Reprezentacja Polski niczym outsider. "Odwróciły się role z meczu z Andorą"

Reprezentacja Polski przegrała w środę z Anglią 1:2. Czy Paulo Sousa mógł uniknąć straty 3 punków z silnym rywalem? - Na tę chwilę nie rozumiem jego niektórych decyzji - mówi WP SportoweFakty Radosław Majdan.

Michał Grzela
Michał Grzela
Na zdjęciu od lewej: Michał Helik i Raheem Sterling PAP/EPA / Andy Rain / Na zdjęciu od lewej: Michał Helik i Raheem Sterling
Pierwsza bramka na Wembley padła w 19. minucie meczu. Rzut karny wykorzystał Harry Kane. Na kolejne trafienia kibice musieli poczekać aż do drugiej połowy. W 58. minucie na listę strzelców wpisał się Jakub Moder, a niespełna pół godziny później wynik spotkania na 2:1 ustalił Harry Maguire. Poza tym interesujących wydarzeń było jak na lekarstwo.

- To był słaby mecz i to z dwóch stron. Nie wiem, czy Anglicy byli aż tak pewni swego, ale zwłaszcza w drugiej połowie to ich rozluźnienie i nonszalancja były bardzo widoczne. Wyglądali na zaskoczonych stratą bramki - twierdzi w rozmowie z WP SportoweFakty Radosław Majdan.

Andora inspiracją Polaków 

Co się tyczy postawy reprezentacji Polski, nie sposób długo się nad nią rozwodzić. Na słowa krytyki zasługuje zwłaszcza pierwsza połowa w wykonaniu Biało-Czerwonych. W jej trakcie zabrakło wszystkiego na czele z pomysłem na to, jak rozgryźć Anglików. Radosław Majdan przekonuje nawet, że reprezentanci naszego kraju wzięli przykład ze zdecydowanie niżej notowanych przeciwników.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: polska liga i przypadkowy, wspaniały gol

- Pierwsza połowa przypominała mi mecz z Andorą, tylko odwróciły się role. Ograniczyliśmy się wyłącznie do bronienia własnej bramki. Mieliśmy problem z wymienieniem trzech podań. Jedynym, który chciał wziąć na siebie ciężar gry, był Grzegorz Krychowiak. Oprócz niego trzeba jeszcze pochwalić Kamila Jóźwiaka, ale on na boisku pojawił się akurat po przerwie - zwraca uwagę były bramkarz m.in. Wisły Kraków i Polonii Warszawa.

"Anglicy wyglądali jakby nas zlekceważyli" 

Drugie 45 minut było światełkiem w tunelu i nadzieją na to, że starcie z Anglikami nie musi skończyć się porażką. Co pozwoliło naszej kadrze rzucić rękawice rywalom i czy rzeczywiście można w tym miejscu położyć nacisk stricte na zasługi podopiecznych Paulo Sousy?

- Przesunęliśmy wyżej linię obrony, byliśmy w stanie wymienić kilka podań, ale ten mecz był naprawdę dziwny. My czekaliśmy na niego z wypiekami na twarzy, a Anglicy zagrali "na stojaka" i to na pewno trochę pozwoliło nam odżyć po przerwie. Jednak nawet gdybyśmy dowieźli remis do końca, nie można byłoby powiedzieć zbyt wielu ciepłych słów o tym spotkaniu - tłumaczy Majdan.

Jednocześnie 7-krotny reprezentant Polski zwraca uwagę na to, że nie do końca poważne podejście gospodarzy o mały włos nie pozwoliłoby powiększyć naszym reprezentantom dorobku punktowego. Mimo wielu niedociągnięć kolejny remis z Anglią na Wembley był na wyciągnięcie ręki.

- Paradoks tego meczu jest taki, że mimo iż nie zagraliśmy wybitnego spotkania, punkt był w naszym zasięgu. Anglicy wyglądali, jakby nas zlekceważyli i bardzo mnie rozczarowali. Była szansa nawiązać do historycznego rezultatu z 1973 roku - twierdzi Majdan. - Trzeba pamiętać też o ręce Maguire'a w polu karnym Anglików. Gdyby na meczu był VAR, sędzia z całą pewnością podyktowałby "11" dla reprezentacji Polski - dodaje 48-latek.

Sousa, czyli niewiadome górują nad całą resztą 

Rzeczywistość jest jednak taka, że po trzech meczach eliminacji do mistrzostw świata w 2022 roku reprezentacja Polski ma na koncie 4 punkty i zajmuje dopiero 4. miejsce w swojej grupie eliminacyjnej. Nowy trener nie zaczyna więc przygody z kadrą w najlepszym stylu. Nie można mu jednak odmówić własnego - być może nieco nieszablonowego - pomysłu oraz chęci wypracowania konkretnego stylu. Kwestią otwartą pozostaje to, czy obrana przez szkoleniowca rodem z Portugalii droga jest słuszna.

- Trener Sousa chce nas nieco zaskoczyć swoją wizją i wyborami. Kompletnie zmienił styl naszej reprezentacji i dokonał kilku ryzykownych wyborów. Michał Helik od początku mimo słabego występu z Węgrami, gra dwójką napastników kosztem kreatywności w środku pola, gdzie mógł zagrać na przykład Sebastian Szymański, nadrabianie zmianami dalekich od ideału wyborów personalnych, czy w końcu zastosowanie formacji, do której nasza reprezentacja nie jest przyzwyczajana i zapewne nie czuje się w niej do końca komfortowo. I to wszystko z tak silnym rywalem, jakim jest Anglia  - dzieli się swoimi przemyśleniami Radosław Majdan.

Emerytowany bramkarz podkreśla również, że Sousa stoi na czele projektu, który wciąż znajduje się w początkowej fazie rozwoju. To sytuacja nieporównywalna do tej, która charakteryzuje Anglię. Właśnie dlatego, mimo rozegrania już trzech meczów pod batutą Portugalczyka, nadal nie sposób wydać wyrok w sprawie tego, jaka przyszłość i jaki rok 2021 czeka reprezentację Polski.

- Jesteśmy w zupełnie innej fazie tworzenia zespołu niż Anglicy. U nich po prostu jest z czego wybierać, u nas wciąż nie widać schematów i to przegrane spotkanie naprawdę niewiele nam mówi. Sousa może okazać się zarówno strzałem w "10", jak i osobą, która sprawi, że staniemy w martwym punkcie. Na tę chwilę nie rozumiem jego niektórych decyzji - kończy Majdan.

Przed reprezentacją Polski, jej sztabem szkoleniowym i piłkarzami kluczowe tygodnie w kontekście przygotowań do mistrzostw Europy w 2021 roku. Kolejne zgrupowanie odbędzie się na początku czerwca. W jego trakcie zespół Paulo Sousy zmierzy się z Rosją (1 czerwca we Wrocławiu) oraz Islandią (8 czerwca w Poznaniu). 14 czerwca rozegra natomiast pierwszy mecz w ramach Euro. Rywalem Polaków będzie Słowacja.

Czytaj także: 
Paweł Kapusta: Mógł być blamaż, jest niedosyt [Opinia]
Czytaj także: 
Ekspert ocenił rzut karny dla Anglii. W innej sytuacji zostaliśmy okradzeni!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×