Zmiana trenera nie pomogła. Stal Mielec grała lepiej od Zagłębia, ale nie zdobyła punktów

PAP / Darek Delmanowicz / Na zdjęciu: radość piłkarzy KGHM Zagłębie Lubin
PAP / Darek Delmanowicz / Na zdjęciu: radość piłkarzy KGHM Zagłębie Lubin

Stal Mielec grała lepiej, stworzyła zdecydowanie więcej sytuacji niż Zagłębie Lubin. Wyglądało to dokładnie tak samo, jak wtedy, gdy trenerem był Leszek Ojrzyński. Podobny był jednak również scenariusz, bo to Zagłębie wygrało 2:0.

Zagłębie Lubin było w tym meczu pragmatyczne i do bólu skuteczne. Goście nie grali dobrego spotkania, długimi fragmentami byli spychani do głębokiej defensywy, cierpieli, ale przynajmniej potrafili wykorzystać to, co sobie wykreowali. Bohaterem okazał się nie kto inny, jak Filip Starzyński, autor gola i asysty.

Spotkanie w dużym stopniu ustawiła sytuacja z 36. minuty, gdy efektowny rajd w polu karnym Stali Mielec zaprezentował Jakub Żubrowski. Mijał swoich rywali jak tyczki, aż wreszcie nieodpowiedzialnie zachował się Aleksandar Kolew i nadepnął na zawodnika Zagłębia. Sędzia Paweł Raczkowski natychmiast wskazał na jedenasty metr, a pewnym egzekutorem "jedenastki" okazał się Starzyński.

Była to jedna z nielicznych akcji Zagłębia w pierwszej połowie, żeby nie powiedzieć w całym meczu. Tak wcześniej, jak i później zdecydowanie lepsze wrażenie sprawiali gospodarze. Stal grała szybko, jej akcje były płynne, natomiast problem pojawiał się w momencie, gdy trzeba było oddać strzał. Najbliżej powodzenia był Mateusz Matras, ale z pięciu metrów trafił w poprzeczkę. Wcześniej minimalnie niecelnie główkował wspomniany wcześniej Kolew, a atomowe uderzenie Grzegorza Tomasiewicza Grzegorza Tomasiewicza z dystansu było niecelne.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gol stadiony świata. I to w wykonaniu kobiety!

Zagłębie zostało zepchnięte do rozpaczliwej defensywy. Ataki Stali były huraganowe, ale tak jak we wcześniejszych meczach, tak i w tym skuteczność była na zerowym poziomie. To aż niebywałe, że gospodarze nie strzelili choćby jednego gola. Można mówić o braku szczęścia, ale gdy w odstępnie kilku minut dwukrotnie niepilnowani trzy metry przed bramką Zagłębia są Matras oraz Łukasz Zjawiński i nie potrafią strzelić gola, to raczej trzeba mówić o braku umiejętności niż szczęścia. Krystian Getinger nie dowiedział i łapał się za głowę, gdy koledzy marnowali kolejne sytuacje.

A Zagłębie? Pokazało Stali jak należy zachowywać się w dogodnej okazji. Starzyński wypuścił w uliczkę Patryka Szysza, a ten nie pomylił się w sytuacji sam na sam z Michałem Gliwą. Atakowała Stal, gole strzelało Zagłębie. W doliczonym czasie gry wynik mógł podwyższyć jeszcze Jewgienij Baszkirow, lecz fatalnie spudłował, mając przed sobą tylko bramkarza.

Trener Włodzimierz Gąsior nie odmienił zespołu z Mielca. Wszystko wyglądało identycznie, jak wtedy, gdy szkoleniowcem był Leszek Ojrzyński. Warto zwrócić uwagę na liczby. Stal oddała w tym spotkaniu 27 strzałów, miała 15 rzutów różnych, ale... co z tego? Za wrażenia artystyczne nikt punktów nie przyznaje.

Stal Mielec - Zagłębie Lubin 0:2 (0:1)
0:1 - Filip Starzyński (k.) 38'
0:2 - Patryk Szysz 73'

Składy:

Stal: Michał Gliwa - Robert Dadok (65' Andreja Prokić), Bożidar Chorbadżijski (84' Petteri Forsell), Mateusz Żyro, Marcin Flis, Krystian Getinger - Maciej Domański, Mateusz Matras, Grzegorz Tomasiewicz - Aleksandar Kolew (52' Mateusz Mak), Łukasz Zjawiński (83' Kacper Sadłocha).

Zagłębie: Dominik Hładun - Kacper Chodyna, Kamil Kruk, Damian Oko, Mateusz Bartolewski (88' Jakub Wójcicki) - Patryk Szysz, Jakub Żubrowski, Jewgienij Baszkirow, Filip Starzyński (83' Łukasz Łakomy), Dejan Drazić (88' Adam Ratajczyk) - Karol Podliński (81' Samuel Mraz).

Żółte kartki: Czorbadżijski (Stal) oraz Drazić (Zagłębie).

Sędzia: Paweł Raczkowski (Warszawa).

CZYTAJ TAKŻE:
Dlaczego trener Czesław Michniewicz nie robi zmian? "Nie zawsze się to udaje"
PKO Ekstraklasa. Bartosz Slisz: Największy wygrany sezonu? Ciężko mi powiedzieć

Komentarze (0)