Przez niemal 60 minut meczu Polacy w Budapeszcie nie byli w stanie w żaden sposób zagrozić bramce Węgrów. Wtedy Paulo Sousa dokonał korekt. Wprowadził na boisko w jednym momencie trzech zawodników. Posunięcie to okazało się strzałem w dziesiątkę.
Kamil Jóźwiak "rozbujał" skrzydło, a Krzysztof Piątek trafił do siatki rywala. Po chwili ten pierwszy wyrównał na 2:2 - zmiennicy dali jakże potrzebny impuls i odmienili grę naszej kadry.
Spotkanie zrobiło się otwarte i zakończyło się wynikiem 3:3. Grzegorz Rasiak uznał to za rezultat rozczarowujący, jednak zwrócił uwagę na coś zupełnie innego. W krytycznym momencie meczu Portugalczyk poszedł "va banque" i postawił na trzech napastników!
ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski zostanie prezesem PZPN? "To byłaby wielka sprawa"
"Paulo Sousa pokazał, że reakcje w trakcie meczu są kluczowe. Nikt by nie przypuszczał, że na boisku pojawi się trzech napastników, a jednak Portugalczyk zaryzykował, postawił na Piątka, Milika i Lewandowskiego i to się opłaciło. Cały czas reagował na to, co działo się na boisku i to w bardzo nieoczywisty sposób" - przyznał Rasiak.
Były napastnik reprezentacji Polski zwrócił też uwagę na to, że nie tylko korekty "z przodu" były ważne - przy stanie 0:2 na boisku pojawił się również Kamil Glik, który wprowadził spokój w szeregach defensywnych.
Zobacz także:
Paulo Sousa nie boi się ryzyka. "Najłatwiej umyć ręce"
Kamil Glik dogonił Zbigniewa Bońka i dołączył do reprezentacyjnej elity