Regulaminowy czas gry zakończył się remisem 2:2. Do tego SC Paderborn 07 wyrównującego gola zdobyło w siódmej minucie doliczonego czasu gry drugiej połowy. W dogrywce bramkę na wagę wygranej zdobył Erling Haaland, ale trafienie to wywołało wiele kontrowersji. Trener II-ligowca jest zdania, że gol padł ze spalonego.
- To absolutny policzek. To mnie wkurzyło. Nikt na to nie zasługiwał, więc robimy z siebie głupków - powiedział w rozmowie z ARD trener Paderborn, Steffen Baumgart. Po podaniu Thomasa Delaney'a Haaland mógł być na minimalnym spalonym. Arbiter Tobias Stieler podjął decyzję o uznaniu bramki, gdyż Svante Ingelsson miał dotknąć piłki przy podaniu rywala.
Arbiter wyjaśnił swoją decyzję trenerowi. - Zrobił to ze swojego punktu widzenia. Powiedział, że on i jego asystent mieli wrażenie, że Ingelsson dotknął piłki. Nie było kontaktu, to tylko przypuszczenie. Muszę to szczerze powiedzieć, że to bezczelne. To robi się śmieszne - dodał.
W końcu brakło mu cierpliwości i opanowania. - To g***o . To powinno być traktowanie przeciwnika z szacunkiem. Spodziewam się, że kiedy sytuacja jest trudna, sędzia ogląda powtórki - stwierdził Baumgart. Tłumaczy on, że taka porażka to ogromne straty dla klubu.
Sprawę skomentowała już niemiecka federacja. "Zespół sędziowski postrzegał to, że zawodnik Paderborn - Ingelsson - dotknął piłki i odwołał spaloną pozycję zawodnika BVB, Haalanda. To nie mogło być jednoznacznie potwierdzone przez VAR i z tego powodu decyzja została utrzymana" - przekazano w komunikacie.
Czytaj także:
Jest zielone światło! To może być transferowa bomba ostatnich lat!
Robert Lewandowski pierwszy raz skomentował zwolnienie Jerzego Brzęczka. "To też porażka piłkarzy"
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nietypowa sytuacja w meczu. Niemal wszedł z piłką do bramki