- Lewandowski to świetny napastnik. Ale w Dortmundzie to już przeszłość - zapowiedział w 2014 roku pewny siebie Ciro Immobile. Włoch, po świetnym sezonie w Torino, w którym strzelił 22 goli, miał sprawić, że kibice z Signal Iduna Park szybko zapomną o "Lewym". Marzenia to jednak jedno, a rzeczywistość drugie.
Wielkie plany, wielka klapa
Borussia Dortmund na Immobile zdecydowała się wydać 18,5 mln euro. Wówczas to nie były małe pieniądze jak dla klubu z Zagłębia Ruhry. Włoch stał się trzecim najdroższym zawodnikiem w historii drużyny. To tylko podbijało oczekiwania.
Immobile nie miał jednak szczęścia. Nie dość, że sam nie błyszczał, to trafił jeszcze na najgorszy okres klubu w ostatnich kilkunastu latach. Borussia była w wielkim kryzysie. 2014 rok zakończyła na 16. miejscu z dorobkiem zaledwie 15 punktów po 17 kolejkach. Oczywiście wśród winowajców takiego stanu rzeczy wymieniano m.in. Ciro.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to może być rekord świata. Co on zrobił przy wyrzucie z autu?!
W odnalezieniu się w zespole nie pomagał fakt, że oprócz problemów boiskowych, Immobile trapiły także kłopoty z aklimatyzacją. - W ciągu ośmiu miesięcy, odkąd tu jestem, żaden kolega z drużyny nie zaprosił mnie do domu na obiad - żalił się piłkarz na łamach "La Gazzetta dello Sport".
W takich okolicznościach nikogo nie powinno dziwić, że już po roku bez większego żalu pozwolono mu odejść na wypożyczenie do Sevilli, która wykupiła go po pół roku. Tam jednak także nie zdołał się odbudować. Odnalazł się dopiero po powrocie do ojczyzny.
Po latach przebił "Lewego"
Czy można w lepszy sposób spróbować wymazać dawną plamę, niż deklasując tego, którego niegdyś nie zdołało się zastąpić? Ciro Immobile po latach pokazał, że może jak równy z równym walczyć z "Lewym" o jedno z najbardziej prestiżowych indywidualnych trofeów dla napastnika. A nawet go wyprzedzić.
W sezonie 2019/2020 kibice byli świadkami pasjonującego wyścigu o Złotego Buta. Polacy długo wierzyli, że trofeum to przypadnie Robertowi Lewandowskiemu. Snajper Bayernu zakończył sezon z 34 trafieniami w Bundeslidze i długo prowadził w klasyfikacji. Kapitalną końcówkę zmagań w Serie A zaliczył jednak Immobile. W pięciu ostatnich meczach zdobył 8 bramek i ostatecznie o dwa trafienia wyprzedził "Lewego".
- Wiara w swoje marzenia, pozwala na ich spełnienie - mówił rozradowany Immobile po ostatniej kolejce. Znamienne są też słowa, jakie skierował piłkarz do reszty zespołu. - Przede wszystkim wielkie podziękowania kieruję do was, przyjaciół, naprawdę jesteście najlepszymi kolegami z drużyny, jakich mogłam mieć i dzięki każdemu z was to wszystko było możliwe. Kocham was - mówił cytowany przez "Il Messaggero". Kontrast do Dortmundu aż nadto widoczny.
Nie ma więc co się dziwić, że snajper ani myśli ruszać się z Rzymu. - Zamierzam na zawsze związać się z Lazio - zapowiedział w jednej z rozmów z "Corriere dello Sport". Chwilę później przedłużył natomiast kontrakt do 2025 roku. Będzie miał wówczas 35 lat.
Kolejne starcie
Tym razem obaj supersnajperzy zmierza się oko w oko. Co ciekawe, będzie to dopiero ich drugi bezpośredni pojedynek. Pierwszy z nich lepiej wspomina Immobile. W 2014 roku jego Borussia Dortmund pokonała 2:0 Bayern Monachium w meczu o Superpuchar Niemiec. Włoch jednak nie wpisał się na listę strzelców.
Teraz przed "Lewym" szansa na rewanż. To Bayern jest faworytem wtorkowego starcia. Ostatnie wyniki podopiecznych Hansiego Flicka nie napawają jednak optymizmem. "Bawarczycy" najpierw tylko zremisowali 3:3 z Arminią Bielefeld, a następnie przegrali 1:2 z Eintrachtem Frankfurt. Trzeci mecz z rzędu bez wygranej byłby jednak czymś, co jeszcze za kadencji Flicka nie miało miejsca.
Początek meczu Lazio Rzym - Bayern Monachium we wtorek, 23 lutego, o godzinie 21:00. Transmisja na kanale Polsat Sport Premium 1.
Czytaj także:
- Premier Boris Johnson ogłosił plan. Kibice w Anglii poznali termin powrotu na stadiony
- PKO Ekstraklasa. Piast Gliwice - Warta Poznań. Koniec pięknej serii