Spotkanie z Lechem Poznań było emocjonalne dla Rakowa Częstochowa. - Dużo emocji towarzyszyło przed meczem, w czasie meczu również. Historyczna chwila, bo po 23 latach wracamy do Częstochowy. Bez względu na to, co się mówiło, kto jak wszystko ocenia, my się cieszymy, że wróciliśmy tutaj. Jedyne, z czego się nie cieszymy, to to że brakowało kibiców. Niezależnie od warunków liczą się ludzie i oni w Częstochowie z nami są, chcieliby nas dopingować i przeżywać z nami radosne chwile, bo jesteśmy na fali. Ich duch nad nami czuwał - powiedział Marek Papszun na pomeczowej konferencji prasowej.
- W Częstochowie dopingowali nas przed telewizorami i cieszę się, że nie zawiedliśmy. To była inauguracja dla nas, powrót do nowego środowiska i to dźwignęliśmy. Gratuluję zespołowi za to, że tak mądrze rozegrał mecz. W I połowie przeciwnik mocno utrudniał nam grę i był zdeterminowany, nie było łatwo. W II połowie przejęliśmy mocniejszą kontrolę nad meczem i dołożyliśmy, co najważniejsze - bramki, sytuacje. Zasłużenie wygraliśmy i bardzo się cieszymy, bo wydaje się, będziemy mieć ten medal - zauważył trener gospodarzy.
Raków w tym sezonie napisze historię. - Zostały nam jeszcze cztery spotkania i będziemy chcieli zgarnąć jak najwięcej. Taki sezon może się szybko nie powtórzyć i zdajemy sobie z tego sprawę. Jesteśmy zdeterminowani i widzę to po zespole, że chce ugrać jak najwięcej. Bardzo się z tego cieszę, nie ma nic lepszego dla trenera, jak zespół chcący osiągać sukcesy i chcący zapisać się w historii. To jest to - stwierdził zadowolony Papszun.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nożyce, którymi zachwyca się cały świat. Uderzył idealnie!
Co było kluczowe do pokonania Śląska? - Ważne było to, by zagrać odpowiedzialnie i rozsądnie w I połowie, bo Śląsk ma dobre pierwsze połowy i słabsze drugie. Spodziewaliśmy się, że możemy mieć więcej miejsca i tak się stało. Kluczowe było to, że pootwierały się przestrzenie - zauważył szkoleniowiec.
Po reakcjach trenera w I połowie było widać, że Papszun nie jest zadowolony z postawy piłkarzy. - Nie do końca nie byłem zadowolony. Zawsze można grać lepiej, ale ta połowa nie była błyskotliwa i mogły być takie reakcje po niektórych działaniach. W meczu gra dwóch rywali, nie grasz go sam ze sobą. Trzeba grać przez 90 minut i wyszła mądrość, dojrzałość zespołu - ocenił.
Już w przerwie z boiska zszedł Igor Sapała. - Igor doznał urazu, mam nadzieję że drobnego. Chciałbym, by był gotowy na kolejny mecz - podsumował sytuację Marek Papszun.
Czytaj także:
Raków w końcu zagrał u siebie
Niepewna przyszłość Brosza i Hyballi