34-latek wyszedł w pierwszym składzie angielskiej ekipy i dość długo był niewidoczny, ale w 68. minucie w końcu się pokazał. Zrobił to raz, za to tak, że wszyscy zaniemówili. Dopadł do piłki w polu karnym i strzelił przewrotką przy słupku na tyle precyzyjnie, że Jan Oblak był bez szans. Felix Brych i jego asystenci w wozie VAR długo debatowali nad ewentualnym spalonym, ale choć na pierwszy rzut oka wydawało się, że egzekutor faktycznie był sam przed bramkarzem Atletico, to dokładna analiza wykluczyła przekroczenie przepisów i Chelsea mogła fetować prowadzenie.
Już po losowaniu spekulowano, że ten dwumecz będzie pełen przede wszystkim twardej walki i przewidywania w pełni się sprawdziły. Oba zespoły są w niezłej dyspozycji ("Los Colchoneros liderują w La Liga, a londyńczycy odżyli pod wodzą Thomasa Tuchela), jednak zamiast fajerwerków czysto piłkarskich, zaoferowały nam zamknięte spotkanie, w którym bramkarze nie mieli zbyt wiele pracy.
Formalnym gospodarzem było Atletico (ze względu obostrzenia pandemiczne grano w Bukareszcie), mimo to przewagę optyczną - i to dość wyraźną - miała Chelsea. "The Blues" próbowali korzystać z tego, że rywal oddał im inicjatywę i nabijali statystykę posiadania piłki, z czego jednak wynikało niewiele. Skomasowana obrona Atletico przeciekała niezmiernie rzadko i w pierwszej połowie Oblak został zatrudniony tylko raz - przy mocnym, choć niezbyt groźnym strzale Timo Wernera z ostrego kąta.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ale błąd. Co ten obrońca zrobił?!
Lepszą szansę na otwarcie wyniku miał Mason Mount. Młody reprezentant Anglii dostał świetne podanie od Marcosa Alonso, to był jeden z niewielu momentów, gdy obrońcy Diego Simeone zgubili krycie we własnym polu karnym, ale pomocnik Chelsea chciał jeszcze odgrywać zamiast huknąć z ostrego kąta, w efekcie nie zrobił nic godnego uwagi.
Drużyna z Madrytu przeprowadziła przed przerwą jeden groźny wypad. Luis Suarez wywalczył piłkę pod końcową linią, dośrodkował płasko na 5. metr, ale zamykający to Thomas Lemar był naciskany przez rywala i skiksował.
W drugiej połowie obraz gry w ogóle się nie zmienił. Zespół z Madrytu był przeraźliwie ospały i bezzębny w ofensywie (nie oddał przez cały mecz ani jednego celnego strzału!), a londyńczycy czuli, że mają szansę, której nie można zmarnować. Podkręcili tempo, zaczęli grać dokładniej, stwarzać sytuacje, mieli też kilka stałych fragmentów i w końcu ten wysiłek został nagrodzony pięknym golem Oliviera Girouda.
Atletico nie miało pomysłu na odpowiedź. Niemrawy Suarez, bezbarwni zmiennicy, po których Diego Simeone sięgnął zresztą dopiero w końcówce - nikt nie był w stanie obudzić lidera La Liga i "The Blues" z dużym spokojem utrzymali skromne 1:0 do ostatniego gwizdka.
Ten rezultat nie przesadza losów dwumeczu, ale żeby powalczyć w Londynie o awans, Hiszpanie będą musieli pokazać zupełnie inną twarz. W takiej dyspozycji jak we wtorek, na wejście do ćwierćfinału nie mają szans. Rewanż zaplanowano na środę 17 marca o godz. 21.00.
Atletico Madryt - Chelsea FC 0:1 (0:0)
0:1 - Olivier Giroud 68'
Składy:
Atletico Madryt: Jan Oblak - Marcos Llorente, Stefan Savić, Felipe, Mario Hermoso (84' Vitolo), Angel Correa (82' Moussa Dembele), Koke, Saul Niguez (82' Renan Lodi), Thomas Lemar, Joao Felix (82' Lucas Torreira), Luis Suarez.
Chelsea FC: Edouard Mendy - Cesar Azpilicueta, Andreas Christensen, Antonio Ruediger, Marcos Alonso, Mason Mount (74' Hakim Ziyech), Jorginho, Mateo Kovacić (74' N'Golo Kante), Callum Hudson-Odoi (80' Reece James), Olivier Giroud (87' Kai Havertz), Timo Werner (87' Christian Pulisić).
Żółte kartki: Marcos Llorente, Thomas Lemar (Atletico Madryt) oraz Mason Mount, Jorginho (Chelsea FC).
Sędzia: Felix Brych (Niemcy).
Czytaj także:
Warta Poznań pozywa Lecha. Chodzi o Jakuba Modera
Wyjazd na mecz przykrywką dla emigracji zarobkowej. 18 lat temu "kibice" Amiki Wronki uciekali do Wielkiej Brytanii