Drugie życie Realu. Zinedine Zidane uciekł spod topora

Zdjęcie okładkowe artykułu: PAP/EPA / PAOLO MAGNI  / Na zdjęciu: Zinedine Zidane
PAP/EPA / PAOLO MAGNI / Na zdjęciu: Zinedine Zidane
zdjęcie autora artykułu

Po czterech zwycięstwach ligowych z rzędu w Realu Madryt odżyły nadzieje na mistrzostwo Hiszpanii. W środę natomiast przekonamy się, jak Królewscy zaprezentują się na tle Atalanty w Lidze Mistrzów.

W jakże innych nastrojach są dziś kibice Realu Madryt. Gdyby mecz z Atalantą odbywał się miesiąc temu, fani mogliby mieć spore obawy o końcowy rezultat. Oczywiście, biorąc pod uwagę liczbę kontuzji i sam styl gry, daleko jest do hurraoptymizmu, natomiast sytuacja zmieniła się o 180 stopni. Przyszły bowiem wyniki.

Jeszcze miesiąc temu biała część Madrytu pogrążona była w czarnej rozpaczy. Królewscy byli świeżo po kompromitacji w Pucharze Króla, w którym odpadli z trzecioligowym CD Alcoyano. Nie udało się też nic ugrać w Superpucharze Hiszpanii, w dodatku sytuacja w ligowej tabeli daleka była od wymarzonej - 31 stycznia strata do prowadzącego Atletico wynosiła 10 punktów. Trener Zinedine Zidane nie miał łatwego życia, wielu kibiców życzyło mu zwolnienia, wydawało się, że pewna formuła się wyczerpała.

W lutym jednak zespół odżył. Cztery zwycięstwa z rzędu pozwoliły zbliżyć się do Atletico na 3 punkty. Dziś o zwolnieniu Zidane'a nikt głośno nie mówi. Francuz potrafił odbudować drużynę, a przecież wcale nie miał łatwego zadania. Wszystko przez plagę kontuzji, która trapi zespół Realu od dłuższego czasu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Sędzia zatrzymał strzał do niemal pustej bramki

W meczu z Atalantą z powodów zdrowotnych nie zagrają: Sergio Ramos, Eder Militao, Marcelo, Dani Carvajal, Alvaro Odriozola, Fede Valverde, Eden Hazard, Rodrygo oraz Karim Benzema. Jest to średni komfort, ale Zidane pokazuje, że umie zarządzać zespołem w kryzysowej sytuacji.

Oczywiście nie będziemy pisali, że Real nagle zaczął grać efektownie, ogrywa kolejnych rywali dużą liczbą bramek. Nic z tych rzeczy. Mówimy o wynikach 2:1 z Huescą, 2:0 z Getafe, 2:0 z Valencią, 1:0 z Valladolid. Pragmatyzm, wyrachowanie, czasem szczęście, bo jednak przeciwnicy potrafili nie wykorzystywać swoich sytuacji. Ale właśnie takimi spotkaniami zdobywa się tytuły.

Warto jeszcze zwrócić uwagę na jedno nazwisko. Thibaut Courtois. Miewał w Realu różne mecze, lepsze, gorsze, przytrafiały mu się wpadki. Natomiast w ostatnich tygodniach jest w rewelacyjnej formie i niejednokrotnie ratował zespół przed porażką. W lidze hiszpańskiej tylko Atletico i Sevilla straciły mniej goli (po 16). Real stracił dziewiętnaście, co w dużej mierze jest zasługą belgijskiego bramkarza. Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby między słupkami stał ktoś inny.

Jest rzecz jasna zbyt wcześnie, żeby mówić, że "maszyna ruszyła", ale w Realu zdecydowanie coś drgnęło. I to w najlepszym możliwym momencie, bo w przededniu jednego z najważniejszych meczów w sezonie.

Mimo wszystko Atalanta jest zespołem lepszym niż wspomniana Huesca czy Getafe, ma więcej jakości w ofensywie i jeśli Real marzy o korzystnym rezultacie przed rewanżem, musi być bardzo skoncentrowany, szczególnie w tyłach. Jeśli dopuści się Włochów do sytuacji strzeleckiej, to może nie pomóc nawet będący w wybornej dyspozycji Courtois.

Początek meczu Atalanta Bergamo - Real Madryt o godz. 21.

CZYTAJ TAKŻE: Liga Mistrzów. Demolka w Rzymie. Lazio upokorzone przez Bayern Monachium Liga Mistrzów: Gol jak dzieło sztuki! Olivier Giroud jak wino, Chelsea bliżej awansu

Źródło artykułu: