Jan Biegański wszedł do PKO Ekstraklasy z Bogiem i przytupem

Niewielu piłkarzy w wieku 18 lat jest tak świadomych jak Jan Biegański - Staram się twardo trzymać głowę i mam też swoje nawyki, których trzymam się od kilku lat i wychodzą mi na dobre. Lepiej łapać rutynę już teraz - podkreślił piłkarz.

Michał Gałęzewski
Michał Gałęzewski
Jan Biegański Newspix / Piotr Matusewicz / PressFocus / Na zdjęciu: Jan Biegański
Ostatnie tygodnie są wielką próbą dla Jana Biegańskiego. Młody piłkarz przeniósł się z pierwszoligowego GKS-u Tychy do Lechii Gdańsk, a po debiucie otrzymał bardzo pozytywne recenzje szczególnie, że jego drużyna zaczęła notować doskonałą serię. To dla osiemnastolatka duża próba, jednak sam udowadnia, że woda sodowa mu nie grozi.

Michał Gałęzewski, WP SportoweFakty: Po debiucie w PKO Ekstraklasie zrobił się wokół pana spory szum. Jak w takiej sytuacji stać twardo na ziemi?

Jan Biegański, piłkarz Lechii Gdańsk: Trzeba na to patrzeć spokojnie i dalej ciężko pracować. Utrzymywać ten poziom, na który się weszło. Liczą się punkty, mamy dziewięć meczów do rozegrania i nie możemy popadać w hurraoptymizm, tylko codziennie wykonywać swoją pracę.

ZOBACZ WIDEO: Wojciech Szczęsny podstawowym bramkarzem w kadrze. "O wyborze mógł zdecydować wiek"

Przyszedł pan do Lechii z pierwszoligowego GKS-u Tychy i na początku pan nie grał. Czy był to wówczas lekki zawód?

Wiedziałem, że za mną zmiana środowiska i całego życia. Aklimatyzacja zajmuje trochę czasu i w żadnym stopniu nie byłem zły na to, że nie zagrałem w dwóch pierwszych spotkaniach. Mówiąc szczerze, nie spodziewałem się tego, że będę mógł zagrać tak szybko. Cieszę się, że udało mi się wykorzystać tę szansę i chcę podtrzymać tę passę, dając z siebie wszystko.

Jest pan swego rodzaju talizmanem w Lechii. Po wejściu na boisko, drużyna ma doskonały bilans - 4 zwycięstwa i remis.

Na pewno mieliśmy kryzys w drużynie, podobnie jak kilka innych zespołów PKO Ekstraklasy. W tym sezonie dzieje się dużo, również ze względu na brak kibiców na trybunach - nie gra się tak samo. Prawdziwą drużynę poznaje się jednak w kryzysie. My fajnie budujemy relacje po zwycięstwach i chcemy, by trwało to jak najdłużej. Ja nie widzę, abym w sposób wyjątkowy do tego się przyczynił. Robię to, co kocham i chcę, żebyśmy wygrywali każdy mecz.

Pan na boisku lubi często grać do przodu, co nie jest częste u polskich środkowych pomocników. To pana styl gry?

W GKS-ie Tychy miałem z tym problem. Wiele osób mówiło mi bym na samym początku szukał podania do przodu. Obecny styl gry wykreowałem tutaj, w Lechii, gdzie jestem otoczony dobrymi zawodnikami, którzy indywidualnie są na wyższym poziomie. Pierwszą rzeczą po odbiorze piłki jest patrzenie do przodu i szukanie swoich zawodników. Piłkę do tyłu można zawsze podać, a w przypadku skutecznego zagrania ofensywnego często decydują ułamki sekund. My mamy kreatywnych piłkarzy i wiem, że jak dogram piłkę do Flavio Paixao, Conrado, Josepha Ceesaya, Kenny'ego Saiefa czy innych zawodników, to na pewno sobie poradzą, bo prezentują umiejętności na wysokim poziomie.

Pana miejsce w składzie wydaje się być niezagrożone. Nawet gdy są zmiany, prędzej trener Stokowiec ściąga np. Macieja Gajosa i stawia na drugiego młodzieżowca.

Ja widzę to inaczej. Trener wie, kto w danym momencie jest mocny, ale też w odniesieniu do aktualnej sytuacji potrzebny na boisku. Ostatnio wszedł z rezerwy Tomek Makowski i miał swój udział przy ostatniej bramce - trener trafia ze zmianami i ja też nie obraziłbym się, gdyby ktoś mnie ściągnął w którejkolwiek minucie. To jest sport zespołowy i wiem, że trener widzi, kto ma dobry dzień i kto tej drużynie może dać najwięcej. Ostatnio wszyscy gramy na wysokim poziomie i to fajnie buduje zespół.

W piątek gracie przeciwko Pogoni Szczecin. Jeszcze niedawno nikt by się nie spodziewał, że będzie to mecz o podium.

Fajnie, że udało się zbudować formę sportową i dodatkowo relacje w zespole na tyle, że walczymy o najwyższe cele. Z mojej perspektywy - nowego zawodnika w drużynie - byliśmy w małym dołku i poznaliśmy się na nowo. Chcemy walczyć o podium i nie boimy się mówić, że walczymy o udział w pucharach. Zrobimy wszystko, by wygrać z Pogonią i przybliżyć się do tego celu.

Sama Pogoń słynie ze szkolenia. Spotka pan tam na boisku kilku kolegów z młodzieżowych reprezentacji.

Tak, choćby Kacpra Kozłowskiego, który dostał powołanie do pierwszej reprezentacji. Fajnie będzie nam zagrać na siebie, bo będzie to dla nasz pierwszy mecz przeciwko sobie, od kiedy się znamy. Można się kolegować w życiu prywatnym, ale na boisku nie ma miejsca na przyjaźnie czy koleżeństwo. Jest ciągła walka i tak będzie w piątek. Nie zmienia to jednak faktu, że cieszę się, jak Kacprowi się powodzi. Mam nadzieję, że wytrzyma to dobrze od strony mentalnej, bo ma duży potencjał, by w przyszłości być klasowym piłkarzem.

Czy takie powołania również innym zawodnikom pokazują, że można i pozwalają myśleć o nowych perspektywach?

Na młodych piłkarzy przeważnie patrzy się tak, że mogą się jeszcze rozwinąć. Dużo uczymy się od trenerów, sami również wyszukujemy różne niuanse dotyczące rozwoju piłkarskiego i próbujemy to zagrać na boisku. Łatwiej jest to zrobić, gdy jest się młodym. Jako młodzi zawodnicy powinniśmy pracować jeszcze ciężej, by w przyszłości móc zbierać tego owoce.

Pan na razie został powołany przez Macieja Stolarczyka do kadry młodzieżowej, podobnie jak wielu innych piłkarzy mających jeszcze kilka lat młodzieżowca przed sobą. To było zaskoczenie?

Mieliśmy fajną reprezentację U-19, ale niestety odwołano mistrzostwa Europy. Ten rocznik był na tyle mocny, że dało się powalczyć o awans i nawet się zakwalifikować na turniej. Roczniki 2002-03 są na wysokim poziomie i gonimy starszych. Jak jednak mówiłem, my ciągle się rozwijamy i mogą się zdarzać u nas wahania formy. W naszym wieku rzadko zdarza się rozegrać 10 dobrych meczów z rzędu. Mamy młode organizmy, do tego dochodzi wiele bodźców wokół. Ważne, by mieć głowę na miejscu, bo niektóre mecze rozgrywa się właśnie głową, nie nogami.

Dużo wam dał przepis o młodzieżowcu. Z kadry trenera Stolarczyka, około 20 zawodników gra regularnie w najwyższych klasach rozgrywkowych.

W jakimś stopniu jest to dla nas duży plus, że młodzieżowiec musi być na boisku w PKO Ekstraklasie, a także na pozostałych poziomach rozgrywkowych. My, młodzi staramy się tym odpłacać i pokazywać, że wiek to tylko liczba. Mamy przykład 36-letniego Flavio Paixao, który gra jakby miał nieco ponad 20 lat. Codziennie musimy pokazywać, że zasługujemy na miejsce na boisku. Nikt nie ma zagwarantowanego miejsca w składzie tylko dlatego, że jest młody. Każdy z nas musi przekonać trenera w takim samym stopniu, że zasługujemy na grę.

We wcześniejszych rocznikach zdobywał pan gole przeciwko mocnym rywalom, jak Holandia i Rosja. Takie mecze z mocnymi rywalami mobilizują podwójnie?

Na pewno fajnie, że udało się zdobyć bramki z takimi rywalami, to bardzo cieszy. Czekam też na pierwszego gola w PKO Ekstraklasie. To jest moje kolejne marzenie do spełnienia. Strzał jest moim atutem, który chcę wykorzystywać. Może być tak, że oddam 20 strzałów, a wejdzie 21. Gdy strzelam za każdym razem robię to z wiarą, że uda mi się zdobyć gola. Nie przejmuję się też, jeśli mi nie wyszło. Jak zdobędę bramkę, to jestem przekonany, że stanie się to w tym dniu, w którym ma się to zdarzyć - gdy już wejdzie, nie będzie co zbierać. Na każdy mecz wychodzę tak samo mocno zmobilizowany, również wewnętrznie. Staram się twardo trzymać głowę i mam też swoje nawyki, których trzymam się od kilku lat i wychodzą mi na dobre. Lepiej łapać rutynę już teraz niż za kilka lat, szczególnie jak to się sprawdza.

Jakie są to nawyki?

Przede wszystkim dbam o sen, bo z tego czerpiemy energię. Mam też ulubioną odzież, którą zakładam zawsze na mecz. Dodatkowo w dniu meczowym jem to samo, mam drzemkę w ciągu dnia, rozciągam się, rolluję, a nawet piję kawę o określonej porze. Na odpowiednią regenerację wpływa cały tydzień, by przez 90 minut dać z siebie wszystko. Najmniej przyjemne są wieczory po spotkaniu ligowym, wtedy zasypia się gorzej, ale jest to wpisane w sport.

Czyli jest pan przesądny?

Tak bym tego nie nazwał, po prostu zbudowałem swoje nawyki, które się sprawdzają i je kontynuuję. Jestem osobą wierzącą. Od kiedy pamiętam, modlę się i Bóg daje mi wiele siły. Podsumowując dobre nawyki i wiara - to daje mi bardzo dużo.

Czytaj także:
Trener Jagiellonii do końca sezonu znany?
Trener Stokowiec załatał dziurę

Czy Jan Biegański to największe pozytywne zaskoczenie rundy wiosennej?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×