Była końcówka września, gdy Jagiellonia Białystok w słabym stylu przegrała 0:1 (0:1) z KGHM Zagłębiem Lubin w meczu 5. kolejki PKO Ekstraklasy. Niemal 6 tysięcy kibiców opuszczało wówczas Stadion Miejski w smutnych nastrojach. To był bowiem kolejny rozczarowujący występ przed ich oczami i nic nie zapowiadało odmiany, która wkrótce miała nastąpić...
W październiku Rząd RP zabronił fanom przebywania na trybunach podczas rozgrywek sportowych. Kolejne spotkania podlaskiego klubu odbywały się więc na pustym obiekcie. I wtedy nastąpił zwrot! O ile na wyjazdach drużynie szło fatalnie, o tyle u siebie stała się postrachem. Najlepiej świadczy o tym komplet 12 punktów w czterech starciach i pokonanie kolejno Lecha Poznań (2:1), Wisły Płock (5:2), Warty Poznań (4:3) i Górnika Zabrze (1:0).
Seria czterech wygranych Jagiellonii na własnym stadionie jest najlepszą od tej z przełomu 2017 i 2018 roku, gdy drużyna Ireneusza Mamrota wygrała 6 takich meczów z rzędu. Później jednak przyzwyczaiła kibiców do tego, że przed nimi gra w kratkę i dość często notuje rozczarowujące wyniki. Nie zmieniło się to też, kiedy trenerem został Iwajło Petew, a także na początku pracy Bogdana Zająca. Zresztą warto przytoczyć statystykę spotkań domowych w 2020 roku sprzed październikowego spotkania z Lechem, która pokazywała wówczas zaledwie 2 zwycięstwa oraz aż 6 remisów i 3 porażki.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takiego gola nie powstydziłyby się największe gwiazdy futbolu!
Końcówka ubiegłego roku znacznie poprawiła statystykę Jagiellonii na własnym stadionie i zarazem pokazała, że Zając znalazł jakiś sposób na odczarowanie złego uroku. Podczas konferencji prasowej po meczu z Górnikiem zapytaliśmy go, czy ta pozytywna seria mogła wziąć się z nieobecności kibiców i tym samym mniejszej presji z tym związanej. Niemniej nie uzyskaliśmy jednoznacznej odpowiedzi. - Do każdej sytuacji i każdego wyniku można dodać ideologię. Tak naprawdę wszyscy jednak wiemy, że chcielibyśmy grać dla nich przy wypełnionym obiekcie - powiedział.
- Myślę, że brak fanów na trybunach nie miał żadnego związku z naszymi wygranymi - mówi nam z kolei kapitan białostockiej drużyny Taras Romanczuk. - Każdy z nas wolałby grać z nimi wokół boiska, bo przecież wiemy, jaka jest wtedy atmosfera meczu. Poza tym to dla nich gra się w piłkę. Dlatego też niecierpliwie czekamy na ten czas, gdy będą mogli wrócić i wtedy postaramy się o kolejne zwycięstwa - zapewnia dalej.
Póki co niewiadomą pozostaje data, gdy będzie możliwy chociażby częściowy powrót kibiców na stadiony klubów PKO Ekstraklasy. Pewne jest jednak, że najbliższy mecz domowy Jagiellonii z Legią Warszawa (niedziela 14 lutego o godz. 17:30) odbędzie się bez ich udziału.