Tyle było dyskusji i strachu, że Robert Lewandowski nie zagra na Wembley z powodu obostrzeń sanitarnych. W sprawę zaangażowany był nawet polski premier, po drodze zmieniły się przepisy i histeria ustała. Temat wrócił jednak zaraz po spotkaniu z Andorą (3:0). W niedzielnym meczu Lewandowski doznał kontuzji zaraz przed zejściem z boiska, gdy prowadziliśmy po dwóch jego golach. Okazało się, że kapitan reprezentacji będzie pauzował do 10 dni, a może i dłużej. I z tego powodu opuści jeden z kluczowych meczów w tych eliminacjach - z Anglią w Londynie.
Przed wyjazdem drużyny na Wyspy polscy kibice mają prawo być przerażeni. Wystarczy przypomnieć sobie, że to "Lewy" zasuwał z Andorą, biegając nawet po własnej połowie, że to dopiero jego gole odwróciły mecz z tak słabym rywalem, a kilka dni wcześniej to kapitan Biało-Czerwonych uratował remis z przeciętnymi Węgrami (3:3). Przekonamy się natomiast w końcu, jakie jest inne oblicze tej reprezentacji. Oblicze bez człowieka, który od lat ciągnie zespół za uszy.
Do tej pory Lewandowski odpoczywał w mniej znaczących meczach. Ostatnio jesienią, między innymi w spotkaniu z rezerwowym zespołem Finlandii (5:1) i w meczu z Ukrainą, który wygraliśmy szczęśliwie 2:0. Ale gdy Lewandowskiego zabrakło na przykład w starciu Ligi Narodów z Holandią w Amsterdamie (wrzesień 2020 r.), skończyło się katastrofą i jednym z najgorszych spotkań kadry w ostatnich latach.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nawet Lewandowski nie powstydziłby się takiego gola! Wow!
Nie chodzi już nawet o to, że brakowało wtedy snajpera w polu karnym rywala. Okazało się, że bez Lewandowskiego polska reprezentacja nie jest w stanie utrzymać się z piłką na połowie przeciwnika. Mówimy o podstawach tej dyscypliny sportu. Nie miał też kto "szarpnąć" na boisku, pobudzić drużyny. Anglia będzie na pewno bardziej wymagającym rywalem.
Paulo Sousa od pierwszych dni pracy z reprezentacją podporządkował wszystko pod zawodnika Bayernu. To z nim spotkał się osobiście w pierwszej kolejności. Portugalczyk mówił także o sprofilowaniu gry reprezentacji pod kapitana, o wykorzystaniu jego potencjału w drużynie narodowej, "nakarmieniu go" podaniami. Poukładał wszystkie klocki jak w grze "Jenga", oparł wieżę na barkach Lewandowskiego.
Teraz wyciąga najważniejszy element, z samego spodu, na którym trzyma się cała konstrukcja. Ta kontuzja przytrafiła się Lewandowskiemu w najlepszym momencie. W tym sensie, że lepiej teraz niż tuż przed na przykład Euro 2020. No i koniecznie trzeba wymyślić i przetestować jakiś plan B. Nasz napastnik nie jest w końcu nieśmiertelny, on też w końcu musiał wypaść z gry na dłużej.
W środę na Wembley przekonamy się, czy rzeczywiście wszystko spoczywa na plecach jednego piłkarza, czy też polski futbol rozsypie się na kawałki.
Kontuzja Roberta Lewandowskiego. Ma uszkodzone więzadło w kolanie
Paulo Sousa ocenia zawodników. Na Anglię trójką napastników?