I-ligowiec z Niepołomic sprawił sensację i pewnie pokonał Lechię Gdańsk, finalistę dwóch poprzednich edycji Pucharu Polski. Puszcza wygrała 3:1, a kropkę nad "i" postawił Erik Cikos. Słowak to były mistrz Polski z Wisłą Kraków, więc doskonale zna smak zwycięstw nad ekstraklasowymi rywalami. - Chciałbym osiągnąć coś dużego z Puszczą - rozmarza się Cikos. Nie wyklucza nawet... awansu do Ekstraklasy i europejskich pucharów.
Justyna Krupa, WP SportoweFakty: Najprościej byłoby powiedzieć, że Lechia was zlekceważyła. Ale przecież gdańszczanie już raz zostali wyeliminowani przez Puszczę z Pucharu Polski, w 2016 roku...
Erik Cikos, obrońca Puszczy Niepołomice: Jestem przekonany, że nie mogli nas zlekceważyć. Gdy w takich meczach drużyna jak nasza jest w stanie dotrzymywać kroku ekipie z Ekstraklasy i do przerwy ma korzystny wynik, to zawsze jest to zagrożenie dla rywala. Kiedy my dobrze się bronimy, jesteśmy skompaktowani, dobrze zorganizowani i wykorzystujemy nasze szanse, to tak naprawdę stajemy się groźni dla każdego rywala w polskiej piłce. Bo prawda jest taka, że nie ma aż tak dużej różnicy między polską Ekstraklasą a I ligą. Jasne, drużyny z Ekstraklasy dysponują często lepiej technicznie wyszkolonymi graczami, ale wynik jest już sprawą otwartą.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: imponująca sztuczka gwiazdy Realu Madryt
Inaczej byłoby, gdyby Lechia od razu nas nacisnęła i np. szybko zdobyła dwie bramki. Tak nie było, a takie drużyny, jak nasza zawsze walczą do końca. Pamiętam doskonale, jak to wygląda z drugiej strony, ze strony faworyta. Jak byłem piłkarzem Slovana Bratysława, to w takich spotkaniach pucharowych z niżej notowanymi rywalami czuliśmy, że mamy w sumie tylko wiele do stracenia, a rywal - tylko wiele do zyskania. Tak samo w przypadku Puszczy - my po prostu cieszyliśmy się tym meczem. A Lechia napytała sobie biedy, spadła na nich teraz duża krytyka. Dla nich zwycięstwo to był obowiązek, z którego się nie wywiązali.
Dla pana to była szansa, by przypomnieć sobie dawne dobre czasy, gdy na co dzień rywalizował pan w polskiej Ekstraklasie w barwach Wisły.
Fajne uczucie. To dla nas też taki zastrzyk wiary, że możemy walczyć o Ekstraklasę. To pokazało nam, że stać nas sportowo nawet na awans. Nasz cel na ten sezon to znaleźć się przynajmniej w czołowej szóstce Fortuna I Ligi i zobaczymy, jak to się wszystko potoczy. Wiadomo, że sporo jest w I lidze drużyn, które mają takie marzenia o czołówce. Ale ta wygrana nad Lechią to był dla nas dobry prognostyk.
Co po spotkaniu powiedział panu Dusan Kuciak, słowacki bramkarz Lechii?
Nawet nie mieliśmy okazji pogadać z Dusanem po meczu, a szkoda. Ale oni natychmiast, najszybciej jak się dało zeszli do szatni, co oczywiście rozumiem. Ale to świetny bramkarz i życzę mu w Ekstraklasie jak najlepiej. To, czy popełnił jakiś minimalny błąd, czy nie w tym spotkaniu, to niczego w tej materii nie zmienia.
Dla pana mecz zaczął się trochę pechowo, bo przy pierwszej bramce przypadkowo pomógł pan nieco przeciwnikowi.
Na początku było nam trudno przystosować się do nawierzchni. Trzeba mieć na uwadze, że obecnie trenujemy tylko na sztucznej murawie. Dlatego przez pierwszy kwadrans naprawdę było nam ciężko się przestawić. Ten gol dla Lechii padł więc trochę pechowo, piłka odbiła się jeszcze ode mnie tuż pod nogi rywala. Ale kiedy wyrównaliśmy, nabrałem od razu pewności, że jesteśmy w stanie ich ograć. Gol Tomalskiego na 2:1 był bardzo ważny, a moja bramka na 3:1 już uspokoiła grę.
