Hiszpania cały czas nie jest pewna, że będzie jednym z organizatorów Euro 2020. Tamtejsze władze w tej chwili nie są w stanie zagwarantować, że spełnią oczekiwania UEFA. Europejska federacja postawiła bowiem warunek, że każde z miast-gospodarzy musi otworzyć dla kibiców co najmniej 25 proc. pojemności stadionu.
Już niemal pewne jest, że władze Bilbao nie spełnią tego kryterium. Dlatego Hiszpański Związek Piłki Nożnej czyni starania, aby mecze przenieść do Sewilli. Tutaj jednak także są pewne komplikacje.
Andaluzja, gdzie leży Sewilla, w tej chwili dopuszcza jedynie możliwość wpuszczenia 800 widzów na trybuny. UEFA jednak oczekuje minimum 20 tys., więc rozbieżność jest bardzo duża. Rozmowy w tej sprawie jednak wciąż trwają.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: piłka leciała, leciała i leciała. Gol z 90 metrów!
Nie można więc wykluczyć, że ostatecznie Hiszpania straci organizację turnieju. Sprawie przygląda się m.in. PZPN. Reprezentacja Polski w Bilbao ma rozegrać jeden mecz fazy grupowej z Hiszpanią.
Nasz rywal ma w planie wszystkie swoje mecze w grupie na własnym terenie. W terminarzu dodatkowo jest jedno spotkanie 1/8 finału. Ostateczna decyzja powinna zapaść w ciągu kilku dni.
W tej chwili osiem miast-gospodarzy spełniło warunki UEFA. To Kopenhaga, Amsterdam, Bukareszt, Budapeszt, Glasgow, Baku, Sankt-Petersburg oraz Londyn. Za chwilę do tego grona dołączy Rzym. Nadal ważą się losy wspomnianego Bilbao, ale także Rzymu, Dublina oraz Monachium.
Co ciekawe, w Dublinie mamy grać pozostałe dwa mecze - ze Szwecją oraz Słowacją. Biało-Czerwoni zatem w tej chwili nic nie wiedzą.
Tak zmieni się życie sportowców po zaszczepieniu >>
Premier Mateusz Morawiecki o szczepieniach dla sportowców: Nie możemy zmarnować ich wysiłku >>