O poprzednim meczu Wiślaków było głośno. Przegrali 3:4 z Piastem Gliwice, choć prowadzili 3:0 po 20 minutach. Wstydliwa porażka składała się na serię już czterech z rzędu na własnym stadionie. Takie pasmo niepowodzeń nie ułatwiało oddalenia się od strefy spadkowej. W niedzielę podopieczni Petera Hyballi ponownie grali u siebie z przeciętną na wyjazdach Jagiellonią Białystok. Dlatego liczyli na przełamanie.
Przy Reymonta zmieniły się na początek warunki i to na niekorzyść. Przygotowanie zasypanego śniegiem boiska do gry wymagało wysiłku. Płyta oznaczona czerwonymi liniami była zmrożona, co utrudniało utrzymanie równowagi i sprawiało, że prowadzenie ataku pozycyjnego było obarczone ryzykiem. Piłkarze mrużyli oczy, żeby w krążących ponad boiskiem płatkach śniegu wypatrzeć pomarańczową piłkę.
Na szczęście widowisko było od początku dynamiczne. Drużyny starały się wykorzystać element zaskoczenia zanim przeciwnicy zaaklimatyzują się w mroźnych warunkach. Uderzenia Błażeja Augustyna i Felicio Browna Forbesa po dośrodkowaniach zostały powstrzymane przez bramkarzy Mateusza Lisa oraz Xaviera Dziekońskiego. Tak wyglądał początek wymiany ciosów, która trwała do przerwy.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: imponująca sztuczka gwiazdy Realu Madryt
17 strzałów, osiem uderzeń celnych, a jednak pierwsza połowa zakończyła się remisem 0:0. Winnych takiego stanu nie brakowało. Piłkarze ofensywni razili nieskutecznością, a bramkarze pracowali na wysoką notę. Na dodatek mieli szczęście, ponieważ Yaw Yeboah i Fiodor Czernych spudłowali z dogodnych pozycji.
Wisła strzeliła gola w sześciu poprzednich meczach, a Jagiellonia w siedmiu. Dlatego problem ze zmianą wyniku w bezpośrednim pojedynku był małym zaskoczeniem. Przełom nastąpił w 55. minucie. Maciej Sadlok huknął zza pola karnego nieomal w boczną siatkę. Xavier Dziekoński tym razem tylko odprowadził piłkę wzrokiem do siatki, a Biała Gwiazda objęła prowadzenie 1:0.
Po odpaleniu torpedy do bramki po Macieju Sadloku było widać ulgę. Wisła jako pierwsza przerwała niemoc strzelecką i mogła czekać na reakcję Jagiellonii. - Ten, kto pierwszy strzeli gola, ten wygra - mówił w przerwie Martin Pospisil, pomocnik gości i teraz musiał starać się o to, żeby nie spełniła się jego przepowiednia.
Na nieszczęście dla przyjezdnych Pospisil miał rację. Wisła potrafiła zarządzać swoim prowadzeniem i nie pozwalała często zagrażać bramce Mateusza Lisa. W 88. minucie Felicio Brown Forbes przypieczętował strzałem na 2:0 zwycięstwo Białej Gwiazdy, która w 17 ostatnich meczach u siebie z Jagiellonią poniosła tylko jedną porażkę.
Wisła Kraków - Jagiellonia Białystok 2:0 (0:0)
1:0 - Maciej Sadlok 55'
2:0 - Felicio Brown Forbes 88'
Składy:
Wisła: Mateusz Lis - Dawid Szot, Michal Frydrych, Maciej Sadlok, Łukasz Burliga - Patryk Plewka, Stefan Savić, Georgij Żukow - Jean Carlos Silva (67' Zan Medved), Felicio Brown Forbes, Yaw Yeboah
Jagiellonia: Xavier Dziekoński – Paweł Olszewski (84' Miłosz Matysik), Bogdan Tiru, Błażej Augustyn, Bojan Nastić (73' Bartłomiej Wdowik) - Taras Romanczuk, Martin Pospisil - Maciej Makuszewski (84' Kris Twardek), Jesus Imaz, Fiodor Cernych (73' Kamil Wojtkowski) - Jakov Puljić (90' Maciej Bortniczuk)
Żółte kartki: Szot (Wisła) oraz Olszewski, Matysik (Jagiellonia)
Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork)
Czytaj także: Piotr Zieliński kapitanem. Napoli zatonęło w Genui
Czytaj także: Zimna krew Juventusu. Wojciech Szczęsny niepokonany w hicie