Trzy lata Piotra Stokowca w Lechii. Wzloty, upadki i pobłażliwość prezesa

Dziś wybiła trzecia rocznica pracy trenera Piotra Stokowca w Lechii Gdańsk. W tym czasie szkoleniowiec zdołał utrzymać zespół w lidze mimo arcytrudnej sytuacji, następnie odniósł jedne z największych sukcesów w historii klubu i... uniknął zwolnienia.

Tomasz Galiński
Tomasz Galiński
Piotr Stokowiec WP SportoweFakty / Agnieszka Skórowska / Na zdjęciu: Piotr Stokowiec
Piotr Stokowiec został trenerem Lechii Gdańsk 5 marca 2018 roku. Przyszedł do drużyny rozbitej, której realnie groził spadek z ligi. Celem było utrzymanie, co zostało zrealizowane. Rok później gdańszczanie byli jedną z rewelacji rozgrywek, do samego końca bili się o tytuł mistrzowski, jednak ostatecznie musieli zadowolić się brązowym medalem. Nikt jednak z tego powodu nie rozpaczał, ponieważ dodatkowo udało się wygrać Fortuna Puchar Polski oraz Superpuchar Polski, a także uzyskać przepustkę do gry w eliminacjach Ligi Europy. Poprzedni sezon nie był już tak udany. Co prawda po raz drugi z rzędu biało-zieloni dotarli do finału Pucharu Polski, ale tym razem lepsza okazała się Cracovia. W lidze poszło nieco gorzej niż rok wcześniej, bo skończyło się na czwartym miejscu.

Najnowsza historia jest wszystkim dobrze znana. Lechia odpadła z Pucharu Polski na etapie 1/8 finału, a w lidze długo prezentowała się dość średnio. Dopiero trzy ostatnie zwycięstwa pozwoliły gdańszczanom zbliżyć się do czołówki.

Dziś trener Stokowiec świętuje trzecią rocznicę pracy w Gdańsku. - Zleciało to naprawdę szybko i wiele się działo. Jestem trenerem długodystansowym, typem warsztatowca, który gdy dostanie szansę na zbudowanie drużyny, udaje mu się to. W Lechii tak było, w Zagłębiu pracowałem prawie cztery lata i było podobnie. Pamiętam do jakiej przychodziłem Lechii. Trzeba było się utrzymać, później był medal, Puchar Polski, a następnie staraliśmy się utrzymać w ścisłej czołówce, w której jesteśmy też teraz - mówi szkoleniowiec Lechii.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: strzał, rykoszet i... przepiękny gol. Ale miał farta!

Niewykorzystana szansa

O ile w pierwszym sezonie była rozpaczliwa walka o ligowy byt, o tyle w kolejnym trener Stokowiec zapisał się w historii Lechii. Prowadzony przez niego zespół zdobył Puchar Polski, Superpuchar, a ligowe rozgrywki zakończył na trzecim miejscu. Teoretycznie jest to wynik rewelacyjny, biorąc pod uwagę wcześniejsze zawirowania wokół klubu.

Mimo wszystko jednak nie do końca... W sezonie 2018/19 Lechia przez bardzo długi czas była liderem tabeli. Oczywiście pojawiały się narzekania, że gdańszczanie grają nudny futbol, stawiają przede wszystkim na defensywę, ale bardzo długo przynosiło to efekty. Wtedy gdańską ekipę cechowało wyrachowanie, pragmatyzm. Wyniki długo broniły taki styl. W grupie mistrzowskiej nie poszło jednak tak jak wcześniej.

O wszystkim zadecydowały dwie przegrane na własnym stadionie. 0:2 z Piastem Gliwice i 1:3 z Legią Warszawa (to ten pamiętny mecz, w którym znienawidzony w Gdańsku został sędzia Daniel Stefański za niezrozumiałą decyzję o anulowaniu rzutu karnego i nieprzyznaniu Arturowi Jędrzejczykowi czerwonej kartki).

Powrót do Europy

Zdobyty Puchar Polski pozwolił jednak Lechii pokazać się w eliminacjach do europejskich pucharów. Inna sprawa, że limit szczęścia został wyczerpany już w momencie losowania, bo biało-zieloni trafili najgorzej, jak tylko mogli. Broendby IF z Kamilem Wilczkiem w składzie postawiło poprzeczkę bardzo wysoko.

