Arkadiusz Milik na grę w klubie czekał ponad pięć miesięcy. Po niespodziewanym transferze do Olympique Marsylia odbył z nowym zespołem tylko jeden trening i w sobotę zadebiutował w Ligue 1. W spotkaniu z AS Monaco zagrał pół godziny. Był aktywny, często szukał piłki w okolicach środka boiska, wykonał dużo ruchu bez piłki i poprzepychał się z obroną gospodarzy. Nie pomogło to jednak jego drużynie w osiągnięciu korzystnego wyniku. Marsylia przegrała 1:3, ale Milik wrócił do świata żywych. W końcu uczestniczył w wydarzeniu, a nie oglądał je w telewizji.
Na odludziu
Ostatnie miesiące były dla naszego piłkarza bardzo monotonne. Ze swojego domu Milik jechał samochodem mniej więcej dwadzieścia minut do Castel Volturno, gdzie mieści się ośrodek treningowy SSC Napoli. Mocno skoszarowany, bo ponad 40 kilometrów od centrum miasta. Nie dojeżdżają tam nawet autobusy, dlatego do ośrodka można dotrzeć jedynie na własną rękę. Najszybciej samochodem.
Miejsce, w którym trenują zawodnicy SSC Napoli, wywołuje uczucie odseparowania od świata. Bez odpowiednich uprawnień trudno dostać się nawet na klubowy parking. Ośrodek otoczony jest lasem stąd dochodzi jeszcze cisza, w której głośne wydają się własne myśli. Cały anturaż świetnie maluje ostatnie pięć miesięcy Arkadiusza Milika. Bez emocji, w cieniu, na odludziu.
ZOBACZ WIDEO: Jan Nowicki o zwolnieniu Jerzego Brzęczka. "Był świetnym piłkarzem, na trenera jednak nie wyglądał"
"To ten typ napastnika"
Nasz zawodnik tak się właśnie czuł. Od sierpnia 2020 roku nie grał w meczach Napoli, ponieważ nie został zgłoszony do żadnych rozgrywek. Początkowo, od startu nowego sezonu, ćwiczył w kilkuosobowej grupce piłkarzy Napoli. Od października brał już udział w zajęciach z całą drużyną. Występował tylko w spotkaniach reprezentacji Polski (siedem razy).
W Neapolu Milik ćwiczył dwa razy dziennie. Z drużyną i indywidualnie. Trzy, cztery razy w tygodniu wykonywał dodatkowo zajęcia biegowe i siłowe: na poprawę wydolności i wzmocnienie mięśni. Wykorzystywał do tego także własną siłownię, którą za kilkaset tysięcy złotych stworzył w swoim domu w Varcaturo. Ma tam najpotrzebniejszy sprzęt, głównie do wzmacniania mięśni. Zakup maszyn konsultował kilka lat wcześniej z Remigiuszem Rzepką, byłym trenerem od przygotowania fizycznego reprezentacji. Na podobnych urządzeniach ćwiczył przed Euro 2016, a w tamtym okresie prezentował szczytową formę.
Jego obecna dyspozycja jest zagadką, choć wydaje się, że piłkarz nie ma zaległości kondycyjnych. Milik zapewniał wcześniej, że dłuższa przerwa bez meczu o stawkę nie wpłynie znacząco na jego dyspozycję. Co najważniejsze, Andre Villas-Boas, trener Marsylii, dużo obiecuje sobie po naszym zawodniku. - To dokładnie ten profil napastnika, jakiego szukaliśmy. Jest dobrze przygotowany fizycznie, dynamiczny. Chcę dawać mu coraz więcej szans, aż osiągnie swoje sto procent - mówił szkoleniowiec po sobotnim meczu.
W Neapolu grała polska muzyka
Milik odbył z Marsylią jeden trening w piątek. Od razu rzucił się w oczy uśmiech na twarzy zawodnika. Czy podczas zwykłego truchtu, albo przy grze w "dziadka". Można dyskutować, czy Olympique Marsylia była wyborem awaryjnym, ale widać od razu, że z Milika spadł duży ciężar. W Neapolu przeszedł szkołę życia. Dwa razy leczył kontuzję kolana - w lewym i prawym zerwał więzadła krzyżowe. Później doszedł konflikt z właścicielem, przez który piłkarz długo nie grał.
