"Jestem osobą, która nigdy się nie poddaje". Długa droga Pawła Olszewskiego do PKO Ekstraklasy

- Jestem osobą, która nigdy się nie poddaje. Nawet gdy nie wszystko układało się po mojej myśli, to nigdy nie zwątpiłem w to, że mogę coś osiągnąć - mówi WP SportoweFakty Paweł Olszewski. 22-latek jest dziś podstawowym graczem Jagiellonii Białystok.

Kuba Cimoszko
Kuba Cimoszko
Paweł Olszewski WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Paweł Olszewski
W PKO Ekstraklasie zadebiutował jeszcze przed skończeniem 17 lat, ale zadomowił się w niej dopiero pięć lat później. Cierpliwość jednak się opłaciła, bo w obecnym sezonie Paweł Olszewski rozegrał dla Jagiellonii 13 meczów i zrobił w nich na tyle dobre wrażenie, że jest uznawany za jedno z odkryć trwających rozgrywek.

Kuba Cimoszko, dziennikarz WP SportoweFakty: Jakby pan ocenił rundę jesienną w swoim wykonaniu?

Paweł Olszewski, piłkarz Jagiellonii Białystok: Cieszą mnie asysty, wygrane z Legią i z Lechem oraz solidne występy. Jest jednak jeszcze sporo do poprawy, ale to zostawię dla siebie. Wiem nad czym muszę pracować.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nietypowa sytuacja w meczu. Niemal wszedł z piłką do bramki

Z czego wynika to, że w końcu udało się panu wywalczyć miejsce w podstawowym składzie Jagiellonii?

Myślę, że nieźle wyglądałem w trakcie okresu przygotowawczego i pokazałem trenerom, że mogą na mnie liczyć. Nie bali się na mnie postawić, więc teraz staram się im odwdzięczać dobrą postawą na boisku. Na pewno cieszę się z tego, że złapałem regularność w graniu, bo przez to zyskałem na pewności i udowodniłem sobie, że potrafię.

Nazwałby pan siebie piłkarzem, który musi czuć zaufanie sztabu szkoleniowego aby pokazać pełnię swoich umiejętności?

Wie pan co, nigdy nie zastanawiałem się nad tym. Myślę, że każdy piłkarz lubi czuć zaufanie sztabu szkoleniowego.

Ile dało więc panu to, że Bogdan Zając tak mocno na pana stawiał?

Dzięki temu jestem kompletnie innym zawodnikiem niż rok temu, zrobiłem spory krok do przodu i nie mam zamiaru się zatrzymywać. Fajne jest u nas to, że trener nie ma swoich ulubieńców. Każdego tak samo traktuje, ze wszystkimi rozmawia i dzięki temu wszyscy w naszej drużynie czują się potrzebni. Mimo że jest spora rywalizacja.

Czyli współpracę ze sztabem szkoleniowym Jagiellonii ocenia pan pozytywnie?

Mi osobiście pracuje się bardzo dobrze z naszym sztabem i myślę, że nie ma osoby w zespole, która ma inne odczucia. Mamy wyśmienite relacje, panuje świetna atmosfera, dobrze się rozumiemy. Aż chce się codziennie przychodzić, trenować i rozwijać. Sam trener Zając jest osobą bardzo pracowitą. Ma wielkie ambicje i widać, że chce z nami osiągnąć sukces. Zwraca uwagę na detale oraz chce żebyśmy byli ciągle skoncentrowani i dążyli do perfekcji.

W meczu z Lechią perfekcji jeszcze nie było, choć po zwycięstwie 2:0 chyba trudno się o coś przyczepić?

Po drugiej połowie na pewno można było powiedzieć, że nie jest to gra jaka nas cieszy. Była w nas nerwowość i nie potrafiliśmy utrzymać się przy piłce, mimo że graliśmy w przewadze. Cieszy jednak komplet punktów, szczególnie że dawno nie wygraliśmy na wyjeździe

Pomeczowe statystyki wskazały pana jako jednego z najbardziej aktywnych piłkarzy na boisku. Wydolność wróciła już do normy po przejściu choroby w trakcie poprzedniej rundy?

Na szczęście to już za mną. Mieliśmy okres przygotowawczy i wszystko wróciło do normy.

Wcześniej były duże trudności?