W Gdańsku Lechia wygrała 2:1, rozgrywając jeden z najlepszych meczów pod wodzą trenera Stokowca. Później przez wiele miesięcy wracano do tamtego spotkania. Kibice zobaczyli Lechię, jakiej nie widzieli nigdy wcześniej i nigdy później.

W rewanżu poszło znacznie gorzej, choć i tak Lechia była chwalona. Nie przyniosła wstydu i generalnie odbiór tego zespołu był pozytywny. Do wyłonienia zwycięzcy potrzebna była dogrywka, w której lepiej odnaleźli się gospodarze.

Wariant oszczędnościowy

Piotr Stokowiec pełni w Lechię nie tylko funkcję trenera. Jest też kimś w rodzaju menedżera drużyny, który nie zajmuje się wyłącznie sprawami taktycznymi, ale w porozumieniu z prezesem Adamem Mandziarą dba o klubowe finanse.

Dlatego też w pewnym momencie zdecydowano się zaprzestać hurtowych transferów. Postawiono na stabilizację, "wyczyszczono" kadrę pierwszego zespołu. Coraz częściej na treningach widoczni byli młodzi zawodnicy, choć w dalszym ciągu nie są wykorzystywani w dużej liczbie w meczach ligowych.

- Musiało dojść do kilku procesów, jak do "wietrzenia szatni", co jest mi wypominane. Schodziliśmy z wysokich kontraktów piłkarzy, bo wartość drużyny nie spinała się z wynikiem sportowym. Stabilność finansowa była potrzebna klubowi i zmieniliśmy filozofię na stawianie na młodych zawodników z Polski. Mamy się tu czym pochwalić, dziś wszyscy doceniają Janka  Biegańskiego, a wcześniej weszli Karol Fila, Tomek Makowski czy Kacper Urbański, który został wytransferowany za przyzwoite pieniądze. Są też Kuba Kałuziński, Mateusz Żukowski, kilku zawodników jest wypożyczonych. To filozofia taka, którą zawsze podążałem i może się podobać kibicom, którzy wolą, gdy polskie kluby są złożone z polskich zawodników - mówi trener Stokowiec.

- Jak pokazują statystyki, na dwadzieścia transferów za granicę, dziewiętnastu to młodzi zawodnicy, którzy idą za dobre pieniądze. To się podoba i tą drogą będziemy podążać, a zawodnicy zagraniczni mają mieć jakość i mamy się od nich uczyć. Takie procesy zaszły w drużynie, stabilność finansowa też jest bardzo istotna i wiele dobrego zadziało się przez ten okres - dodał.

Wytrzymano ciśnienie

Wspomnieliśmy o meczu z Puszczą Niepołomice. Lechia odpadła z Pucharu Polski w kompromitującym stylu. Oddała to spotkanie bez jakiejkolwiek walki. Wydawało się, że miarka się przebrała i trener Stokowiec zostanie zwolniony. Nie chodziło tylko o rywalizację z Puszczą, ale też o kiepską postawę w lidze. W gabinetach prezesów było nerwowo, zaczęły się dyskusje, czy należy zwalniać, czy jednak warto dać trenerowi kolejną szansę. Wybrano ten drugi wariant i - z perspektywy czasu - decyzję tę należy uznać za prawidłową. Lechia wygrała trzy mecze z rzędu i dobiła do czołówki tabeli.

- Pokochałem to miasto, oddycha mi się świetnie nadmorskim powietrzem i pooddychałbym nim dalej. Do tanga trzeba dwojga i jako trener zdaję sobie sprawę, że jestem weryfikowany na podstawie wyników i tabeli. Mam ponad rok kontraktu i jak będzie taka wola, kiedyś siądę do rozmów. Gdy nie będzie takiej woli, ja się nie obrażam, wywiozę stąd dobre momenty i sukcesy, bo taką mam filozofię życia. Chciałbym, by ten czas trwał nadal, ale nie chcę wybiegać w przyszłość, choć podchodzę do niej z optymizmem - podsumował trener Stokowiec.

Jego kontrakt z Lechią obowiązuje do końca czerwca 2022 roku.

CZYTAJ TAKŻE:
Paulo Sousa ma duże pole manewru w ataku. Snajper Piasta zgłosił akces do kadry
Duże osłabienia Lechii Gdańsk przed meczem z Podbeskidziem. Piotr Stokowiec szykuje się na ciężką przeprawę

Czy Piotr Stokowiec wykonuje w Lechii dobrą pracę?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×