Szkoda, że mecz graliście bez kibiców, w dodatku poza Niepołomicami, bo z racji zimowej aury odbył się w Sosnowcu.
Przede wszystkim bardzo chcielibyśmy zagrać w kolejnej rundzie już normalnie na własnym obiekcie. Gdyby jeszcze do tego udało się wpuścić kibiców na stadiony, byłoby najlepiej. Ale sam atut własnego boiska też jest dla nas istotny, bo nasze boisko jest specyficzne, rywalom nie jest zwykle łatwo się do niego przystosować. To mogłaby więc być dla nas pewna przewaga. Aczkolwiek trzeba przyznać, że w tej ostatniej rundzie naprawdę dobrze udało się przygotować boisko w Sosnowcu, zważywszy na trudne warunki.
Mieliście szansę pocelebrować to zwycięstwo, czy w sytuacji, gdy wszystkie knajpy pozamykane, nie było takiej możliwości?
Nie, wypiliśmy tylko po piwie w autobusie w drodze powrotnej z Sosnowca i tyle. Wielkiego świętowania w tej sytuacji nie było. Ale za to niektórzy kibice czekali na nasz powrót pod stadionem.
Z kim najbardziej chciałby pan się skonfrontować w ćwierćfinale?
Osobiście najbardziej chciałbym się zmierzyć albo z Cracovią, albo z Zagłębiem Lubin. W Lubinie jest bowiem słowacki trener Martin Sevela, z którym współpracowałem kiedyś w Slovanie Bratysława, więc fajnie byłoby się spotkać.
To co, z Puszczą Niepołomice na podbój Europy?
Byłby to prawdziwy cud, ale w futbolu z drugiej strony wszystko jest możliwe. Będziemy - jak dotąd - starali się dać z siebie wszystko mecz po meczu. Zobaczymy, co to da.
Tak poważnie mówiąc, to wasza udana rywalizacja z ekstraklasowymi drużynami to dobra reklama Fortuna I ligi. Nie każdy fan piłki śledzi na co dzień rywalizację na drugim poziomie, a tak przekonuje się, że może warto.
Jestem przekonany, że poziom w Fortuna I lidze jest naprawdę dobry i że są to wymagające rozgrywki. Zresztą, mam doświadczenia z gry w polskiej Ekstraklasie i mogę nawet ocenić, że na tym najwyższym poziomie czasem łatwiej jest rywalizować, bo w I lidze piłka robi się już naprawdę wymagająca fizycznie i bywa, że drużyny grają naprawdę ostro, mocno w obronie. Dlatego czasem łatwiej jest człowiekowi grać techniczny futbol w tej wyższej lidze. Ale generalnie, jak wspominałem, różnica miedzy Ekstraklasą a I ligą nie jest tak duża, jak ludzie czasem sądzą.
Pan przypomniał o sobie obserwatorom z Ekstraklasy. Latem miał pan ofertę z klubu ekstraklasowego, a teraz potwierdził pan, że wciąż jest w wysokiej formie.
Tak, ale przede wszystkim chciałbym osiągnąć coś dużego z Puszczą. Wszyscy dobrze czujemy się w Puszczy i chcemy, by ten klub piął się jak najwyżej. Wiadomo, nie jest to łatwe, rywalizacja w Fortuna I Lidze jest zacięta. Ale mamy dobrą, zgraną ekipę, a trener Tomasz Tułacz jest bardzo ambitnym szkoleniowcem i potrafi wyciągnąć z nas sto procent potencjału. Osobiście wierzę, że któregoś dnia możemy tą ekipą zagrać w Ekstraklasie.
Czytaj również:
Michał Mikołajczyk, kapitan Puszczy Niepołomice: Spisuję przemyślenia, ale książki o ligowcach nie stworzę
Hyballa jak Smuda. "Łamiemy bariery fizyczne i psychiczne"