[tag=681]
Bayern Monachium[/tag] jest w bardzo trudnej sytuacji przed rewanżem z Paris Saint-Germain w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Bawarczycy, osłabieni brakiem Roberta Lewandowskiego, przegrali pierwsze starcie na własnym stadionie 2:3.
Co gorsza, również w rewanżu, w którym będą potrzebować co najmniej dwóch bramek, nie będą mogli korzystać z pomocy swojego najbardziej bramkostrzelnego zawodnika.
Co więcej, jak pokazuje historia, Bayern nie należy do specjalistów w odwracaniu wyniku. W ostatnim dziesięcioleciu Bawarczycy tylko dwa razy zdołali powrócić "zza grobu". I choć oba powroty były co najmniej spektakularne, to rywale nie należeli do najbardziej wymagających.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłka leciała, leciała i leciała. Gol z 90 metrów!
Pierwsze z wspomnianych spotkań miało miejsce w sezonie 2011/2012. Wówczas drużyna Juppa Heynckesa nieoczekiwanie przegrała pierwszy mecz 1/8 finału z FC Basel (0:1). W rewanżu Bawarczycy nie pozostawili jednak złudzeń, kto bardziej zasługuje na grę w ćwierćfinale. Rozbili Szwajcarów 7:0. Cztery bramki zdobył wówczas Mario Gomez, dwie kolejne dołożył Arjen Robben, zaś ostatnie trafienie zaliczył Thomas Mueller.
- Ważne były gole strzelone przed przerwą, ponieważ pomogły uspokoić nerwy - mówił wówczas Niemiec. Mueller to jeden z czterech piłkarzy, którzy pamiętają tamto spotkanie i wciąż grają w zespole. Oprócz niego udział w rozbiciu Bazylei wzięli także David Alaba, Manuel Neuer oraz Jerome Boateng.
Podobna historia miała miejsce także trzy lata później. Bayern znów poległ w pierwszym meczu z niżej notowanym rywalem. FC Porto ograło na własnym stadionie zespół prowadzony przez Pepa Guardiolę 3:1 i po cichu mogło już myśleć o kolejnej rundzie.
W rewanżu jednak ponownie Bayern pokazał, że tanio skóry nie sprzeda. Niemiecka drużyna, już z Robertem Lewandowskim w ataku, wygrała aż 6:1. Sam Polak strzelił dwie bramki i przyczynił się do odrobienia strat. Problem w tym, że aktualnie Bayern nie będzie mógł liczyć na bramkostrzelnego snajpera. Ani Lewandowskiego, ani nawet kogoś pokroju Mario Gomeza.
Ciekawostką jest fakt, że rozbiciu Portugalczyków, pokrzywdzony był... serwis z filmami dla dorosłych "YouPorn". Niemieccy kibice masowo zaczęli bowiem wrzucać urywki meczu pod kategorię "publiczne upokorzenie". "Proszę przestańcie wysyłać highlightsy z meczu Bayern - Porto na YouPorn! Nasza kategoria publiczne upokorzenie jest pełna!" - proszono w social mediach serwisu.
Radość Niemców nie trwała jednak długo. Sztuki z ćwierćfinału nie udało się powtórzyć w ówczesnych rozgrywkach rundę później. Choć warto zaznaczyć, że rewanż zwyciężyli. Za silna okazała się wówczas Barcelona, która rozbiła drużynę Guardioli w pierwszym meczu aż 3:0. Rewanżowa wygrana 3:2 była tylko delikatnym osłodzeniem pożegnania się z Champions League.
Rewanżowy triumf Bayernu był niewystarczający także w sezonie 2015/2016. Wówczas zadecydowały bramki na wyjeździe. W Madrycie bowiem Bawarczycy polegli 0:1 z Atletico, zaś u siebie zwyciężyli tylko 2:1, tym samym ponownie odpadając z rozgrywek na etapie półfinału.
Kolejna szansa na comeback już we wtorek wieczorem. Mecz PSG - Bayern rozpocznie się 13 kwietnie o godzinie 21:00. Transmisja dostępna będzie na kanale Polsat Sport Premium 1.
Czytaj także:
- Liga Mistrzów. Bayern udał się do Paryża jak po swoje. Odważne słowa lidera zespołu
- FC Barcelona przerwała 5-letnią dominację Realu Madryt. Bayern Monachium wyprzedził Anglików