Od zeszłej wiosny trwały dyskusje, do którego klubu trafi Milik. Przypominało to już w pewnym momencie kręcenie globusem i zgadywankę włoskich dziennikarzy. Do tego dochodziła krytyka. Kibice Napoli zarzucali piłkarzowi chciwość na pieniądze. W mediach społecznościowych niektórzy z nich obrażali rodzinę Polaka. Na koniec klub nie zgłosił Milka do rozgrywek Serie A i Ligi Europy o czym piłkarz dowiedział się na zgrupowaniu reprezentacji, z Internetu.
Miłość kibiców Napoli szybko przerodziła się w żal, a czasem w duży gniew. Fani włoskiej drużyny zaczepiali piłkarza na mieście i pytali: "co jest prawdą?". Im też trudno było zrozumieć nagły zwrot. Milik był jednym z ulubieńców tamtejszej publiczności. Zdarzało się, że kibice gonili go po mieście na skuterach, by na czerwonym świetle zrobić sobie z nim zdjęcie. Jeden z taksówkarzy, którego spotkaliśmy w Neapolu, chwalił się, że ma do zawodnika numer telefonu. Kiedyś wiózł naszego gracza na urodziny znajomych i w swojej playliście zachował wybierane przez zawodnika polskie piosenki. Nie znał słów, ale energicznie kiwał głową do rytmu. Milik miał podobnie. Mimo że był przyjezdnym, czuł się w Neapolu jak u siebie.
Szukał nowego wyzwania
Napoli chciało reprezentanta Polski na dłużej. - Dostałem ofertę przedłużenia umowy o kolejne 5 lat - mówił nam Milik. - Gdyby o mojej przyszłości miały decydować kwestie finansowe, to przedłużyłbym kontrakt z Napoli. Klub dał mi wybór: albo podpisujemy umowę, albo odchodzę. Zdecydowałem, że chciałbym spróbować czegoś nowego, w innym miejscu - opowiadał piłkarz.
Przed pandemią koronawirusa (początek 2020 roku) napastnika chciało pozyskać Atletico Madryt, jednak lockdown wywrócił plany. Później o Milka mocno zabiegał Juventus, ale trener Maurizio Sarri stracił pracę w klubie. Na koniec poprzedniego okienka zgłosiła się Roma. Milik przeszedł w Rzymie testy medyczne, ale Napoli podbiło stawkę i obie strony nie doszły do porozumienia. Milik właśnie tego klubu był najbliżej.
Do zimowego okienka nasz piłkarz podchodził z czystą kartą, nie był z nikim po słowie. Gdy ponowna oferta Atletico Madryt została odrzucona w styczniu tego roku, mogło się wydawać, że historia z lata się powtórzy. Dlatego konkretna propozycja z Marsylii, z którą Napoli chciało rozmawiać, okazał się zbawienna.
W końcu piłkarz wyrwał się z niewoli, choć rozstanie reprezentanta Polski z Napoli i tak nie jest pełne. Zupełnie, jakby Milik w starym mieszkaniu zostawił część swoich rzeczy w kartonach. Niby stoją spakowane w przedpokoju, ale jeszcze nie zostały przeniesione. Nasz piłkarz ostatecznie przedłużył z Napoli umowę wygasającą w czerwcu 2021 o rok i został do Marsylii wypożyczony (z opcją obowiązkowego wykupu).
We Francji eksplodował
Przy spełnieniu bonusów Napoli odzyska za napastnika mniej niż połowę kwoty z 32 milionów euro jakie zapłaciło za niego Ajaksowi Amsterdam w 2016 roku. Milik był wtedy najdroższym piłkarzem w historii polskiej piłki (obecnie jest nim Krzysztof Piątek, który za 35 mln euro trafił do Milanu w 2019 r). Po latach jego wartość spadła. Z pewnością piłkarz nie trafił do drużyny z europejskiego topu, może jest nawet w gorszym zespole od Napoli, ale znowu wszystko jest w jego rękach. We Francji, po udanym Euro 2016, jego kariera nabrała tempa. Strzelił gola w meczu otwarcia turnieju z Irlandią Północną (1:0) i dotarł z kadrą do ćwierćfinału. Teraz wraca tam, gdzie wszystko się zaczęło.
Ligue 1. Andre Villas-Boas bierze w obronę Arkadiusza Milika. "Trzeba dać mu trochę czasu"
Ligue 1. Arkadiusz Milik zadebiutował, ale nie zbawił Marsylii. Kontrowersyjny gol dla AS Monaco
Oglądaj rozgrywki francuskiej Ligue 1 na Eleven Sports w Pilocie WP (link sponsorowany)