nie zgadza. Ale jest już spokojniejszy. Powiedziałem mu: "Przed tobą jeszcze dużo do zrobienia".

Brzęczek planuje szybko wrócić do zawodu?

Ma naprawdę dobre CV. Uważam, że Jurek jest jednym z nielicznych polskich trenerów, który może dostać ciekawą propozycję z zagranicy.

Reprezentacja. Sebastian Mila: Brzęczek się tego nie spodziewał

Francja już raz odmieniła karierę Arkadiusza Milika

Źródło artykułu: