W sierpniu ubiegłego roku Kamil Wilczek wyjechał z Turcji, gdzie w barwach Goeztepe rozczarowywał. Polski napastnik wrócił do Danii, gdzie wcześniej był gwiazdą w barwach Broendby. Jego transfer wywołał duże poruszenie, bo tym razem wybrał odwiecznego rywala, czyli FC Kopenhaga.
33-latek zaczął świetnie, bo w pierwszych sześciu meczach strzelił pięć bramek. Potem jednak było już tylko gorzej. Naszego rodaka dopadła niemoc, bo od 1 listopada nie potrafił strzelić gola.
W końcu jednak przyszło przełamanie. Wilczek zdobył bramkę w poniedziałek 5 kwietnia w meczu z Randers FC. Polak w dziesiątej minucie strzelił gola na 1:1, a jego zespół ostatecznie wygrał 2:1.
FC Kopenhaga występuje w grupie mistrzowskiej i zajmuje czwarte miejsce. Do drugiego miejsca, które daje prawo gry w eliminacjach Ligi Mistrzów, traci obecnie siedem punktów.
Piłkarz Lechii liczył na powołanie od Paulo Sousy. "Trochę kłuje w sercu" >>
Ekspert nie zostawił suchej nitki na selekcjonerze. "Po co przyszedł Sousa?" >>
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: polska liga i przypadkowy, wspaniały gol