Koronawirus niestety dał mi się we znaki i ominęły mnie dwa mecze ligowe. Podczas pierwszego tygodnia choroby byłem bardzo osłabiony, nie miałem siły, dokuczał mi kaszel i straciłem węch. Czyli miałem takie jakby mocniejsze przeziębienie. Gdy wróciłem do treningów to czułem różnicę i nie wyglądałem tak dobrze fizycznie jak wcześniej. Dużo szybciej się męczyłem i biegałem na mniejszej intensywności.

Nazwałby pan siebie "walczakiem"? Z dotychczasowej kariery można wysnuć taki wniosek.

Myślę, że coś w tym jest. Jestem osobą, która nigdy się nie poddaje. Nawet gdy nie wszystko układało się po mojej myśli, to nigdy nie zwątpiłem w to, że mogę coś osiągnąć. Odkąd byłem małym 6-7 letnim chłopcem miałem swoje ambicje. Zawsze chciałem dojść do wszystkiego sam, bez niczyjej pomocy. I tak zostało mi do teraz. Bardzo lubię pomagać innym, ale sobie rzadko kiedy pozwalam. Nie wiem czy to dobrze, ale taki już jestem.

Niespełna rok temu był pan w dość trudnej sytuacji. Uwierzyłby pan wtedy, że przyszłość okaże się pozytywna?

Na pewno nie był to łatwy czas, bo przez dwa miesiące nie wiedziałem na czym stoję. Po średnio udanym pobycie w Stali Mielec klub na początku chciał mnie jeszcze gdzieś wypożyczyć na pół roku, do końca czerwca. Inni jednak nie byli za bardzo zainteresowani taką opcją. W końcu wróciłem więc do Białegostoku i jak widać dobrze, że tak to się potoczyło.

Zaczęło się jednak od falstartu w meczu z Wisłą Płock w rundzie wiosennej.

Nie był to mój najlepszy mecz i po spotkaniu byłem bardzo długo zły na siebie. Kiedy jednak emocje już opadły to cieszyłem się, że dostałem szansę, bo na nią przecież czekałem. Czułem, że w klubie dalej we mnie wierzą i to właśnie dodało mi pewności siebie.

W Jagiellonii jest pan już sporo czasu. Cały czas była ta wiara, że uda się wywalczyć miejsce w składzie?

Były różne momenty - raz lepsze, raz gorsze, ale wierzyłem. Wierzyłem w swoje umiejętności i wiedziałem, że stać mnie na to żeby występować w Jagiellonii na poziomie Ekstraklasy. Trochę czasu minęło, ale myślę, że nie ma sensu cofać się do tego co było, bo bardzo dużo czasu straciłem na ciężkiej kontuzji i niechętnie do tego wracam.

Ta kontuzja na wypożyczeniu w Wigrach Suwałki to był najtrudniejszy moment pana dotychczasowej kariery?

Myślę, że tak i nikomu tego nie życzę. Miałem tzw. "kolano skoczka". Były to przewlekłe stany zapalne w wiązadle rzepki w obu kolanach. Problemy zaczęły się już na samym początku, gdy trafiłem do pierwszej drużyny Jagiellonii. Jeśli chodzi o obciążenia treningowe to przeskok był dla mnie ogromny i moje kolana tego nie wytrzymały. Byłem młody, głupi, nie chciałem robić przerwy i przez to zrobiły się przewlekłe stany zapalne. Kiedy byłem już w Wigrach na wypożyczeniu to ten stan się jeszcze zaostrzył i była potrzebna operacja. Rehabilitacja trwała 10 miesięcy, ale wszystko dobrze się skończyło.

Ostatecznie przebił się pan do PKO Ekstraklasy, uznaje się pana nawet za jedno z odkryć tego sezonu. Jesienią podpisał pan nowy kontrakt z Jagiellonią, co dalej?

Z meczu na mecz chcę robić progres i stawać się lepszym zawodnikiem. Wierzę, że kontuzje będą mnie omijać i nic mi w tym nie przeszkodzi. Z drużyną chcemy osiągać jak najlepsze wyniki, ale na ten moment nie skupiamy się jeszcze na miejscu w tabeli. Patrzymy na każdy kolejny mecz i to jest dla nas najważniejsze.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×