Skończyło się bezkrólewie na Camp Nou, które trwało od momentu dymisji Josepa Bartomeu. Joan Laporta przez najbliższe sześć lat będzie zarządzał Barceloną. Klubem, który od 2020 roku doświadczył więcej afer niż w całym XXI wieku.
58-latek wie jak wygrzebać zespół z kryzysu. W latach 2003-2010 pełnił już funkcję prezydenta klubu. Potrafił zarządzać twardą ręką, nie bał się kontrowersyjnych decyzji. Obecnie czeka go jednak zdecydowanie trudniejsze zadanie.
- Może to nie jest idealny kandydat, ale przeciwników nie miał wymagających. Toni Freixa był moim zdaniem absolutną pomyłką i człowiekiem niegodnym zaufania. W styczniu mówił, że jeśli ktoś będzie proponował zakup Haalanda, to będzie musiał zapłacić za niego z własnej kieszeni, a w trakcie kampanii sam deklarował, że sprowadzi dwóch klasowych snajperów klasy Haalanda bądź Mbbape - mówi nam Michał Gajdek, zaangażowany w portal 9campnou.com.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niecodzienna sytuacja w polu karnym. Przyjrzyj się sędziemu
- Victor Font pomysły miał sensowne, ale im dłużej trwała kampania, tym w oczach kibiców wypadał coraz gorzej. Gdy znajduje się w podbramkowej sytuacji, to zaczyna odstępować od swojego planu i działa po omacku. To nie jest to, czego potrzebuje obecnie Barcelona - dodaje.
Joan Laporta, nou president del FC Barcelona
— FC Barcelona (FC Barcelona_cat) 26 październik
Ogranicza go tylko wyobraźnia
Laporta doskonale umie podbijać serca kibiców. Kilkanaście lat temu, gdy po raz pierwszy startował na fotel prezydenta Barcelony, publicznie ogłosił, że w przypadku zwycięstwa, sprowadzi do klubu samego Davida Beckhama. Anglik ostatecznie trafił... do Realu Madryt, ale to zadziałało na wyobraźnie socios (kibice, którzy są jednocześnie członkami klubu, dzięki czemu mogą współdecydować o jego losach - przyp. red.) i w czerwcu 2003 roku Laporta objął rządy w stolicy Katalonii.
Beckham okazał się tylko gruszką na wierzbie, jednak za jago kadencji na Camp Nou trafił choćby słynny Ronaldinho, który zapisał się złotymi zgłoskami w Katalonii.
Gajdek: - Laporta ma trzy główne kwestie do załatwienia. Podstawową jest rozmowa z Leo Messim i próba zatrzymania go w klubie. To bardzo istotna sprawa dla całej Barcelony, zarówno pod względem sportowym i marketingowym. Od decyzji Messiego zależą pozostałe ruchy transferowe. To prawda, że dużo zarabia, ale przynosi mnóstwo korzyści finansowych dla klubu.
Laporta słynie z niekonwencjonalnych metod pracy. W grudniu wywołał dużą burzę w samej stolicy Hiszpanii. Zamieścił ogromny baner na budynku, który znajduje się około 100 metrów od stadionu Realu Madryt. "Nie mogę się doczekać, aby Was ponownie zobaczyć" - czytaliśmy na wielkiej plandece reklamowej. Jego ruchy podczas wcześniejszych kadencji pokazują, że na Camp Nou pewno nie będzie nudno.
- Laporta jest człowiekiem odważnym. W poprzednich swoich dwóch kadencjach robił rewolucje kadrowe. Udawało mu się kupować tanich graczy, którzy później okazali się genialni. W 2008 roku nie bał się z kolei pozbyć się zawodników z nazwiskami: Ronaldinho, Deco, a rok później Samuela Eto - podkreśla nasz rozmówca.
- Teraz powinien także skupić się na oczyszczeniu kadry. Kibice Barcelony nie tęsknią za Philippe Coutinho, który jest kontuzjowany od dwóch miesięcy. Trzeba się go pozbyć jak najszybciej. Jeżeli Messi zostanie w klubie, to nie widzę miejsca w zespole dla Griezmanna. Nie wiadomo co dalej będzie z Ousmane Dembele, któremu za rok wygasa kontrakt. Trzeba go sprzedać lub przedłużyć z nim umowę - tłumaczy.
Najpierw Messi
Motywem przewodnim Laporty będzie zatrzymanie Leo Messiego w Barcelonie. Argentyńczyk latem chciał odejść z klubu i wysłał burofaks do Josepa Bartomeu. Ten złamał dżentelmeńską umowę z 33-latkiem i nie pozwolił mu spróbować nowego wyzwania w karierze. Teraz kapitanowi Barcelony będzie zdecydowanie łatwiej, gdyż jego kontrakt wygasa już 30 czerwca.
Coraz więcej znaków na niebie pokazuje jednak, że Messi nigdzie się nie wybiera. Otoczenie napastnika od dłuższego czasu przychylnym okiem patrzyło na Laportę. Sam Messi po raz pierwszy wziął udział w wyborach, a na zakończenie pogratulował Laporcie powrotu do władzy.
Gajdek: - Trzymałbym się jednak słów Messiego z grudnia, że podejmie decyzję dopiero po zakończeniu sezonu. Laporta na pewno przybliży Leo do pozostania na Camp Nou. Barcelona ma jeszcze w tym sezonie o co grać. Może Liga Mistrzów jest poza zasięgiem, ale Barca pozostaje w grze o La Ligę i Puchar Króla. Myślę, że obaj porozmawiają w maju i wtedy Messi podejmie ostateczną decyzję.
Messi szczególnie dobrze wspomina poprzednią kadencję Laporty. Najpierw wchodził do zespołu i uczył się od wspomnianego wcześniej Ronaldinho, a później sam prowadził klub do wielkich sukcesów. Laporta odszedł z Camp Nou w 2010, rok po zdobyciu przez Katalończyków Ligi Mistrzów.
58-latek może przypisać sobie jeszcze jeden sukces. W 2008 roku odważnie postawił na Pepa Guardiolę. Jego tiki taka (styl gry charakteryzujący się krótkimi podaniami) stała się wzorem do naśladowania dla wszystkich drużyn na świecie. Katalończyk miał jednak znakomitych wykonawców. W najlepszej formie w karierze byli wówczas
Andres Iniesta i Xavi, a coraz większe znaczenie w futbolu odgrywał Messi.
- Laporta w przeszłości wyciągnął Barcelonę z trudnej sytuacji. Mam nadzieję, że
teraz też tak będzie - dodaje Gajdek.
Pierwszym krokiem w nowej erze Laporty może okazać się remontada na Parc de Princes. Początek meczu PSG - FC Barcelona w środę o godz. 21:00.
Zobacz także: [url=/pilka-nozna/927943/rewolucja-w-kadrze-niemiec-znamy-przyszlosc-joachima-loewa]Rewolucja w kadrze Niemiec! Znamy przyszłość Joachima Loewa
Z[/url]obacz także: Nowa szatnia za Krzysztofa Piątka. Mały wielki świat Lechii Dzierżoniów